III

4.9K 294 374
                                    

Chapter III- Forget all the things I hoped

Severus Snape był bardzo zapracowanym człowiekiem.

Żył jako podwójny szpieg, a nikt tak naprawdę nie wiedział, po której stronie stoi. Był odpowiedzialny za przekazywanie ważnych informacji, chociaż miał to do siebie, że większość zostawiał w swojej głowie. Kłamał w żywe oczy obydwóm stronom, zdradzając swoich przyjaciół, jeśli jakichkolwiek posiadał. Nikt go nie podejrzewał. Wszyscy żyli w przekonaniu, że jest szpiegiem tej drugiej strony, że można mu całkowicie ufać.

Był także nauczycielem w Hogwarcie, na życzenie Albusa Dumbledore'a. Musiał wytrzymywać kilkanaście godzin dziennie z małymi bachorami, które niszczyły jego pasje. Znosić rozmowy i wybuchające kociołki na jego lekcjach, powstrzymując się od przeklęcia połowy szkoły za głupotę.

Do tego dostąpił zaszczytu posiadania tytułu Mistrza Eliksirów, co można nazwać jego drugą pracą. Warzył eliksiry na zamówienie, kończące się leki do Skrzydła Szpitalnego oraz potrzebne mikstury do wojny. Wszystkie były niebywale skomplikowane i potrzebowały stałej kontroli. Nierzadko musiał spędzać po kilkanaście dni, szukając jednego składniku.

W całym swoim dorosłym życiu miał tyle wolnego czasu, co dyrektor Hogwartu mądrych pomysłów.

Warzył właśnie jedno z zamówień ze Śmiertelnego Nokturnu, kiedy usłyszał swój alarm na kominku. Założył go, kiedy tylko dostał pracę w Hogwarcie. Wolał nie mieć niezapowiedzianych gości, kiedy jego życie było zagrożone z każdej strony. Alarm sprawiał, że jego różdżka, którą zawsze miał przy sobie, stawała się gorąca, jednak nieparząca jego ręki, a także po pomieszczeniu rozlegał się cichy odgłos, jak obijanie o siebie szkła.

Westchnął zirytowany i doprowadził eliksir do momentu, kiedy może spokojnie stać na ogniu przez kilka godzin i zabezpieczył go od wszystkich bodźców, które mogły go uszkodzić. Spodziewał się, kogo mógł ujrzeć, a wizyta tej osoby w jego komnatach, zawsze kończyła się tak samo.

Albus najpierw zapraszał go na herbatkę, z tymi swoimi irytującymi gwiazdkami w oczach. Potem musiał tracić czas na wchodzeniu na jedną z wielu wież Hogwartu, wypowiadać kolejne beznadziejne słowa, które dyrektor postanowił ustawić na swoje hasło i wytrzymywać półgodziny bezsensownej paplaniny starca, zanim ten doszedłby do sedna. Jednym słowem — nieprzyjemnie.

 Kiedy mężczyzna wszedł do salonu, w kominku palił się zielony ogień, a Dumbledore patrzył na niego z migoczącymi oczami. Severus skrzywił się wewnętrznie. Wiedział, że Albus powie coś, co zniszczy mu cały dzień, a przynajmniej jego pół. Widząc jego zaciętą twarz i dziwną determinację, która zdecydowanie była za duża jak na jego wiek, mógł się domyślić, że chodziło o rycerzyka jasnej strony.

Bo o kogo innego by chodziło, jeśli nie o niesamowitego wybrańca, który trafił do Slytherinu, a na dodatek był niemową? Swoją drogą, nie miał pojęcia, w jaki sposób Albus się o tym dowiedział.

— Ach, Severusie, przyjdź do mojego gabinetu. W trybie natychmiastowym, gdybyś mógł.

Nie było tak źle. Przynajmniej na razie. Snape wiedząc, że daleko temu było do prośby poczciwego dyrektora, zerknął tylko na swoje eliksiry i ruszył do gabinetu starca.

Wbrew temu, co Dumbledore myślał, trudno było natychmiastowo przejść z samych głębin lochu do jednej z najwyższych wież Hogwartu. Oczywiście nie dla samego Albusa, dyrektor pozwolił sobie ułatwić życie i aportować się na terenie szkoły. Severus jakoś nie wyobrażał sobie ponad stuletniego starca w niebywale abstrakcyjnych sukniach biegającego po korytarz jak jakiś pierwszoroczny gryfon.

SillencioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz