Rozdział IX

97 11 5
                                    

-Powinnaś bardziej na siebie uważać. Widać, że masz delikatne nadgarstki, strasznie szczupłe dłonie podobne do pianisty... Grasz? - w jego głosie można było wyczuć zaciekawienie.

-Grałam, ale nie chce o tym rozmawiać. Uszanuj to proszę... - zawsze spotykam się z tym pytaniem lecz nigdy nie przyzwyczaiłam się do tego, by każdemu z osobna odpowiadać, nie miałam na to siły.

-Zabiorę ten rysunek ze sobą. Na dziś to już koniec, widzimy się ponownie za kilka dni. - zmęczona całym dniem ukłoniłam się i wyszłam.
***

Wczorajszy wieczór był dziwny - do takich wniosków doszłam siedząc w kuchni i zajadając się śniadaniem. Czułam się dość...Sama nie jestem w stanie stwierdzić jak. Dotyk tego chłopaka przyprawiał mnie o ciarki, a jego głos z sekundy na sekundę stawał się coraz to bardziej kojący lecz ta sielanka nie mogła trwać wiecznie, przecież to mój pacjent. Naszykowana i gotowa do wyjścia sięgnęłam jeszcze po perfumy Truflowe, poprawiłam włosy i stanęłam przed lustrem spoglądając czy aby na pewno nie jestem zbyt bardzo wystrojona. Miałam się dziś spotkać z Lee, a nie chciałam żebym wyglądała tak jakbym szła na randkę... Choć wiem, że gdy Nare mnie zobaczy powie coś w stylu "uuu ale się wystroiłaś".

Gotowa wyszłam z domu zabierając ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy. Czekając na autobus uwielbiałam rozglądać się na krajobraz dookoła oraz na ludzi przechodzących obok mnie. Sama do końca nie wiem dlaczego to wzbudzało we mnie satysfakcję. Wsiadłam do autobusu zajmując stojące miejsce, by starsze osoby mogły sobie zasiąść - nie przeszkadzało mi kołysanie. Zbliżając się do swojego przystanku usłyszałam reklamę perfum przy współpracy z BTS. Jednym z przedstawicieli był niejaki Jimin, a gdy opowiadał o swoim zapachu miałam wrażenie jakbym już kiedyś słyszała ten głos. Zanim zdążyłam się głębiej zastanowić musiałam szybko wyjść by nie przegapić swojego przystanku.

-Witaj Nare, ile dziś mam pacjentów? - spytałam wchodząc do recepcji.

-Oooo, no no masz dziś jakąś randkę, że tak ładnie wyglądasz? - a nie mówiłam?

-Spotykam się z Lee, obiecałam mu wspólną kolację... To jak z tymi pacjentami? - ponagliłam pytanie.

- Dziś tylko trzech, przyjdzie matka z dziewczynką z zaburzeniami lękowymi i dwóch stałych pacjentów no wiesz, Ci studenci.

-Wiem wiem, czyli dziś mamy kogoś nowego? Noo jestem ciekawa jak przebiegnie rozmowa. No nic idę do siebie.

Zdjęłam płaszcz i uruchomiłam komputer sprawdzając skrzynki mailowe czy przypadkiem nikt do mnie niczego nie pisał - czasami proponuję niektórym pacjentom by pisali, jeżeli mają taką potrzebę, zawsze staram się im odpisać oraz przede wszystkim pomóc. Wraz z wybiciem godziny 09.00 usłyszałam pukanie, co zwiastowało przybycie pacjenta.

Kończąc dzisiejsze konsultacje miałam jeszcze prawie 40 minut do umówionego spotkania z Lee, więc postanowiłam rozwiać moje wszelkie wątpliwości i jakieś niedomówienia. Wpisałam frazę "BTS" gdzie po kilku sekundach wyskoczyło wiele zdjęć i wiadomości na temat tego zespołu. Klikając na pierwszy lepszy filmik byłam w stanie poznać każdego z osobna, jednak tylko na dwóch z siedmiu mój wzrok się skupił... ale też i słuch. Jimin - chłopak, który wtedy tak bardzo się na mnie spoglądał będąc na lotnisku - wydawał mi się być bliższym niż mogłabym się tego spodziewać... Lecz to nie on wywarł na mnie największe wrażenie, a raper pod pseudonimem Suga.
Yoongi.
Min Yoongi.

Moje serce jak i ciało zamarło. Nie wierzyłam własnym oczom, przecież ja tego chłopaka znam, a raczej miałam okazję poznać. Cała ta sytuacja zaczynała się robić dość bardzo dziwna, przecież jakby ktoś się dowiedział o tym, że on u mnie był to moja jak i jego kariera byłaby skończona, jego fanki by mnie zniszczyły nie mówiąc o tym co by się stało z nim... Ten scenariusz mnie przerażał. W ogóle jakby o tym pomyśleć mogłabym mu wszystko powiedzieć, że wiem kim jest, zapytać się czego ode mnie chce, po co zjawił się u mnie, ale z drugiej strony mam gdzieś myśl, że właśnie o to mu chodzi, chce mnie sprawdzić. Co mam przez to namyśli? A to, że sprawdza jak wywiązuje się w jakiś sposób ze swojego zawodu. Jako psycholog powinnam być pełną zaufania osobą względem drugiego człowieka, są sprawy o których nie powinnam mówić, wyjawiać na światło dzienne bez zgody.

