Następnego dnia z rana udałam się do kliniki, gdzie czekał na mnie dyrektor wraz z menadżerem chłopaka. Poprawiłam delikatnie granatową ołówkową spódnice i Podeszłam bliżej.
- Dzień dobry!
- A witam serdecznie Panno Maja. I jak? Wszystko jasne odnoście umowy? - w tym momencie podałam teczkę z umową mężczyźnie.
- Tak, wszystko się zgadza. Zobowiązuje się do kary pieniężnej jeżeli dojdzie do ujawnienia tożsamości z mojej strony, ale zapewniam, że jako lekarz przestrzegam swoich zasad. - delikatnie się uśmiechnął zabierając umowę - ale jeszcze jedno pytanie, gdzie będą odbywać się nasze spotkania?
- A tak. W wyznaczone dni będzie po Panią przyjeżdżał kierowca, on zawiezie Panią w wyznaczone miejsce. - przejrzał jeszcze papiery w poszukiwaniu miejsc z wypełnionym przeze mnie podpisem.
- Rozumiem. Kiedy zaczynamy? - zapytałam dość pewnie jak na swoją osobę. W tym momencie otrzymałam grafik od recepcjonistki. Wizyty w tym tygodniu miałam dwie, dziś jedną o 17.00 i w piątek również o tej samej godzinie. Z doświadczenia wiem, że takie konsultacje trwają do dwóch godzin więc stwierdzam, że to dość późna godzina, ale no cóż zostało mi wyłącznie się do tego dostosować.
- Dziś przyjedzie po Panią kierowca. Będę czekał na miejscu by wyjaśnić to i owo, a teraz Pani wybaczy ale się spieszę. Do zobaczenia!
- Dziękuję bardzo, do widzenia!
Uprzejmie pożegnałam się, a gdy znikł z mojego pola widzenia odetchnęłam z ulgą. Zapowiadał się dość ciężki dzień, a w sumie to wieczór, nie wiedziałam czego mogłam się spodziewać, ani na kogo mogę trafić. Z zamyślenia wyrwała mnie Nare wciskając mi w dłonie dzisiejsze wizyty - miałam ich trzy, wszystkie po kolei, skończę około 16.00 więc nie wiem kiedy nawet coś zjem.
Dobijała wymieniona godzina powyżej, zmęczona i dość głodna ruszyłam do restauracji by coś zjeść (była ona w naszym budynku, genialne udogodnienie dla pracowników, a przy tym bardzo dobre i dość tanie jedzenie). Zanim zamówiłam i otrzymałam danie, minęło pół godziny. Do restauracji wbiegła zdyszana Nare krzycząc moje moje imię. Już miałam brać kęs kiedy odnalazła mnie i wręcz dopadła.
- Maja... Boże kobieto... Samochód już czeka, musisz jechać.
- Ale ja nawet nie zjadłam...
Byłam zrozpaczona i pełna niemocy. Pozbawiona sił do życia wstałam, zabrałam torebkę i ruszyłam do wyjścia. W mgnieniu oka dostrzegłam auto i kierowcę otwierającego drzwi. Podziękowałam i wsiadłam. Droga nie trwała zbyt długo, ale była kompletnie mi nieznajoma. Wyjechaliśmy z miasta wjeżdżając w dość cichą i spokojną okolice, nie miałam nigdy okazji być w tych obszarach Korei. Dotarliśmy do małego, drewnianego domku z pięknie urządzonym ogrodem. Mimo iż był mały to pięknie wglądał, miał w sobie urok. Kierowca wjechał na podjazd parkując. Wysiadłam z auta, a cisza i aura tego miejsca napawała mnie radością i chęcią do życia (choć straciłam ją po braku spożycia posiłku...). Chętnie przekroczyłam próg domu. W samym środku czekał na mnie menadżer chłopaka.
- Przepraszam za spóźnienie! - lekko pochyliłam się na znak delikatnego zażenowania.
- Nic się nie stało. On już czeka w pokoju. Wyjaśnię mniej więcej jeszcze zasady. Pokój jest wyciszony tak aby wasza rozmowa była wyłącznie i tylko między wami, nie ma tam żadnych kamer ze względu iż chłopak sobie tego nie życzył. Pomieszczenie przedzielone jest w pół szybą, coś na kształt szyby w sali przesłuchań - on będzie cię dobrze widział więc możesz spokojnie do niego mówić czy też coś pokazywać. A i jeszcze jedno, nie zadawaj mu pytań odnoście jego tożsamości.
- Rozumiem, mogę już wejść w takim razie? - mężczyzna pokiwał głową, uznałam to za tak.
