ᖇOᗪᘔIᗩł ᗪᘔIᗴՏIĄTY - "ᒍᗩK ᗰYŚᒪIՏᘔ, ᑕO ᙭ᗩᐯIᗴᖇ ᗷY ᘔᖇOᗷIŁ ᗪᒪᗩ ՏᗯOᒍᗴᒍ ՏIOՏTᖇY?"

494 24 3
                                    

Od tamtego zdarzenia Byron zachowuje się jakby nic się nie stało, a ja nadal u niego mieszkam. Do tego niby turnieju zostały dwa dni. Nie wiem co o tym myśleć, znaczy wiem, że Love wie coś o tym turnieju, ale nie chce mi powiedzieć.

Właśnie szykujemy się na trening. Weszłam do naszego tym czasowo wspólnego pokoju i zobaczyłam chłopaka pijącego coś z bidonu. Gdy mnie zobaczył, od razu to schował.

- O, hej Yumi. Po co przyszłaś? - zapytał zakłopotany, chowając bidon z plecami.

- Co to było? - chłopak chyba nie zrozumiał, bo posłał mi pytające spojrzenie - To co piłeś - sprostowałam.

- Zwykła woda - wyjaśnił, ale rzecz jasna nie uwierzyłam mu. Wtedy przypomniałam sobie jego słowa:

- Zrozumiałem jakim błędem była Boska Woda i już nigdy nie wezmę tego świństwa do ust!

Boska Woda, to musi być Boska Woda. Oszust, mówił, że już więcej jej nie tknie!

- To Boska Woda, piłeś Boską Wodę! - krzyknęłam ze złością w głosie. Poczułam się oszukana, jakby nie patrzeć jestem w jakiś sposób częścią tej drużyny. W prawdzie nie jestem do końca pewna czym jest Boska Woda, ale sądząc po reakcji Marka, niczym dobrym.

- To nie Twoja sprawa - powiedział szorstko i wyszedł z pomieszczenia. Zabolało, a myślałam, że mogę być dla niego ważna. Jestem głupia! Pewnie On mnie tylko do czegoś potrzebuje! Jakim cudem taki buc stał się dla mnie ważny?

Wyszłam z pokoju, ale blondyna już nie było w mieszkaniu. Pewnie już wyszedł. Również udałam i do wyjścia i po kilkunastu minutach byłam na treningu. Usiadłam obok menagerek, cały czas się zastanawiając, co z moim po południowym treningiem z Lovem. My... chyba się pokłóciliśmy. Nie spodobało mu się to, że tak dociekałam co pił. Ale mógł nie oszukiwać drużyny! Jednak nie zamierzam mówić nikomu z drużynie o powrocie Boskiej Wody, czuję, że nie powinnam.

Przez cały trening patrzyłam na Lova, jest dla mnie tak bliski, a tak daleki. Zaczęłam się zastanawiać co bym powiedziała, gdyby ktoś się mnie zapytał, czy czuje coś do Lova. Czy coś do niego czuje? To... skomplikowane... jest mi bliski, ale... zdaje sobie sprawę, że On mnie do czegoś potrzebuje. Nie traktuje naszej relacji na poważnie. Ja też chciałam się do niego zbliżyć, żeby dowiedzieć się co On planuje, dlatego nie jestem od niego lepsza, jednak ja traktuję to co między nami jest na poważnie, a On nie. Zaczęło mi naprawdę na nim zależeć. Może to, że coś do niego czuje to za dużo powiedziane, ale napewno nie jest mi obojętny. Nie wiem, może się zauroczyłam? Mam nadzieję, bo to by oznaczało, że to minie, a Byron nie traktuje mnie na poważnie.

Trening się skończył, jednak nie bardzo wiem co się na nim działo, bo przez cały czas patrzyłam nieobecnym wzrokiem na blondyna. Xavier chyba zauważył, że coś ze mną nie tak, bo do mnie podszedł.

- Chodź, przejdziemy się - powiedział, lekko się uśmiechając i podał mi ręke. Wstałam, chwytając rękę brata. No właśnie... brata, to chyba tak powinnam go teraz nazywać.

Poszliśmy do parku w pobliżu boiska. Przez chwilę szliśmy w ciszy, ale Xavier ją szybko przerwał.

- Co się stało? - zapytał, w jego głosie wyczułam zmartwienie, jednak nie przerzucił wzroku na mnie.

- Co? A, nie nic - odpowiedziałam jak najbardziej neutralnym głosem, jednak i tak zabrzmiało to smutno.

- Nie kłam, jestem twoim bliźniakiem, mnie nie odszukasz - spojrzał na mnie srogim, ale i zmartwionym wzrokiem.

Opowiedziałam mu o tym co się stało między mną, a moimi nie rodzicami i o tym, że nie mam teraz gdzie mieszkać, a raczej, że mieszkam tym czasowo u Byrona. Oczywiście nie wspominałam o incydencie z Boską Wodą.

- Nie chodzi o rodziców, prawda?

Ten chłopak przejrzał mnie na wylot, ale to może i lepiej, bo nie jestem teraz sama.

- Masz rację, nie chodzi tylko o rodziców - spojrzał na mnie, mając nadzieję, że powiem coś więcej - Chodzi też o Byrona - dodałam trochę speszona.

- Czujesz coś do niego? - usłyszałam pytanie, które jeszcze nie dawno zadawałam sobie w myślach.

- Nie, nie sądzę. Ale napewno nie jest mi obojętny - wyznałam szczerze - Niestety wiem, że nic dla niego nie znaczę, potrzebuje mnie do czegoś, czuję to.

- Może wcale tak nie jest? Może tylko to sobie wmawiasz, bo dla niego też nie jesteś obojętna - mówił, we mnie powoli wstąpiła nowa nadzieja. Może faktycznie tylko to sobie wmawiam?

- Dzięki, Xav. Wracajmy już.

Zzwróciliśmy i kilka minut później byliśmy na boisku. Zostało tam kilka osób, a Byron już odchodził. Szybko do niego podbiegłam.

- Nasz trening nadal aktualny? - zapytałam z uśmiechem, chłopak mruknął coś na potwierdzenie i odszedł. Dlaczego stał się dla mnie taki oziębły?

Nagle poczułam czyjeś ręce owijające się wokół mojej talii. Lekko się wzdrygnęłam.

- Nie bój się, to tylko ja - usłyszałam spokojny i figlarski głos Caleba. Nie spodobał mi się ten jego gest, od dawna przyzwyczaiłam się do dotyku Byrona, tylko jego - Nie płacz za nim, nie warto - dodał, widząc jak cały czas patrzę na odchodzącego blondyna.

- Zostaw mnie, wcale nie płacze - powiedziałam zupełnie poważnie, odpychając chłopaka od siebie. Nie wiem dlaczego, ale teraz liczy się tylko On, Byron...

~ Byron ~

Odszedłem już sporo od boiska, nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnąłem go z torby i sprawdziłem kto dzwoni, Matthew.

- Tak? - zapytałem, gdy odebrałem połączenie.

- Zdobyłeś już tego sojusznika? - zapytał tym przerażającym, odziedziczonym od ojca, głosem.

Nerwowo przgryzłem wargę, aż poczułem smak krwi. Wziąłem głęboki wdech i zapytałem:

- Jest Pan tam gdzie zawsze?

- Tak.

- Zaraz tam będę - oznajmiłem, i nie czekając na żadną reakcje ze strony mężczyzny, rozłączyłem się.

Szybko poszedłem do Liceum Zeusa, szkoły, której On jest teraz dyrektorem. Ma tam swoje biuro. Po kilkunastu minutach byłem na miejscu. Z towarzyszącą mi wielką niepewnością, wszedłem do starej szkoły. Skierowałem się do jego gabinetu i wszedłem do niego bez pukania.

- Puka się! - wściekł się, ale ja się nie przyjąłem. Powód dla którego tu jestem, jest o wiele poważniejszy.

- Mniejsza, mam sprawę - powiedziałem szybko, lekceważąc jego niezadowolenie.

- Jaką? - zapytał, jednak dalej niezadowolony, ale tym razem z mojej obecności w tym miejscu. Ponownie wziąłem głęboki wdech. Jak nie teraz, to nigdy. W końcu muszę mu się sprzeciwić.

- Zrywam umowę, już nie chcę z Panem współpracować - oznajmiłem, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, Dark zaczął się śmiać - Co? - dodałem zirytowany, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.

- Ty chyba o czymś nie wiesz, mi nie można się przeciwstawiać, inaczej może stać się coś bardzo złego - wyjaśnił, bardzo pewny siebie, cały czas zadowolony ze swoich możliwości - To jak, masz tego sojusznika, czy nie?

- Nie, znaczy prawie mam. Ona... - nie dokończyłem, bo Matt mi przerwał.

- Ona? - zapytał zaintrygowany tym, że to nie chłopak, a dziewczyna.

- Tak, to Yumiko Hi... Foster - dodałem, jednak z jej prawdziwym nazwiskiem. Może nie rozpozna o kogo naprawdę chodzi.

- Hmm, Foster, tak? Jak myślisz, co Xavier by zrobił dla swojej siostry? - zapytał przebiegle, a w moim gardle stanęła gula. Już się boję tego, co się niedługo ma wydarzyć.

Zbuntowany Anioł || Inazuma Eleven✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz