kiedy po raz drugi główną rolę grają Insygnia Śmierci i następuje urocza pogawędka z jeszcze bardziej uroczym staruszkiem
Kiedy nadchodzi jesień, robi to w bardzo inteligentny, ale i zdradliwy sposób — najpierw już od samego sierpnia stopniowo przyzwyczaja do myśli o swoim przybyciu, rozrzucając po kątach chłodne wiatry, nieśmiało zakażając zieleń liści żółtopomarańczową zarazą, zmuszając do nakładania coraz grubszych swetrów i od czasu do czasu strasząc jakąś nieznaczną, deszczową chmurką czy łagodnymi opadami. I mimo że przecież z rozmysłem przypomina o nieuchronności przemijania, to uczucie tęsknoty za słońcem, nieokiełznaną bujnością życia i cudownością lata jest właściwie bardzo przyjemne. Czasami każdy z nas lubi umartwiać się w taki sposób, szczególnie, gdy jesień jest jeszcze nadal taka piękna, a parki i lasy kwitną złotem.
A potem, z dnia na dzień, drzewa nagle tracą całe swoje listowie, wiatr wzmaga się i przemienia w wiatrzysko, a z nieba zaczyna siąpić coraz silniejszy deszcz. I nagle odkrywa się, że jesień jeszcze raz zostawiła nas jedynie z garścią obietnic.
Draco wiedział, że ten dzień miał wkrótce nastąpić, bo zgodnie z kalendarzem, który Granger skrupulatnie prowadziła teraz jawnie na kawałku przygwożdżonego do ścianki namiotu pergaminu, codziennie skreślając kolejną datę, niedługo mieli już wejść w październik. Teraz jednak nadal cieszył się ostatnimi podrygami wciąż walczącego życia.
Nie mógł zapomnieć o tym, czego dowiedział się od Granger tamtego dnia, kiedy zaczęli naukę rzucania patronusa — tego o jej rodzicach. Był odrobinę zaskoczony faktem, że tak się przejął tą informacją, bo w końcu chodziło o Granger, którą nigdy w życiu się nie przejmował — zresztą, nie była w tym odosobniona, bo w przeszłości Draco Malfoy bardzo rzadko przejmował się innymi osobami. Może przyczyną tej troski była jego własna sytuacja rodzinna, a może świadomość, że to wszystko stało się przez takich jak on sam — nie potrafił wytłumaczyć.
Co zdumiewało go każdego dnia coraz bardziej, to to, jak silną była osobą — z małymi wyjątkami naprawdę nie widać było po niej słabości, a te wyjątki tylko potwierdzały tezę, bo pokazywały, z jaką wielością różnych problemów musiała się mierzyć, a przy tym udowadniały jakby, że abstrahując od niewątpliwie mocnego charakteru, cały czas pozostawała człowiekiem, nawet jeśli już chwilę potem przekuwała tę chwilę niemocy w niemożliwą wręcz motywację do działania. Zresztą, nawet gdy słabość okazywała, robiła to tak dyskretnie, że Draco musiał w ogóle nauczyć się ją rozpoznawać.
Ale kiedy już ją rozpoznał... Wtedy Granger wydawała mu się jakaś bardziej bliska, co także przyjmował ze zdezorientowaniem — nie tylko dlatego, że stwierdzenie "Granger wydawała się Draconowi Malfoyowi bardziej bliska" brzmiało wręcz absurdalnie, ale też dlatego, że przecież sam Draco Malfoy przez całe życie usilnie próbował odrzucać słabość i dla zasady nie powinien był jej aprobować u innych. I choć jemu samemu nigdy się to całkowite odrzucenie nie udało, upatrywał w tym jedynie własnej winy, nie dociekając, czy okazywanie słabości naprawdę było takim grzechem, jakim mu się wydawało.
Przy tym wszystkim zdawał sobie sprawę, że Granger go odkryła — przynajmniej w tej najważniejszej kwestii, którą tak próbował ukryć choćby przed samym sobą, do której nie chciał się przyznawać, bo oznaczała ogrom straconych lat i jeszcze większy ogrom straconych złudzeń. Przestał jednak walczyć sam ze sobą i któregoś dnia, kiedy siedząc pod drzewem nabierał sił na rzucenie kolejnego patronusa, w końcu przeprowadził gruntowny rachunek sumienia i przyznał, że żałował swojej przynależności do śmierciożerców; nie był jeszcze pewien, co dokładnie było tego powodem i czy to rzeczywiście mogły być różnice światopoglądowe, czy też raczej bardziej trywialne przyczyny, jak zwykły strach i nienawiść po tym, co zrobił Czarny Pan z jego rodziną, ale nie chciał roztrząsać tego zagadnienia, bo to było jak rozdrapywanie ran, które powoli, ale przecież się goiły.
CZYTASZ
Czysta Karta | Dramione
FanfictionNa wojnie nie ma zasad. Nigdy nie wiadomo, jakie zmiany przyniesie jutro; nie potrafisz przewidzieć, kiedy twoi przyjaciele stają się twoimi wrogami. I kiedy wrogowie stają się przyjaciółmi... Misja Dracona Malfoya z góry była skazana na porażkę, a...