Zdjęłam płaszczyk, wyjęłam z torebki mój notes (który tak na prawdę był niczym innym niż szkicownikiem) i ruszyłam do pokoju. Zapukałam delikatnie w drzwi i otworzyłam je. Pomieszczenie zdawało się być dość ciemne, jedyne okno znajdujące się naprzeciwko drzwi było zasłonięte roletą. Szklana szyba nie dzieliła pokoju dosłownie na pół, na samym końcu można było przejść do połówki, w której znajdował się ów chłopak. Zaś moja połowa składała się z dużego fotelu, stolika, lampki i kilku kwiatów - wystrój wnętrza nie oddawał żadnego uroku w porównaniu całego domu. Odkładając notes stanęłam naprzeciwko chłopaka - a przynajmniej tak myślałam - i przywitałam się z nim.
- Dzień dobry! Nazywam się Maja Yoon, jestem od dwóch lat psychologiem. Ukończyłam studia z wyróżnieniem, więc mam nadzieję, że będę w stanie Ci pomóc. Zostałam poproszona o zachowanie dyskrecji, a jako lekarz mam obowiązek poinformować cię, że jeżeli nie będziesz chciał udzielać komu kolwiek informacji dotyczących Twojego stanu zdrowia, zostaną one wyłącznie między nami. W razie jakiś pytań, na koniec konsultacji zostawię Ci swój numer telefonu jeżeli by coś się działo. Chyba o wszystkim powiedziałam... Tak mi się przynajmniej wydaje. - chciałam usiąść, kiedy to usłyszałam jego głos.
- Dziękuję Maja, mogę tak się do Ciebie zawracać? - wzdrygnęłam. Był to cudowny wręcz anielski głos, ukojenie. Delikatnie usiadłam na fotel, poprawiając spódnice i biorąc notes do rąk.
- Zwracaj się do mnie tak jak będzie Ci najwygodniej. A więc tak, wyjaśnisz mi mniej więcej co sprawia Ci ból? Zakłopotanie? Co nie daje Ci spokoju, przeszkadza, bądź czego nie tolerujesz? - nastała chwila ciszy, do której przez te dwa lata przyzwyczaiłam się. Kiedy pacjent ma zbyt wiele myśli w głowie, nie wie od czego ma zacząć, zastanawia się, układa schemat którym się posłuży. Czekałam spokojnie, nie pospieszałam go, potrzebował czasu więc zaczęłam bazgrać coś w notesie.
- Chodzi o to, że ostatnio jestem wszystkim przytłoczony, mam wrażenie, że wszystko co robię nie jest wykonane porządnie, jakbym nie był w stanie tego dobrze zrobić. - mimowolnie zaczęłam notować określenia, które kojarzyły mi się z tym stanem.
Zaniżona samoocena i samorealizacja
- W jakich momentach Ci to doskwiera? Takie uczucie? - ciągnęłam temat dalej, pociągałam za pojedyncze niteczki tak, aby dowiedzieć się czegokolwiek.
- Kiedy ktoś mnie o coś prosi, staram się wykonać to jak najlepiej ale mi to nie wychodzi, po drodze się gdzieś gubię sam nawet do końca nie wiem gdzie. Jakiś podświadomy głos podpowiada mi, że robię to źle, nie jestem w tym dobry, powinienem się poddać, nie nadaje się do tego.
- Jak radzisz sobie z tym? Z tym głosem? - ciąg przyczynowo skutkowy zaczynał się rozwijać.
- Najgorsze jest to, że zaczynam w to wierzyć, że nie nadaje się do tego co kocham. Zatracam się w tej myśli, pochłania mnie ona tak bardzo...
Brak motywacji, wiary, poddanie się, bezsilność
Kolejne słowa znalazły miejsce w notesie.
- Nie wierzysz w to co kochasz? Nie wierzysz w to, że ta właśnie rzecz jest w stanie Ci pomóc?
- Ta wiara znikła gdzieś pod ciemnością. Znikła w momencie, kiedy zgubiłem się we własnej głowie, w zaułku, z którego nie jestem w stanie sam się wydostać...
- Więc jak mogę Ci pomóc? Czego ode mnie oczekujesz? - decydujące pytanie. Odpowiedź będzie wiązała się z wewnetrzną chęcią zmiany, a długość milczenia określi jego stan poddania się.
- Pomóż mi wydostać się z tego ciemnego labiryntu, pozbawionego barw.
_________________
Jakieś podejrzenia, kto przyszedł prosić o pomoc?
Dajcie znać w komentarzu!! 😀❤️
CZYTASZ
Jak Mogę Ci Pomóc?
RomansaBędąc psychologiem miałam okazję spotkać różne osoby jednak moje życie silnie się zmienia, w momencie kiedy otrzymałam telefon z informacją dotyczącą nowego pacjenta, jednak konsultacje z nim miały się odbywać w dość niecodzienny sposób, a jego dane...