Rozdział 11

121 40 64
                                    

Naprawdę wiele bym dała za choć jeden dzień spokoju.

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Stanęłam przy oknie, poprawiając czarną bluzę, niedbale zarzuconą na ramiona. Miasto wydawało się takie ospałe... Chodnikami sunęli jedynie pojedynczy przechodnie, wiatr delikatnie kołysał drzewami, a kłęby chmur leniwie płynęły po niebie. Wszystko emanowało harmonią... wszystko oprócz mnie. Szaleńczo bijące serce omal nie wyskoczyło z mojej klatki piersiowej. 

 Usiadłam na łóżku. Potrzebowałam chwili dla siebie, aby na spokojnie zebrać myśli. Trudno mi było złapać oddech, a co dopiero zebrać wszystko w całość. Mimo starań ledwo odpędziłam od siebie wspomnienie ostatniego SMS-a. 

 Jak to jest odwiedzić swój własny grób? 

 Od myśli oderwało mnie ciche pukanie do drzwi. Ktoś nacisnął klamkę, a nienatłuszczone zawiasy zgrzytnęły przeraźliwie. Ojciec stanął w progu, jedna ręka dalej spoczywała na metalowej rączce, a druga ściskała gorący kubek. 

 Kiedy tak stał, miałam wrażenie jakby usiłował ocenić mój stan, bazując na sztucznym uśmieszku i przymrużonych oczach. Nie patrzył na drgające dłonie, podkulone stopy czy zgarbione ramiona. Zatrzymał się jedynie na twarzy. 

 ― Dobrze się czujesz? 

 ― Nie ― szepnęłam, bez zbędnego udawania. 

 ― Co cię boli? 

 Odłożył kubek na szafkę i przykucnął przy łóżku. Patrzyłam jak zahipnotyzowana w błękitne oczy pełne troski i współczucia. 

 ― Brzuch i głowa. To nic wielkiego ― skłamałam. 

 Wstał i wyszedł, aby po chwili wrócić ze szklanką wody i blistrem leków przeciwbólowych. Zażyłam pastylkę i zgodnie z jego prośbą wróciłam do łóżka. Musiałam wyglądać naprawdę potwornie, skoro zareagował w taki sposób. 

 ― Idę pogadać z Kasią, lepiej zostań w domu — westchnął i zostawił mnie samą. 

 Zamierzałam mu odpowiedź, ale jego słowa wprawiły mnie w dość dziwny niepokój. Bałam się przyznać sama przed sobą, ale nie chciałam jechać. Nie potrzebowałam widoku suchych liści na marmurowej płycie ani cierpienia bijącego z oczu mamy. Będzie lepiej dla nas wszystkich, jeśli zostanę... 

 O dziwo kobieta się zgodziła. Przez zamknięte drzwi słyszałam jednak fragmenty rozmowy i jej pretensjonalny głos. Przed samym wyjazdem ojciec pocałował mnie w czoło, a Michaś wychylił się z za ściany i energicznie pomachał na pożegnanie. 

 Jeszcze chwilę leżałam w łóżku. Słuchałam szumu samochodów za oknem i błądziłam wzrokiem po gładkich ścianach pokoju. Usiłowałam się chociaż pouczyć, ale nie dałam rady. Za dużo myśli przelatywało przez moją głowę, a wyrzuty sumienia z każdą chwilą nabierały na sile. Pracowałam też nad wpisem, choć po kilkunastu minutach złapałam się na bezczynnym siedzeniu przed laptopem i stukaniem palcami w obramowanie. Zgasiłam ekran, odeszłam od biurka i sięgnęłam po telefon.

Przerażał mnie ten facet. Przerażał, a jednocześnie ciekawił. 

Niepewnie weszłam w jego wiadomość i nacisnęłam na zieloną słuchawkę. Przyłożyłam telefon do ucha i cierpliwe czekałam. Odpowiedziała mi jedynie automatyczna sekretarka, która zbyła mnie krótkim komunikatem. 

 ― Zaczynam wariować ― burknęłam pod nosem. 

 Napisałam odpowiedź i drżącym palcem wysłałam. To pierwsza wiadomość zwrotna na jaką się odważyłam. 

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz