Rozdział 6

146 54 45
                                    

Przespałam około godzinę, maksymalnie dwie. Praktycznie przez całą noc nerwowo wierciłam się pod kołdrą, nie umiejąc znaleźć wygodnej pozycji. Wszystko mi przeszkadzało, począwszy od zwykłego szumu jadących samochodów, kończąc na cichych uderzeniach kropli o szybę. Nawet zwykły oddech Gingera, leżącego przy moich nogach, był irytujący.

Kiedy wybiła piąta, a mój budzik zadzwonił, leniwe przeciągnęłam palcem po ekranie i wygramoliłam się spod kołdry. Czułam się fatalnie...

Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na własne odbicie, które nie prezentowało się najlepiej. Brązowe włosy, których zapomniałam spiąć, przypominały gęstą plątaninę chaszczy, pod oczami uwidoczniły się cienie, a policzki paliły się intensywnym rumieńcem. Inne dziewczyny pewnie zabrałyby się za nakładanie makijażu, jednak ja wolałam przysiąść na chwilę na łóżku i spokojnie zebrać myśli.

Może lepiej zostać w domu... ― stwierdziłam w myślach.

Włączyłam laptopa i ku mojemu zaskoczeniu nie znalazłam żadnej nowej wiadomości. Ani na mailu, ani na blogu. Żadnych nowych komentarzy. Po prostu cisza. Tak jakby cały świat w przeciągu tej jednej nocy o mnie zapomniał.

Mimo wcześniejszej decyzji, przebrałam się w szarą bluzę i jasno niebieskie jeansy, zrobiłam delikatny makijaż, a włosy niechlujnie spięłam w koczka.

Zabrałam torbę, po czym wyszłam z mieszkania w ciepłym płaszczu i szarej czapce. Było tak zimno, że nawet przez gruby materiał czułam lodowaty wiatr, który muskał moją skórę.

Dochodząc pod przystanek, zobaczyłam, jak trzynastka znika za zakrętem, a na tablicy informacyjnej pojawia się komunikat o utrudnieniach na linii. Świetnie... musiałam czekać co najmniej siedem minut na przyjazd kolejnego tramwaju.

Stanęłam wewnątrz niewielkiej budki, aby przynajmniej osłonić się przed wiatrem, który z każdą chwilą stawał się coraz silniejszy. Tuż obok mnie stanęła dziewczyna w jasnej kurtce z czarnymi glanami na nogach. W uszach miała słuchawki, a jej wzrok spoczywał na ekranie telefonu, który trzymała w dłoniach. Odsunęłam się dwa kroki w bok, stykając się z wielką reklamą, umieszczoną za brudną szybą. Spojrzałam na nią nieufnie.

To staję się obsesją... uspokój się.

Przymknęłam na chwilę oczy, spróbowałam zebrać wszystkie myśli do kupy i pozbyć się ich raz na zawsze. Chciałam zapanować nad drżeniem rąk, uspokoić oddech i z spokojem spojrzeć na ludzi wokół mnie.

Dlaczego ja nie mogę być normalna?! ― przemknęło mi przez głowę, kiedy cały ten mizerny plan zawiódł.

***

W klasie panował potworny zaduch. Niepewnie, ze spuszczoną głową podeszłam do Agi, która akurat rozmawiała z Marcelem. Przywitałam się z nimi, kładąc torbę na blacie, ale odpowiedź uzyskałam jedynie od chłopaka.

Aga nawet na mnie nie spojrzała. Nie raczyła podnieść głowy, aby obrzucić mnie choćby jednym, przelotnym spojrzeniem błękitnych oczu. Zachowywała się jak małe dziecko, które wszem i wobec okazuje swoje niezadowolenie.

Powinnam przeprosić ― stwierdziłam w duchu, robiąc głęboki wdech, jednak w tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a do klasy weszła pani od polskiego.

Zaraz po lekcji Aga zgarnęła wszystko z ławki i bez słowa podążyła za nauczycielką. Zostałam tylko ja i Marcel, który z zakłopotaniem przyglądał się moim niezdarnym ruchom.

― Lepiej ją przeproś ― szepnął.

― Taki mam zamiar ― jęknęłam i spojrzałam na niego z ukosa.

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz