XVIII

1.2K 90 18
                                    

Chapter XVIII- Their lips would be sealed shut

Spodziewał się tego. Wiedział, że tak właśnie się to skończy. Harry patrzył zmarnowanym wzrokiem na kraty, które jego wuj montował w małym oknie jego pokoju. Kilkanaście minut wcześniej męczył się ze zrobieniem trzech kłódek na drzwiach i drzwiczek dla psa, aby mogli dawać mu jedzenie.

Domyślił się, że Dursleyowie będą zamykać go na klucz w jego pokoju, a wychodzić będzie mógł tylko wtedy, kiedy będzie wykonywał ich prace domowe.

Minęły trzy dni od nieszczęśliwego wypadku z psem ciotki Marge. Oczywiście, tak jak myślał, Dursleyowie oskarżyli jego osobę o zamordowanie buldoga.

Tyle że on tego nie zrobił. Nie pamiętał, aby miał jakikolwiek związek z tym piekielnym psem. Zaczął przez to wariować. Czuł, że coś omijał, czegoś nie zauważał, a to sprawiało, że panikował jeszcze bardziej.

Dodatkowo jego panikę pogarszał fakt, że Tom mu nie odpowiadał. Jakby całkowicie zniknął. Potter pisał w dzienniku, litery znikały, ale nic nie pojawiało się w zamian.

Jego jedyna podpora przed kompletnym szaleństwem zniknęła, a on znowu został sam, z bólem przedzierającym się przez całe jego ciało.

Jakaś część jego cierpienia była spowodowana oparzeniami, jednak większość była spowodowana nieużywaniem magii. Takie były skutki niepoprawnego używania magii niewerbalnej.

Nie odczuwał tego tak bardzo, kiedy był w Hogwarcie, w końcu używał tej magii niemal codziennie. Jednak teraz, kiedy nie używał jej już ponad miesiąc, znalazła swoją drogę do powolnego odrywania się od jego ciała. Jeśli dalej tak pójdzie, cała magia zniknie z jego rdzenia, a on stanie się najzwyklejszym mugolem.

Nie mógł do tego dopuścić, ale wiedział, że nie może użyć żadnej magii, dopóki nie ma go w Hogwarcie.

Był przerażony.

Całkowicie przerażony tym, co się z nim dzieje.

Ostatnimi dniami jego jedynym odpoczynkiem był czas, który spędzał ze swoim wężem. Wybraniec czuł, jakby zwierzę stało się cichsze, nie rozmawiało już z nim i tylko czasami przychodziło oplątać się wokół jego nadgarstka. Zazwyczaj wąż spędzał czas schowany pod cienkim kocem na jego łóżku.

Nie miał pojęcia, co mogło spowodować zmianę nastawienia węża do jego osoby, chociaż czuł, że mogło mieć to związek z tajemniczym wypadkiem buldoga.

Potter podskoczył lekko, kiedy usłyszał zdziwiony krzyk Vernona. Przez jeszcze otwarte okno jego pokoju wleciała rudawa sowa, nosząc ze sobą list. Opuściła go na lekko zniszczone biurko i wyleciała tym samym oknem, strasząc przy tym jego wuja.

Harry przełknął głośno ślinę i podszedł niepewnie do listu, spodziewając się najgorszego.



Tego samego dnia, w gabinecie dyrektora Hogwartu, bardzo podobna sowa wleciała przez wielkie okiennice. Dyrektor schował swoje cytrynowe dropsy, aby nie pomyślała przypadkiem, aby się poczęstować i spoglądał z zaciekawieniem na przywiązany do jej nóżki list.

Dumbledore nie miał dużo rzeczy do zrobienia w ciągu wakacji. Oprócz — jak co roku — szukania nowego nauczyciela do Obrony Przed Czarną Magią, tak naprawdę nie robił nic. Jednak nie był to jeszcze na to czas.

Sowa mrugnęła na niego swoimi złotymi ślepiami i zrzuciła mu list na biurko, od razu zawracając i znikając w burzowych chmurach za oknem.

Albus spojrzał zainteresowany na list, a jego wesoły uśmiech powoli znikał, kiedy zdał sobie sprawę, że jest on z Ministerstwa Magii.

SillencioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz