Poznanie

343 36 2
                                    

-Leah, hej. - Jeremy podbiegl do mnie na korytarzu zaraz po zakonczeniu lekcji.

- Jeremy hej. Nie mam ochoty z Toba gadac. Nie , nie musisz przepraszac, przyzwyczailam sie iuz, ze ludzie to dupki. Nie musisz byc mily ani okazywać mi aktu łaski , daruj sobie, koniec rozmowy, hej!

-Stój narwańcu! -złapał mnie za rękę - Nie zamierzam Cie przepraszać , okazywac łaski ani nic z tych rzeczy. Po prostu wybiegłaś z klasy jak oparzona i... Zapomniałaś torby, a myślę, że w szkole to dość przydatny przedmiot, wiec cóż, postanowiłem Ci go oddać. - Zawiesił mi torbę na ramię i odszedł.

Ruszył w przeciwną stronę korytarza śmiejąc się cichym, gardłowym smiechem. A ja stałam tam nadal, dłuższą chwilę płonąc ze wstydu i pragnac zapaść się pod ziemie.

Do konca tygodnia nie mialam juz biologi wiec spotkanie z Jeremym bylo niemozliwe. Postanowilam go unikac, ale to nie powstrzymywalo mnie przed tym, zeby zjawiac sie, niby zupelnie przypadkiem we wszystkich miejscach, w ktorych on moglby byc.

W środę po południu dostałam wiadomość od Megan. Kiedyś byłyśmy przyjaciólkami, ale od smierci mamy zaniechalam kontaktow nawet z nia, mimo, ze Meg probowala sie zblizyc do mnie milion razy. Dotychczas, choc minelo juz prawie trzy miesiace, kiedy na siebie wpadalysmy, zachowywala jak jak gdyby nigdy nic. Megan jest kapitanem druzyny cherllederek, wiec zna ja cala szkola, wiec na pewno wszyscy sa zaproszeni. A skoro wszyscy sa zaproszeni , na pewno bedzie tam Jerr. Cóż. Chyba pora się przełamać i wyjść do ludzi.

Kiedy nadszedł piątkowy wieczór okazalo sie, ze wyjscie nie jest wcale takim dobrym pomyslem, a jednym z pierwszych powodow, ktore mi o tym przypomnialy byl brak stroju. Po godzinie medytacji nad szafą zdecydowalam sie na czarne cygarentki, vansy i błękitną tiulową koszulę. Rany, mam wrażeniem jakbym przespała poł dekady. Czy tak się jeszcze ubiera na domówki?

Kiedy tylko weszłam do domu Megan ta od razu rzuciła mi się na szyje.

-Leah! Jak cudownie, że jesteś! - wrzeszczała mi do ucha- tak bardzo za Tobą tęskniłam! Przepraszam Cię, za wszystko, ale najbardziej za to, że mnie przy Tobie nie było!

- Meg! -roześmiałam się. Poczułam ogromną ulgę, bo wiedziałam, ze to nadal ta sama osoba, i ze tak naprawde tylko ona mi teraz została. - To ja Cie przepraszam! Tak strasznie mi głupio!

- Mam Ci tyle do powiedzenia! Ta impreza nie jest bez powodu! Pamietasz jak kiedyś opowiadałam Ci, że mam brata, ktorego mama urodzila, majac szesnascie lat? Odnalaz sie! Chodz przedstawie Cie, a pozniej pogadamy! Tak sie ciesze, Leah! Nawet nie wiesz jak marzylam, zeby znowu byl najpopularniejsza dziewczyna w szkole, razem z Toba! Bez Ciebie to nie to samo, serio.. Och, tam jest, chodz - paplała ciągnąc mnie za reke.- Ian, to jest Leah, moja przyjaciolka.

-Leah - Ian wypowiedział to imię jakby było najcenniejszym skarbem. Spojrzałam na niego i byłam pewna, że za chwilę utonę w zieleni jego oczu.

Chłopak miał ciemną karnacje i jasno brązowe włosy. Był ode mnie sporo wyższy, ale to nic nowego przy 168 cm wzrostu cięzko było o kogoś niższego. Jego spojrzenie mnie zahipnotyzowalo i dopiero po chwili przypomnialam sobie, ze powinnam odpowiedziec.

- Ian -podałam mu ręke - bardzo mi miło. Slyszalam o Tobie od kiedy znam Meg, mama caly czas opowiadala, o mlodosci, ale.. Przepraszam, ze spytam. Czy nie jestes troche, no wiesz.. Za stary?

- za stary?- rozesmial sie - to najgorszy komplemant jaki uslyszalem. Mysle, ze dojrzały, byłby odpowiedniejszym określeniem.

- No coz, nie wygladasz mi na dziewietnastolatka. - wzruszylqm ramionami.

-Właściwie, mam dwadziescia szesc lat - usmiechnal sie - i jesli nie masz nic przeciwko tanczeniu ze staruchem, mozna? - wyciagnał ręke w moja strone.

Zanim zdazylam przemyslec sprawe moja dlon juz lezala na jego. Odwrocilam sie, by spojrzec na Megan, ale najwidoczniej przeoczylam jej odejscie. Taniec z Ianem byl najnaturalniejsza rzecza pod sloncem. Mialam wrazenie, ze tancze z mistrzem parkietu. To zabawne, bo przeciez to ja zwykle bylam jego mistrzynia.

- Swietnie tanczysz. - zagadnelam- konczyles jakis kurs?

- Woli ścisłosci, nienawidze tanczyc- wybuchnął śmiechem.

- Nie wygladasz. - Odpowiedzialam usmiechem.

Reszte wieczoru spedzilam rozmawiajac z nim. Zupelnie zapomnialam jaki byl prawdziwy powod mojej obecnosci na tej imprezie, ale kiedy Ian zaprosil mnie nastepnego dnia na lunch i spytal o numer telefonu stracilo to znaczenie. Dopiero kiedy zbieralan sie do wyjscia a Ian odprowadzial mnie do drzwi, przypomnialam sobie o istnieni Jeremiego. Wlasciwie ciezko bylo sobie nie przypomniec, bo kiedy na niego wpadlam zatoczylam sie i omal nie spadlam ze schodow. Niemal w jednej chwili żlapali mnie za rece, Ian za jedna , Jeremy za druga, ratujac mnie przed upadkiem.

- Okej to bylo dziwne. - rozesmialam sie.

-Leah - zagadnął Jeremy, jakby nie zauwazyl Iana - Nie wiedzialem, ze tu bedziesz.

- Niespodzianka, niestety wlasnie wychodze, wiec raczej nie ma szans, na zabawe - nie wiedzialam gdzie sie podziala moja nabyta niesmialosc.

- To bez znaczenia, bo ja tez wlasnie wychodze, podwiezc Cie?

- Byłoby super, tylko sie pozegnam. - odwrocilam sie do Iana - przy okazji to moj przyjaciel Ian, Ian to Jeremy.

- Witaj, stary - Jeremy wyciagnal reke do Iana , ale ten tylko spojrzal na nia i odwrocil z powrotem w moja strone.

- Do jutra Leah - i odszedl jakgdyby nigdy nic.

-To dopiero było dziwne. - Jeremy odwrocil sie i ruszyl do samochodu. - Lepiej sie pospiesz, zanim zmienie zdanie.

Co do cholery bylo nie tak z tym chłopakiem?

NowicjuszkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz