~1~

257 10 9
                                    

Moje życie nie jest usłane różami... Mając dwadzieścia dwa lata dalej mieszkam z rodzicami. Dopiero trzy tygodnie temu udało mi się złożyć CV do pracy marzeń. Wczoraj zostałam do niej przyjęta. Będę jeździć na zawody skoków i fotografować je. Jestem taka szczęśliwa, ale nie każdy podziela radość z moich sukcesów...

- Rose, jak się będziesz tak zbierać to nie zdążysz na samolot - powiedziała moja mama.

- Nie martw się, ja zawsze jestem na czas.

- Nie licząc ostatniego rodzinnego spotkania to tak.

- Teraz będziesz mi to do końca życia wypominać?!

- Nie, ale wiesz jakie to było dla nas ważne.

- Załatwiałam sobie pracę i spóźniłam się raptem dwadzieścia minut.

- A dla cioci to już była duża przykrość...

- Ja jednak chyba szybciej wyjadę na to lotnisko. Tak wiesz, by się nie spóźnić.

I jak powiedziałam tak zrobiłam. Wzięłam torby i ruszyłam w drogę. Od tej feralnej kolacji u cioci minęły trzy tygodnie, a nie ma dnia by nie było mi to przypomniane. Mam dość tego, że non stop wytykają mi błędy. Wręcz jakby tylko na nie czekali. Nie widzą żadnego mojego sukcesu albo są temu obojętni. Ale za to każda porażka jest skrupulatnie odnotowana i regularnie wypominana. Jak ja mam dość! Teraz będę miała spokój aż do końcówki marca...

Wsiadłam do samolotu i czekałam na start. Tak bardzo się stresuję. Już jutro czeka mnie pierwsze zadanie. Nawet nie wiem czy dam radę...Raczej nie jestem zbyt pewnym siebie okazem. Nie lubię napalać się, że coś na sto procent mi wyjdzie, a potem się brutalnie rozczarować. A więc przygodo nadchodzę!

Dotarłam na miejsce chwilę po siedemnastej. Wisła na pierwszy rzut oka wydaje się być pięknym miastem. Ale zwiedzania raczej nie będzie, przynajmniej puki co. W hotelu odebrałam kluczyk i zmierzałam do pokoju. Nagle wpadł na mnie jakiś wysoki facet, a przy moim wzroście to wręcz wielkolud. Rudowłosy, piegowaty i wąsaty. Spojrzał na mnie z pretensją.

- Jak łazisz! - warknął.

- To chyba ty nie wiesz jak iść tym korytarzem!

No co za buc! Mam nadzieję, że nie będę musiała go więcej widzieć. Tacy faceci to kara jakaś...Jeżeli jest taki na co dzień to raczej nie ma zbyt wielu przyjaciół...

Wreszcie weszłam do pokoju. Wzięłam ciepły prysznic, a po nim postanowiłam zamówić jedzenie do pokoju. Nie mam siły wychodzić dziś gdzie kolwiek. Poza tym jeszcze się natchnę na tego rudego wrednego typa. Na co kusić los?

Już dziś będę miała okazję się sprawdzić, bo czeka mnie pierwszy dzień pracy. Byłam bardzo przejęta i  chciałam wypaść jak najlepiej. Gdy dotarłam na miejsce uśmiechem przywitała mnie brunetka z aparatem. Czyli nie będę sama.

- Ty pewnie jesteś Rose? - zapytała mnie brunetka.

- Tak, to właśnie ja.

- Miło poznać! Będziemy razem robić zdjęcia. Jestem Alice.

- Mi również miło poznać.

- Jest stresik?

- Aż tak widać..?

- Trochę widać, ale nie martw się. Widziałam Twoje portfolio i jestem zachwycona.

- Cieszę się, że się ono komuś podobało.

- Wszyscy byliśmy zachwyceni! - rzekła z ekscytacją w głosie.

- Nie spodziewałam się.

Serio ktoś się nimi zachwycał? Oczywiście, że mnie to cieszy, ale i tak bardzo będę się starała. Nowa praca to trzeba pokazać się z jak najlepszej strony. Alice bardzo mnie podbudowała. Lekko mi ulżyło, ale mimo to stres nie zniknął.

- Mam cudowne ujecie - zachwyciłam się po jednym ze skoków.

- Te w locie z reguły ciężko zdobyć fajne.

- Patrz - pokazałam jej swoje. - I jak?

- Masz talent dziewczyno!

- Bardziej przypadek zagrał tu rolę...

Po konkursie miałam zrobić zdjęcia chłopaków z podium. Gdy podeszłam bliżej i ogarnęłam kto wygrał aż mnie zemdliło. To ten bucowaty rudzielec z korytarza hotelowego. Ale praca to praca...

- Pokażcie tę radość - poprosiłam ich.

- A co? Nie widać? - rzucił w moim kierunku opryskliwie.

- Po prostu mi za pozuj, miejmy to z głowy.

- Też bym wolał już wracać do hotelu, ale te Twoje zdjęcia...

- Bądź cicho i daj mi realizować moją pracę!

Wreszcie udało się uchwycić go gdy daje choć namiastkę tego, że właśnie wygrał konkurs. Potem zniesmaczona udałam się w swoją stronę. Nagle jednak zaczepił mnie chłopak, który dziś zajął drugie miejsce.

- Cześć, Markus jestem.

- Rose, miło mi - odrzekłam zdobywając się na uśmiech.

- Nie martw się nim. To taki norweski buc.

- Oj tak..buc nad bucami - rzekłam dalej zła.

- Mam nadzieję, że niebawem zobaczę efekty naszej sesji.

- Oczywiście, już jutro wieczorem nawet.

Ten Niemiec wydawał się bardzo wporzo facetem. Chociaż jeden normalny... No nic, teraz trzeba zrzucić zdjęcia do obróbki by były gotowe zgodnie z planem na jutrzejszy wieczór. Mam nadzieje, że więcej nie będzie tego dziwnego Norwega na podium to chociaż nie będę musiała robić mu zdjęć i znosić jego humorków.

Wreszcie ułożyłam się do łóżka. Pierwszy dzień pracy był bardzo męczący, ale udany. Alice to fajna babka i w dodatku bardzo zachwyca się moimi zdjęciami, co jest miłe i budujące. Czas wypocząć...

I jak wam się podoba?

Gwarantuję moc wrażeń :)

Ale wszystko w swoim czasie...

Czy aby na pewno..?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz