Zmiana decyzji

181 17 2
                                    

Poczułam jak przez moje ciało przelewa się fala ciepła i uderzenia mocy. Ogarnęła mnie euforia i tak niewyobrażalna siła, że postanowiłam otworzyć oczy. To było niesamowite uczucie. Jakby zachodziła w Tobie jakaś poważna zmiana, której nikt nie może dostrzec. Nikt poza Tobą. Spojrzałam w dół na mojego ojca. Spoglądał na mnie tymi samymi oczami, którymi ja patrzyłam na niego. Kąciki moich ust uniosły się lekko w słabym pół uśmiechu. Ojciec uniósł delikatnie dłoń leżącą na splocie słonecznym i kiwnął na mnie palcami, prosząc abym się przybliżyła. Nachyliłam się najniżej jak mogłam i przystawiłam ucho do jego ust. Usłyszałan świszczący oddech przerywany pojedyńczymi wyrazami.

- TO nie Twoja... Matka... Odeszła... To ja ją... Zostawiłem. - wychrypiał.

-Nie- pokręciłam przecząco głową- Drake mówił...

-Drake kłamał - powiedział tak cicho, że nie byłam pewna, czy dobrze go zrozumiałam.- Zrobił to.. Bo potrzebuje Twojej... Pomocy, a... Inczej, nie pomogłabyś mi.

Spojrzałam na niego nienawistnym wzrokiem. Wyszeptałam 'Nienawidzę Cię' i chcąc się go jak najszybciej pozbyć zaczęłam pobierać jego magię szybciej. Po chwili jednak wpadłam na inny pomysł. Oderwałam od niego ręce i odskoczyłam do tyłu przewracając Kate, które jeszcze nie była świadoma co się dzieje.

- Mam nadzieję, że będziesz cierpiał przynajmniej tak jak ja. - rzuciłam i odwróciłam się w kierunku drzwi.

- Leah, to jeszcze nie wszystko - powiedział zdziwiony Ian.

-Ona nie ma zamiaru kończyć - powiedzial Drake kiedy z powrotem się odwróciłam. - Okłamała nas.

-Nie-warknęłam- to Ty mnie okłamałeś.

Ian rzucił się na pomoc Kate, która próbowała pobrać resztki mocy od mojego ojca. Dziewczyna była zbyt słaba, aby poradzić sobie z tym sama.

-Nie wiesz z kim zadzierasz.-syknąl Drake i jednym skinieniem głowy kazał pozostałej dwójce w czerwonych pelerynach mnie zaatakować. Poczułam pod skóra drapanie, jakby moja magia chciala sie wydostac.

-Trenowałam Ju-jitsu.- odparłam niepewna jak wiele mocy w sobie mam i czy będe umiała odpowiednio jej użyć.

-Myślisz, że to może Ci pomóc?-zaśmiała się Kira.

Przylgnęli do mnie w jednym momencie, chcąc odebrać mi magię. Zareagowałam natychmiast. Wykręciłam chłopakowi rękę powodując, że momentalnie leżał na podłodze zwrócony twarzą do podłogi. Dziewczyna, która rzuciła się na mnie od tyłu otrzymała silny cios w głowe tracasc świadomość. Najpierw zajęłam się chłopakiem. Przyłożyłam mu rękę do czoła zabierając mu niemal jedną trzecią mocy. Kiedy chłopak opadał z sił sięgnęłam po rękę dziewczyny i wyssałam z niej moc, pozostawiając tylko tyle, żeby starczyło na przeżycie. Powoli wstałam nie wiedząc jak moje ciało zareaguje na taką dawkę nowej mocy. Poczułam tylko drętwienie w całym ciele, ale nic więcej się nie wydarzyło. Powoli zaczęłam się cofać do drzwi.

-Myślisz, że puszczę Ci to płazem? -zagrzmiał Drake idąc w moim kierunku.

-Właściwie.. Ja tak myślę.- odpowiedział mu głoss zza mnie.

Nie musiałam się odwracać, żeby wiedziec kto był autorem tego przepełnionego pewnością siebie głosu.

-Myślę też, że nic jej nie zrobisz, bo to Ty jesteś wszystkiemu winien. Do niczego by nie doszło, gdybyś nie był kłamczuchem. Myslę też, że całkowicie się ze mną zgadzasz, bo nie chcesz, aby w Twoim mieście pojawiła sie pełna horda wampirów, którzy w dodatku żywią się ludzką krwią, a nie syntetyczną, mam racje?- zapytał z zawadiackim uśmiechem unoszac na zmianę obie brwi do gory.

- Zabieraj ją stąd i niech jej więcej nie widzę na oczy - wycedził przez zaciśniete zęby- zanim zmienie zdanie.

Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam wybiegając z arkady była leżąca obok marmurowego atołu Kaitleen, zasapany Ian i mój ojciec, którego ciało pokrywał rosnący w okół bluszcz. Wygląda na to, że jego życie dobiegło końca i wcale nie musiał cierpieć. A już na pewno nie tyle co ja.

Zanim dotarliśmy do samochodu byłam cała zapłakana. Natłok dzisiejszych wydarzeń zupełnie mnie przerósł. To było ponad moje siły. Co mi strzeliło do łba, żeby w ogóle się na to zgadzać?

Dopiero kiedy dojechaliśmy do domu postanowiłam oderwać głowę od deski rozdzielczej, o ktorą byłam oparta całą drogę. Spuchniętymi oczami spojrzałam na Jeremiego, który spoglądał w przestrzeń przed sobą. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.

-Przepraszam- powiedziałam najpierw- I dziękuję.

- Myślę, że powinnaś już pójść- odpowiedział beznamiętnie.

- Jerr, ja.. - zaczęłam.

- Nie Leah- przerwał mi - nie chcę niczego słuchać. W ciągu jednego tygodnia dwukrotnie wpakowałaś się w śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie chcę słuchać o tym, co Cię do tego popchnęło. Jesteś absolutnie najgłupszą dziewczyną jaką dane mi było spotkać. Skoro masz z głowy magów możesz sobie spokojnie wrócić do swojego ludzkiego życia i skupić się na nauce, tak jak powinnaś. Skoro już nic Ci nie grozi, muszę to zrobić - jego źrenice się zwężyły a ja poczułam w głowie wibracje. - od dzisiaj jestem tylko Twoim wspólnikiem na biologii. Rozmawialiśmy kilka razy, ale się nie lubimy. Podwiozłem Cię do domu, bo prawie wpadłaś mi pod samochód. Nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego i unikasz mnie jak ognia, rozumiesz? - zapytał a jego źrenice wróciły do normalnych rozmiarów.

-Tak- opdpowiedziałam spokojnie i potrząsnęłam głową, aby pozbyć się tych okropnych wibracji.

- Więc kim jestem i co tutaj robię? - dodał.

- Siedzimy razem na biologii, podwiozłeś mnie, bo prawie wpadłam Ci pod samochód - powtórzyłam jego słowa. - Dzięki, pójdę już.

Wróciłam do domu i przez okno w kuchni patrzyłam na samochód odjeżdżający  z naszego parkingu. Jeremy odjechał pozostawiając mnie samą ze zmartwieniami dotyczącymi magów. Nieświadom tego, jak bardzo mnie zranił.

NowicjuszkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz