− Nie irytuj mnie Charlie! − Hermiona zamknęła drzwi od swojej komnaty i, oparłszy się o drzwi, wypuściła wstrzymywane w płucach powietrze. Obudziła się wcześnie rano, z okropnym uczuciem w żołądku i świadomością, że spieprzyła sobie kolejną rzecz w życiu.
Teraz, po wielu latach starań, straci zarówno pracę, jak i miejsce na magicznej uczelni, czekają ją kolejne przeprawy z jakimś miejscowym Lordem Voldemortem, o którego istnieniu dotąd nie wiedziała i − jak się okazywało − winna temu była jej własna ignorancja.
Znała oczywiście historie o Drakuli. Któż ich nie znał. Ale, do cholery, miała trzydzieści dwa lata, nie dwanaście i nie dawała wiary wszystkim bajędom i klechdom... Prawdę powiedziawszy, mugolski świat był przynajmniej prosty i konkretny: to, o czym pisały czasopisma naukowe należało do faktów, zaś reszta, a w tym smoki, magia, wampiry, czarnoksiężnicy, były sferą legend, baśni, generalnie bzdur wyssanych z palca.
Świat czarodziejów... To już była inna bajka. Tutaj prawda tańczyła zawsze na cienkiej granicy pomiędzy rzeczywistością a absurdem i linię tę trudno było czasem rozpoznać nawet magom z dziada pradziada... A co dopiero jej? Mogła się uczyć całe swoje nędzne życie, starać się ze wszystkich sił, a i tak jakiś dzieciak, jakiś pięciolatek z czystej krwi rodu, mógł ją zagiąć w jakiejś błahostce. To niepomiernie ją irytowało i odsunęło jej początkowe plany pozostania w Hogwarcie w roli nauczycielki Starożytnych Run na dużo później. Jeśli nie na zawsze...
Powinna już zdążyć nabrać w życiu pokory... Powinna − wiedziała o tym, aż za dobrze. A jednak im dłużej się uczyła, im więcej wiedzy posiadała, tym większe luki dostrzegała i tym łapczywiej starała się je zapełnić... Nie chciała być gorsza, czuć się gorsza, a przede wszystkim − być tak postrzegana. I o ile dwie pierwsze kwestie zależały od niej w jakikolwiek sposób − o tyle na ostatnią miała naprawdę znikomy wpływ.
Nie lubiła takich sytuacji, z wiekiem coraz mocniej skupiała się na kontrolowaniu wszystkiego w swoim życiu − cud, że nie popadła w anoreksję, bo nawet kwestie odżywiania zaczęła dopadać jej pogłębiająca się obsesja. Miała wrażenie, że zapada się coraz głębiej w zimny, lepki mrok. Wojna zepsuła ją dokumentnie, zniszczyła w niej radość, entuzjazm... Hermiona potrafiła się śmiać. W odpowiednim towarzystwie zapominała na moment o przeszłości, o nieuleczonych ranach, o samej sobie... Jednak było to puste, sztuczne, podszyte udawaniem. Tego Charlie o niej nie wiedział, bo nie mógł wiedzieć. Że chociaż śmieje się szczerze, w duszy wciąż przeżywa żałobę po tych, którzy zginęli na jej oczach, tych, którym nie była w stanie pomóc...
Nie zdążyła.
Nie potrafiła.
Nie zapobiegła.
Wyrzucała sobie później, że gdyby znaleźli horkruksy wcześniej, że gdyby była mniej skupiona na Ronie, że gdyby uczyła się pilniej...
Fred. Luna. Seamus. Parvati i Padma...
Tylu przyjaciół... Tyle znajomych twarzy.
Chciało jej się wyć, ilekroć przyszło jej to do głowy. Bo wystarczał jeden element, poruszenie jednej luźnej cegiełki w jej mózgu, by cały mur, który postawiła pomiędzy sobą a przeszłością runął jej na głowę. Od pobytu u Hagrida było z nią coraz gorzej. Na pogrzebie pół-olbrzyma urządziła prawdziwy festiwal żalu i pretensji do całego świata. Była żałosna, z pewnością tak o niej wszyscy myśleli. Tak sama czuła się w swoim towarzystwie: smutny, złamany i żałosny człowiek. Czy taki był Snape, zanim umarł? Czy ją też czekał szybki rollercoaster w dół, w głąb własnego piekła i potem podróż na drugą stronę?
Merlinie, nie chciała tam za sobą ciągnąć jeszcze jednego życia...
Pretensje do samej siebie zjadły już jeden jej związek, poróżniły ją z Harrym, Ginewrą i Ronem na resztę życia... Niby nigdy nie było żadnej karczemnej awantury, ciężkich słów, których można by żałować lub które dałoby się wybaczyć... A jednak zawisła pomiędzy nimi a Hermioną niewidzialna i ciężka niczym ołów kurtyna milczenia.

CZYTASZ
W Kraju Smoków - charlmione ZAKOŃCZONE
FanfictionPostcanon. Hermiona, wykonując ostatnią wolę zmarłego przyjaciela, jedzie do Rumunii. Gdy niespodziewanie wszystko wywraca się do góry nogami, znajdzie obok siebie kogoś, z kim wiele lat temu połączyła ją jedna, nocna przygoda. I smoki. Dużo smoków...