XII

2.1K 155 16
                                    

Chapter XII- You've seen their nightmares come alive

Harry siedział w swojej ławce, kreśląc różne rysunki piórem na pergaminie. Trwała historia magii, nauczyciel jak zawsze przynudzał, ciągle opowiadając o tym samym. Wybraniec tyle razy już słyszał jedną i tę samą opowieść, że zdążył zapamiętać z niej wszystkie szczegóły. Potter miał na początku nadzieje, że skoro jest już starszy, to będzie uczył się poważniejszych i ważniejszych tematów. Jego nadzieja znikła tak szybko, jak wszedł do klasy pierwszego dnia szkoły i usłyszał, że jednym z najważniejszych powodów buntów goblinów była próba kontrolowania Banku Gringotta przez czarodziei.

Westchnął cicho, zamazując jeden z wielu rysunków. Spojrzał znudzony na ducha, który wyglądał, jakby spał. Czy Binns zauważy, jeśli po prostu wyjdzie z jego lekcji? Nie wydawał się w ogóle zwracać na niego uwagi, opowiadając kolejną historię o wojnach goblinów jakby do siebie.

Nie miał jednak ochoty wpadać w kłopoty, gdyby to zrobił, więc westchnął jeszcze raz, wyjmując ze swojej torby czysty pergamin.

Spojrzał w okno, gdzie błonia pokrywały ciepłe promienie jesiennego słońca. Minęły trzy miesiące szkoły, dosłownie wszystko wyglądało tak, jak na pierwszym roku. Lekcje był tak samo nudne, chociaż nareszcie pozbył się lekcji latania. Nie musiał już codziennie znosić szeptów innych domów na jego temat. Na eliksirach nadal przerabiał teorie, chociaż coraz częściej Snape pozwalał mu warzyć jakiś eliksir.

Oczywiście kończyło się to tym samym, co zawsze.

Jedyną różnicą była obecność Toma, z którym rozmawiał codziennie, odkąd znalazł dziennik.

Potter po kilkunastu rozmowach i paru tygodniach zaczął uważać go za przyjaciela. Tom zawsze był przy nim kiedy coś się działo, chociaż co innego miał robić, kiedy był zamknięty w dzienniku. Harry nie wiedział, jak dokładnie to wygląda, kiedy ktoś jest zamknięty w przedmiocie, więc nie wiedział, czy jedyna atrakcja Riddle'a to rozmowy z nim.

Dowiedział się wielu przydatnych rzeczy od starszego chłopaka, który z chęcią się nimi dzielił. Tak naprawdę nauczył się od niego więcej, niż na — pożal się Merlinie — lekcjach, które prowadził Dumbledore.

Dyrektor nadal przerabiał informacje, jakby uważał magię niewerbalną za watę cukrową, albo inne słodkie cholerstwo. Próbował mydlić mu oczy wszystkimi jasnymi aspektami tej magii, wywodząc się, jaka to ona jest niesamowicie trudna, ale pożyteczna. Ani razu przez prawie półtora roku ich nauki nie wspomniał o tym, że jest zakazana i może zginąć, ucząc się jej. Nie powiedział nawet, że potrzeba zgody Ministra na praktykowanie jej.

Cóż, Harry podejrzewał, że on używać jej nie będzie.

Dumbledore mówił, że dopiero od trzeciego roku będzie chodził na normalne lekcje, razem z innymi. Jednak jak miałby to robić, skoro zostało już tak mało czasu, a on, oprócz tego jednego razu, kiedy Quirrell postanowił pokazać mu jego magię, nigdy jej nie używał?

Od Toma dowiedział się też informacji o magii niewerbalnej, które nie były zawarte w książkach, jakie dotychczas przeczytał. Nie lubił tej magii. Nie podobała mu się myśl, że może przez nią zginąć. Rozumiał, że może być to jedyny rodzaj magii, którą będzie mógł praktykować z jego niepełnosprawnością, ale całkowicie nie przypadła mu do gustu.

Wiele odpowiednio wykwalifikowanych czarodziei, którzy poświęcali całe swoje życie na nauczenie się jej, nie radzili sobie z tym i ginęli, zabici przez swoją własną magię. Wybraniec do tej pory dowiedział się wystarczająco o tej magii, aby uważać ją za niebywale niebezpieczną.

SillencioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz