Zostaliśmy w sali. Tylko my i pani Krzysiak, która kazała nam poczekać, aż reszta wyjdzie z sali. Podeszliśmy do biurka i stanęliśmy na przeciwko jej krzesła. Złożyłam dłonie za plecami, aby ukryć ich drżenie. Normalnie schowałabym je w kieszeniach, ale tym razem naprawdę nie wypadało. Kobieta obróciła twarz w naszą stronę, demonstrując przy tym głębokie zmarszczki wokół piwnych oczu. Jej lodowate spojrzenie przyprawiło mnie o ciarki i gdyby nie Marcel, możliwe że nie wytrzymałabym tej presji.
― Powinnam wam wpisać punkty ujemne. Język polski ma wiele pięknych, dosadnych wyrażeń, bardziej adekwatnych niż te, których użyłeś. Mało tego, korzystanie z telefonu na lekcji jest surowo zabronione. Zawsze miałam was za przyzwoitych i kulturalnych uczniów... zawiodłam się na was.
― Bardzo przepraszamy pani profesor. To się nie powtórzy. ― Marcel z pokorą pokiwał głową.
― Kultura to podstawa, zapamiętajcie to! Nie trzymam was dłużej, możecie iść.
Nie wiedziałam, co ostatecznie postanowiła zrobić z uwagami. Musieliśmy poczekać. Minęliśmy salę fizyczną i wąskie przejście prowadzące do schodów. Marcel złapał mnie za dłoń i pociągnął w kierunku okien. Omal nie potknęłam się na pierwszym stopniu i poleciałam w dół. Serce ścisnęło mi się na widok zatroskanego wzroku chłopaka. Jego wargi lekko drżały, na policzkach pojawił się rumieniec, a palce dalej oplatały moją kostkę.
― Powiesz mi w końcu o co chodzi?
― O nic. To drobiazg ― skłamałam, niepewnie przygryzając policzek.
― Drobiazg? ― Spojrzał na mnie spod uniesionych brwi i cicho chrząknął pod nosem. ― Przecież widziałem...
Zniżyłam wzrok na kremowe linoleum, brudne od licznych par butów. Sformułowanie odpowiedzi przerosło moje możliwości, wzruszyłam tylko ramionami, licząc, że to mu wystarczy.
― Możemy się przejść po lekcjach?
Zgodziłam się, choć wizja spaceru po mieście nie wyglądała za dobrze... Samo myślenie o niej przyprawiało mnie o zawroty głowy. Co ja mu powiem?
Przez pięć godzin siedziałam nieobecna w ławce, nie słuchałam nauczycieli, a jedyne notatki jakie zrobiłam, ograniczyły się do zapisania tematu. Myślami krążyłam wokół SMS-ów. To dziwne uczucie... Przez ostatnie trzy lata uciekałam od prawdy tylko po to, aby teraz analizować wszystko od nowa. Miałam tego dość. Już nie raz wspominałam tamten dzień i zawsze kończyło się to tak samo... bólem, wyrzutami sumienia i strachem.
Czekałam przed szkołą, stresując się za każdym razem, gdy ktoś opuszczał budynek. Słońce oświetlało tylko czubek wysokiego gmachu, a ptaki leciały wysoko ponad miastem, energicznie machając skrzydłami. Skuliłam ramiona i poprawiłam kołnierz kurtki, chcąc bardziej osłonić się przed wiatrem. Marcel wybiegł dopiero po chwili, zbiegł po schodach i pociągnął mnie w kierunku rynku z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
― Więc? Byłabyś tak miła, aby teraz mi wszystko wyjaśnić? ― Spojrzał na mnie z ukosa, jednak po chwili przeniósł wzrok na kawiarenkę za moimi plecami.
― Po prostu o tym zapomnij. Zgoda? ― powiedziałam z udawaną stanowczością.
― Zapomnij? Serio?
Kiwnęłam głową i nerwowo założyłam włosy za ucho. Doszliśmy pod rynek, który był przepełniony ludźmi. Na widok tłumu zacisnęłam palce w kieszeniach, a wzrok skierowałam na ziemię.
― Zapomnę, jak mi wyjaśnisz o co chodzi. Masz jakieś psychopatycznego fana, który ma obsesję na twoim punkcie?!
― Wcale nie! Uwierz mi, to nie jest to powód do zmartwień.
CZYTASZ
Tajemnica
Teen FictionGdybym kilka lat temu nie była tak egoistyczna, to możliwe, że teraz byłabym w całkiem innym miejscu. Czy to jest właśnie karma? Odcięłam się od wszystkich, przyjaciół, znajomych, a nawet części rodziny. Każdy, kto znał prawdę, został automatycznie...