Kłótnia

198 19 1
                                    

- Nie wiem czy to dobry pomysł, żeby zaufać magom - powiedział Jerr kiedy wracaliśmy do domu.

- Wciąż tu jestem - odparł Ian z tylnego siedzenia.

- Porozmawiamy w domu - dodałam.

- Brzmicie jak stare małżeństwo. - skitował Ian.

- Zamknij się - rzuciliśmy jednocześnie.

Kiedy odstawiliśmy Iana pojechaliśmy do mnie. Abigail czekała na mnie z kolacją. Raz w tygodniu umawiałyśmy się na wspólny wieczór, zupełnie zapomniałam, że to akurat dzisiaj. Szlag.

- Witaj Aby. - rzucił Jerr zanim zdążyłam się odezwać.

- Siadjcie, zrobiłam zapiekanę z brokułami. - rzuciła uśmiechnięta.

Posłałam Jeremiemu pytające spojrzenie. W odpowiedzi dostałam jedynie szeroki uśmiech. Miło, moja ciotka kumpluje się z moim... Właściwie kim moim? Kolegą, pomocnikiem?

- Niestety, nie mogę dzisiaj zostać długo. - powiedziała ciotka stawiając naczynie na stole.- dzwonili ze szpitala, Dracon może odzyskać świadomość, muszę to sprawdzić.

- Jak to może odzyskać? - zapytałam ucieszona.

- Jego mózg znowu wykazuje funkcje życiowe. - wzruszyła ramionami.

Kolacja przebiegła szybko, więc miałam więcej czasu na dyskusje z Jeremym. Mimo, że wcale nie znalismy się długo, był teraz moim jedynym przyjacielem. Fakt, odbudowałam więzi z Megan, ale jej nie mogłam o niczym powiedzieć.

- Dlaczego nie ufasz magom? - spytałam kiedy sprzątaliśmy po kolacji.

- Bo trochę ich już znam. Oni nie mają w zwyczaju dotrzymywać obietnic, wydaje im się, że wszystko mogą.- odpowiedział.

- Myślisz, że jeśli pomoge ojcu, mogą mnie oszukać?

- Myślę, że dla nich to czy mu pomożesz to tylko wymówka, aby dostać kolejnego w swoje szeregi. Kiedy pozyskasz jego moc staniesz się silniejsza, a to dla nich istotne.

- Jeżeli tak to będę w stanie sobie z nimi poradzić.

W tym momencie stało się coś dziwnego. Talerz, który trzymałam w ręku pękł mi na kilka małych kawałków i jedna z jego części wbiła mi się w ręke. Wyszarpnęłam ja szybko, puki szok blokował moje odczuwanie bólu. W jednej chwili Jeremy znalazł się przy mnie, odkręcił zimną wodą i umieścił miją dłoń pod strumieniem. Nie zważał na pragnienie, które nim zawładnęło. Jego blada twarz i czarne oczy patrzyły na różowy strumień spływający w zlewie.

- Cholera, cholera, cholera - cedził gardłowym głosem przez zaciśnięte zęby.- Zwariowałaś?

- Spokojnie Jerr - starałam się, aby mój głos brzmiał pewnie - poradzisz sobie z tym.

- Jak boga kocham, jesteś głupsza niż wyglądasz - pokręcił głową z niedowierzaniem i puścił moją rękę. - Idź na górę, i coś z tym zrób, zanim ja zrobię coś z Tobą, tej krwi jest zbyt wiele.

Nie chciałam się przekonywać na własnej skórze o tym, czy mówi prawdę. Ruszyłam więc biegiem po schodach starając się nie nabrudzić. Woda utleniona zmiejszyła przepływ krwi i odkaziła ranę. Dokładnie w chwili, kiedy miałam nakleić plaster do łazienki wpadł Jeremy. Jego twarz wyglądała normalnie, ale i tak przeraził mnie nie na żarty.

- Serio? Upadłaś na głowę? - warknął.

- To nie moja wina! - broniłam się.

- Mogłem Ci zrobić krzywdę! - krzyknął.

- Nie - pokręciłam głową - wiem, że byś tego nie zrobił. Jesteś opanowany, pamiętasz?

- Nadal jestem wampirem, pamiętasz? Zabijałem ludzi z powodu mniejszej ilości krwi, więc nie bredź mi o samokontroli, bo to moja najsłabsza strona.

To wyznanie tak mną wstrząsnęło, że zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić. Spojrzałam na podłogę na którą skapywała krew z mojej nadal niezaklejonej rany. Zanim zdążyłam pomyśleć co właściwie chcę zrobić podeszłam do Jeremiego i wspinając się na palce wyszeptałam mu do ucha ' To nie Ty. Wiem, że NIC mi nie zrobisz '. I zanim zdążył zareagować przycisnęłam dłoń do jego ust. Natychmiast jego oczy zaszły czernią a twarz straciła kolory. Przez chwilę zlizywał ciepły płyn z mojej dłoni, wysysał ją ze mnie malutkimi łyczkami a mnie ogarniała rozkosz. To było zdecydowanie najlepsze uczucie jakie mogłabym sobie wyobrazić. Ogarnęło mnie ciepło a po calym ciele rozeszły się wibracje, miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę, każdy element mojego ciała pragnął przylgnąć do niego bliżej. Zanim jednak zdążyłam zrobić coś głupszego, o ile tylko jest to możliwe, Jeremy otrząsnął się. Oderwał się od mojej dłoni, ale zanim zdążył zupełnie odzyskać nad sobą panowanie złapał mnie za szyje i z prędkością światła rzucił o przeciwległą ścianę. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam przed utratą świadomości była przerażona twarz uciekającego Jeremiego. Otrząsnęłam się i spróbowałam podnieść, ale ból w lewej nodze skutecznie mi to uniemożliwił. Na czworaka więc ruszyłam do mojego pokoju. Zabrałam piżamę i wróciłam do łazienki. Sprzątnęłam bałagan jakiego narobiłam i weszłam do wanny. Ciepła kąpiel zwróciła mi zdrowy rozsądek. Po przemyśleniu sprawy w głowie kołatały mi na zmianę dwie myśli  "Jeremy będzie wkurzony. Leah, jesteś kompletną kretynką!"

Kiedy wróciłam do pokoju na szafce nocnej leżała kartka papieru. Wystarczyło, że rzuciłam na nią okiem a od razu wiedzialam kto jest autorem. Kiedy zapoznałam się z treścią kłębiło się we mnie kilka sprzecznych uczuć - od absolutnego wkurzenia po totalną rozpacz. Zanim zorientowałam się co się dzieję leżałam wtulona w poduszkę łkając jak małe dziecko. Treść listu głosiła :

Sądziłem, że mas choć odrobinę oleju w głowie. Jeśli nawet tam była musiała się ulotnić w chwili poznania Twoich pobartumców - tylko magowie mogą być na tyle głupi, żeby wkurzyć wampira. I wiesz co? Nie będzie lepiej, Twoja głupota widocznie się pogłębia, nie cofa. To był najbardziej debilny pomysł na jaki można było wpaść - nawet jak na Ciebie. Nie sądziłem, ze znajomość z Tobą może być tak nieodpowiedzialna. Widocznie ponad dwieście lat życia nie nauczyło mnie niczego. Mam nadzieję, ze kiedy osiodłasz moc będziesz umiała się nią odpowiednio posłuzyc, bo z takim parciem na śmierć daleko nie zajdziesz. Nie szukaj ze mną kontaktu, nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. Od dzisiaj się nie znamy, przynajmniej dopóki nie zmądrzejesz. Mam nadzieję, że zrozumiałaś chociaż to, bo jak widzę z pojęciem podstawowych zasad egzystencji masz duże problemy. Zapisz sobie na lustrze i powtarzaj jak mantrę " Nie prowokuj wampirów - zwłaszcza, kiedy w grę wchodzi krew " To może Ci kiedyś uratować życie.

Jedyne co pozostało mi po przeczytaniu tego listu i dojściu do wniosku, że teraz mój jedyny przyjaciel ma mnie za kompletną kretynkę była myśl, że Jeremy mnie opuścił. Znowu zostałam sama.

NowicjuszkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz