Nawet nie wiecie, jak odświeżające jest dla mnie pisanie tego opowiadania. To Charlmione jest moim pierwszym doświadczeniem z tym pairingiem, nie czytałam nigdy żadnych opowiadań z Hermioną i Charliem w rolach głównych, ale zawsze podobała mi się idea ich razem. Sam Charlie zawsze wydawał mi się odpowiedzialnym, choć bardzo rozrywkowym facetem, o dużym uroku osobistym, ale nie klasycznie przystojnym. Uważam go za wyjątkowego Weasley'a, nieco mniej rodzinnego typa, marzyciela i człowieka o dużych aspiracjach, dysponującego ogromną wiedzą w swojej dziedzinie. Raczej oryginała, niż konformisty. Poszukiwacza przygód, odważnego lekkoducha. Kogoś w połowie drogi pomiędzy Syriuszem Blackiem a Remusem Lupinem.
Ściemniało się już, gdy Charlie zapukał do jej pokoju. Zjadła samotnie obiad, bo pana na zamku wezwały pilne sprawy, zdrzemnęła się jeszcze odrobinę i teraz czytała wypoczęta i spokojna, jak nigdy. Bez względu na wszystko, ta podróż zrobiła jej dobrze, pozwoliła oderwać się na trochę od codziennych problemów.
‒ Długo cię nie było ‒ powiedziała z lekkim wyrzutem.
‒ Tęskniłaś?
‒ Raczej nudziłam się jak mops.
‒ Nie mów mi, że Flawius nie pokazał ci biblioteki...
‒ Nie ma go. Skrzaty przyniosły obiad tutaj i poinformowały, że ich pan jest nieobecny.
‒ Och, zupełnie zapomniałem, że miał dzisiaj zebranie południowych hodowców – Charlie szczerze się zafrasował. – Powinienem być tam z nim... Na szczęście mam dobrą wymówkę.
‒ Smok? – Hermiona wskazała ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.
– Dokładnie. – Pokiwał skwapliwie głową. – To się nawet dobrze składa, bo po zebraniach Flawius zawsze jest nieco roztargniony, więc tym łatwiej wciśniemy mu kit.
Uniosła brwi i przybrała sztywną, wyprostowaną pozę, z której nawet nie zdawała sobie sprawy.
– Charlie Weasley'u, jeśli sądzisz, że będę uczestniczyła w jakimkolwiek...
‒ Przestań, bo brzmisz jak moja matka – powiedział, kąciki warg drgały mu, jakby chciał powstrzymać się od uśmiechu.
Ściągnęła usta.
‒ Mówię serio ‒ Charlie naprawdę brzmiał dość poważnie. – Gdy dziewczyna, którą przeleciałeś przemawia do ciebie rodzicielskim tonem...
Miała szczera nadzieję, że tym razem się nie zarumieni.
‒ Myślałam, że to ja przeleciałam ciebie ‒ wyszeptała.
Dopiero gdy się zaśmiał, uświadomiła sobie, że to usłyszał.
‒ Nie przypisuj sobie całej zasługi, mała wojowniczko. – Nie zauważyła kiedy znalazł się tak blisko niej.
‒ Wysoki się znalazł ‒ burknęła, zażenowana całą sytuacją, a najbardziej że wszystkiego, swoim niepoważnym zachowaniem. Chyba trochę się bała, że ją podpuszcza, że się nią bawi i udaje tylko zainteresowanie. Że wypadnie śmiesznie, dziecinnie i zwyczajnie się wygłupi.
Jednak Charlie tylko wyciągnął dłoń i ostrożnie założył kosmyk włosów za jej ucho.
Odchrząknęła.
‒ Idziemy? ‒ zapytała, odsuwając się nieco od mężczyzny.
‒ Myślałem, że chcesz sprawdzić, kto tak naprawdę...
‒ Charlie...
‒ Ojej, okej, już zostawiam księżniczkę w spokoju. Nie ma zamku, nie ma... Aua... – Trąciła go łokciem, zanim zdążył dokończyć.

CZYTASZ
W Kraju Smoków - charlmione ZAKOŃCZONE
FanfictionPostcanon. Hermiona, wykonując ostatnią wolę zmarłego przyjaciela, jedzie do Rumunii. Gdy niespodziewanie wszystko wywraca się do góry nogami, znajdzie obok siebie kogoś, z kim wiele lat temu połączyła ją jedna, nocna przygoda. I smoki. Dużo smoków...