Z całego mojego rozmyślania wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi, zza których wyłonił się Lee uśmiechając się delikatnie.

-Czekałem na Ciebie, ale nie przychodziłaś więc pomyślałem, że coś musiało Cię zatrzymać.

-Przepraszam Cię, musiałam wypełnić kilka plików i wysłać, wiesz jak to jest. - pośpiesznie wyłączyłam wszelkie okna internetowe by nie dostrzegł czym tak naprawdę się zajmowałam.

-Skończyłaś już czy może Ci pomóc? - spojrzałam na niego dostrzegając delikatny uśmiech i iskierkę w oku. Zawsze służył pomocą, nawet wtedy, gdy o to się go nie prosiło lecz nigdy nie zrobiłby czegoś bez Twojej zgody.

-Możemy już iść, założę tylko płaszcz i wezmę torebkę.

Wychodząc z kliniki pożegnaliśmy się z Nare, która jak zawsze robiła swoje minki sugerując, że to nie jest zwykłe spotkanie, a randka. Przewróciłam delikatnie oczami i wyszłam razem z Lee. Jak przystało na dżentelmena otworzył mi drzwi do samochodu bym mogła bezpiecznie zasiąść. Było to miłe uczucie, do którego nie byłam w stanie się przyzwyczaić. Wyjeżdżając z miasta zaczęłam zastanawiać się, gdzie mnie zabiera.

-Zdradzisz miejsce naszej wycieczki? - uśmiechnęłam się delikatnie będąc również zaciekawioną, rzadko kiedy miałam okazję wyjechać gdzieś dalej.

-Miałem zabrać Cię w inne miejsce, ale teraz jest odpowiedni czas na kwitnące wiśnie więc moje plany się troszeczkę zmieniły... - czułam zakłopotanie w jego głosie.

-Zawsze chciałam zobaczyć je z bliska, dzięki Tobie będę miała okazję.

Uśmiechnęłam się szczerze. Byłam naprawdę szczęśliwa bo zawsze chciałam ujrzeć ten piękny widok, a przez pracę nigdy nie miałam na to okazji. Podróż trwała ponad godzinę, ale było warto. Gdy zaparkował wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się na spacer aleją pełną kwitnących wiśni. Przechadzając się tak, czułam się jak dziecko, które widzi coś po raz pierwszy w życiu. Spojrzałam na Lee, który to bacznie mi się przyglądał. Troszeczkę się speszyłam.

-Pewnie wyglądam śmiesznie...

-Wręcz przeciwnie, miło widzieć Cię uśmiechniętą i radosną. Przynajmniej wiem, że Ci się podoba i to mnie uszczęśliwia. Mogę Ci zrobić zdjęcie?

Od dawna nie byłam tak szczęśliwą osobą. Spacer po alei kwitnących wiśni i wspólna kolacja - niby nic a cieszy i sprawia, że wiele dziewcząt by tego chciało "takiej randki" lecz dla mnie to było zwykłe spotkanie, nie traktowałam tego zbyt osobiście, chociaż widziałam, że dla Lee znaczyło coś więcej. Był mężczyzną, który zrobiłby wiele dla swojej drugiej połówki, poświęciłby się jej w całości. Byłam tego pewna w 100%. Spędziłam z nim bardzo miły dzień upamiętniając go w formie zdjęć na alei jak i śmiesznych ujęć podczas kolacji. Czułam się przy nim swobodnie, nie byłam oceniana lecz traktowana w sposób godny mimo swojego pochodzenia czy też zachowania. Po całym popołudniu odwiózł mnie do domu. Staliśmy tak tuż przed drzwiami do mojego domu rozmawiając chwilkę.

-Dziękuję Ci bardzo za ten miłe spędzony dzień, nie zapomnę o nim, obiecuje Ci to. - uśmiechnęłam się delikatnie.

-To ja dziękuję, że dałaś się namówić. - przez kilkanaście sekund stał i patrzył w moje oczy. Widziałam jak walczy sam ze sobą, jakby coś chciał zrobić.

-Wracaj bezpiecznie. - powiedziałam, żegnając się jednak nie było mi dane zrobić więcej niż jednego kroku - złapał mnie za rękę. Odwróciłam się w jego stronę będąc delikatnie zakłopotaną przez jego czyny. Spojrzałam na jego dłoń spoczywającą na mojej ręce następnie na niego. Widząc to szybko ją puścił.

-Śpij dobrze. - wsiadł do auta i pojechał zostawiając po sobie delikatny już zapach perfum. Zaczynałam rozumieć oraz dostrzegać jego uczucia wobec mnie, lecz nie czułam bym była w stanie je odwzajemnić.

Jak Mogę Ci Pomóc? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz