III
Dama i smok
Szykowała się już, żeby mu coś odpowiedzieć, jednak w następnej chwili wydostali się z mgły i rozciągnął się przed nimi widok, który sprawił, że Hermiona zaniemówiła.
Nad jej głową rozciągało się czyste, błękitne niebo, a przed nią piętrzyły się wyrastające wprost ze skał góry jasnoszare mury zamku. Piękna, średniowieczna warownia swoim wyglądem przypominała nieco hiszpańskie fortyfikacje, tak różne od surowych, kwadratowych zamków-wież powszechnych w Szkocji. Zachłysnęła się chłodnym, rześkim powietrzem, patrząc na okrągłe, surowe baszty, wysoką sklepioną bramę, egzotycznie wyglądające zdobienia wokół okien i drzwi. Budowlę zwieńczały blanki, a wszystko nagle wyglądało na utrzymane w idealnym stanie. Zniknęły ruiny, pozostał za to niewielki zielony dziedziniec, na którym zbudowano drewniane zadaszenie dla stajni.
‒ Masz konie? ‒ zapytała, gdy wreszcie udało jej się wydusić kilka składnych słów.
Charlie roześmiał się szczerze.
‒ Nie wiedziałam, że istnieje ktoś, kto odwiedzając hodowcę smoków, będzie ekscytował się z powodu koni.
‒ Jak zwykle reagują twoje klientki? ‒ zapytała, mimowolnie z nim flirtując.
Charlie nachylił się w jej stronę, w teatralnym geście konfidencji przyłożył dłoń do ust, nim szepnął:
‒ Mdleją z zachwytu.
Uśmiechnęła się do niego zawadiacko.
‒ Na mnie nie licz... oooo cholera!
Ryk, który dobiegł ich uszu od strony nieba, kazał jej zadrzeć wysoko głowę. Hermiona stała osłaniając ręka oczy przed słońcem i patrzyła, jak tuż nad zamkiem szybuje ogromny, zielono – złoty smok.
‒ Co to było?
Charlie zaśmiał się znowu.
‒ To długoróg rumuński, tutejsza rasa. Żyje jedynie w tym rezerwacie! ‒ krzyczał.
‒ Zaraz ‒ Hermiona spojrzała na mężczyznę. ‒ czy ty chcesz mi powiedzieć, że...
‒ Jesteśmy w największym na całym świecie rezerwacie smoków? Przyznaję, że nie miałem zamiaru cię informować, czekałem raczej, aż sama zgadniesz! ‒ przekrzykiwał szum i jazgot z jakim ogromny gad zataczał koła ponad grodem.
‒ Nie upiecze nas?
‒ Nie!
‒ Jest łagodny?
‒ Nie, nie zrobi tego tylko dlatego, że na zamek nałożono zaklęcia ochronne!
Hermiona wyglądała na przerażoną.
Charles Weasley zaśmiał się, objął ją po kumpelsku ręką i uścisnął jej ramię, dodając otuchy.
‒ Witam księżniczkę w moich skromnych progach.
Wewnątrz było nieco ciszej, ale też znacznie ciemniej.
Korytarze były wąskie, okna małe, wykusze okienne głębokie. Do środka wpadało niewiele dziennego światła, dlatego wszędzie na kamiennych ścianach paliły się pochodnie. Zamek był zbudowany z jaśniejszej niż Hogwart skały, dlatego niskie sufity i mury w okolicach żagwi były okopcone.
Charlie poprowadził ją labiryntem przejść. Z dziedzińca weszli przez niewielkie, okute drzwi: nadproże było tak nisko, że Hermiona musiała schylić głowę. Potem skręcił w lewo, w prawo, znowu w lewo ‒ zdaje się, obchodził dookoła całą warownię. Dotarli do części mieszkalnej, gdzie korytarze były nieco szersze, sufity wyższe, a okna większe i opatrzone witrażami. Ściany pobielono tu wapnem i ozdobiono malowidłami: jak w każdym czarodziejskim domu, portrety szeptały a sceny rodzajowe pełne były rozkrzyczanych dzieci, szczekających psów i rżenia koni.

CZYTASZ
W Kraju Smoków - charlmione ZAKOŃCZONE
FanfictionPostcanon. Hermiona, wykonując ostatnią wolę zmarłego przyjaciela, jedzie do Rumunii. Gdy niespodziewanie wszystko wywraca się do góry nogami, znajdzie obok siebie kogoś, z kim wiele lat temu połączyła ją jedna, nocna przygoda. I smoki. Dużo smoków...