kiedy na chwilę stajemy się dziećmi, trzeba tłumaczyć świat na nowo, przeprowadzamy degustację żelków i whisky, a także... och.
— Myślisz, że któreś z nich będzie czarodziejem?
— W tych czasach nie warto być czarodziejem mugolakiem — odparła gorzko, ale jej wzrok przebiegł kolejno po każdej sylwetce. — Może ten z nadrukiem z Tomem i Jerrym na czapeczce.
— Z czym?
— Ach, przepraszam. To taka mugolska bajka. Wy macie Czarę Marę i Latający Garnek, a my Toma i Jerry'ego, Flintstone'ów i tak dalej.
Czas pędził nieubłaganie i zdawało im się, że ledwo mrugnięcie wystarczyło, by styczeń przeleciał przez ich życie jak kolejna pojedyncza klatka animacji. Był już luty, a oni siedzieli w parku w odrobinę większym mieście parę mil od ich wioski. Od pewnego czasu postanowili zmieniać miejsce, w którym robili zakupy — stali się w tamtym starym supermarkecie zbyt rozpoznawalni i ludzi zaczęło interesować, kim jest ta młoda para, która tak często robi zakupy w miejscowym sklepie, ale na pewno sama nie jest miejscowa. Być może powinni też, wobec tego, zmienić ogólną lokalizację ich obozu, ale żadne z nich nie chciało tego zaproponować. Polana zdążyła zaczarować ich na dobre.
Zatem tamtego przedpołudnia zaopatrzyli się w zupełnie innym mieście, a Hermiona poprosiła, by zostali tam chwilę dłużej. Tęskniła za najbardziej przyziemnymi aspektami codzienności, jak bezcelowe szwendanie się po parkach i napotykanie obcych ludzi po drodze.
Znaleźli wolne miejsce na ławce na miejscowym placu zabaw, gdzie z usypanej górki przedszkolaki przy akompaniamencie radosnych okrzyków zjeżdżały na sankach. Rodzice dzieciaków byli zatroskani codziennością, ale maluchów nie objęła niszczycielska aura opanowanej przez czarną magię Wielkiej Brytanii — nadal były tak samo niewinne, oddane najmilszej zabawie, kiedy przez ten krótki, najcudowniejszy czas w roku mogły cieszyć się dobrodziejstwem zaległego na ziemi, przyjemnie chłodnego, białego puchu. Nic nie mogło zaburzyć ich pogody ducha, szczególnie w zimowy poranek spędzony na placu zabaw, z sznurkiem od saneczek w jednej dłoni i ukradzioną bałwankowi marchewką w drugiej.
— Opowiedz — zakomenderował Draco.
— Co? — Hermiona odwróciła wzrok od śmiejących się wesoło dzieci.
— No, bajkę.
— To znaczy... — zaczęła skonsternowana. — Dobra, ale ich się nie opowiada. To są kreskówki.
— Kreskówki? — powtórzył, marszcząc brwi.
— Tak. Takie krótkie filmiki puszczane w telewizorze.
— W czym?
Hermiona spojrzała na niego ze zgrozą.
— Merlinie, nie wiedziałam, że twoja wiedza na temat mugoli jest tak mała.
— No wiesz, nie chodziłem na mugoloznawstwo — odparł, wzruszając ramionami.
— Szkoda. Nawet nie wiesz, ile mamy sposobów na radzenie sobie bez magii. — Wyciągnęła z saszetki kolejnego już, długiego żelka i skinęła nim w stronę Draco. — Na przykład telewizor właśnie. To coś w rodzaju takiego pudła z ekranem. Wiesz, co to ekran?
— Tak.
Przynajmniej tyle.
— No to telewizor ma ten ekran i na tym ekranie wyświetlane są różne programy. Są też różne stacje, na przykład na jednej możesz oglądać filmy, na innej wiadomości, na jeszcze kolejnej słuchać muzyki. Możesz przełączać między stacjami w dowolnym momencie. Wszystkie wyświetlane materiały są pokazywane równocześnie na każdym telewizorze.
CZYTASZ
Czysta Karta | Dramione
FanfictionNa wojnie nie ma zasad. Nigdy nie wiadomo, jakie zmiany przyniesie jutro; nie potrafisz przewidzieć, kiedy twoi przyjaciele stają się twoimi wrogami. I kiedy wrogowie stają się przyjaciółmi... Misja Dracona Malfoya z góry była skazana na porażkę, a...