Rozdział 7

141 54 40
                                    

Zrobiłam głęboki wdech i jeszcze raz spojrzałam na wiadomość. Gdzie podziała się cała moja odwaga? Pewność siebie?

Odłożyłam telefon i starałam się zapomnieć o wiadomości, jednak nawet ukochana książka nie była w stanie opanować moich szalejących nerwów.

Zegar wskazywał wpół do pierwszej, a ja nawet nie czułam się senna. Wydaje mi się, że to skutek bezsilności oraz rozdrażnienia, które towarzyszyło mi od kilku godzin.

Podeszłam do okna i oparłam się o ścianę. Za szybą rozciągało się jedynie ciemne niebo. Musnęłam palcem lodowatą powierzchnię, a po chwili przyłożyłam do niej całą dłoń, nie przejmując się plamą jaką zostawię. Tak i tak to ja ją myłam.

Westchnęłam melancholijnie i wbiłam wzrok w niebo, jednak przez warstwę mgły, a może smogu, nie dostrzegłam żadnej gwiazdy.

Chciałam z kimś porozmawiać... jak nigdy ciągnęło mnie do świata, a chęć poproszenia o pomoc była silniejsza niż zwykle.

Jak to możliwe?

Tyle przeszłam, tyle przetrwałam. Dlaczego akurat wtedy brakowało mi ludzi?

Nie chciałam już dłużej o tym myśleć. Samo stanie przy oknie działało na mnie depresyjnie. Zabrałam laptopa z biurka i usiadłam z nim na łóżku, narzucając puchaty kocyk na ramiona. Słowa same cisnęły mi się na usta, palce błądziły po klawiaturze, a ja jedynie patrzyłam, jak słowa formowały się w zdania, a zdania w paragrafy.
Pisałam.
Nawet nie do końca wiedziałam co. Zaufałam swojemu instynktowi i pozwoliłam słowom płynąć jak wartki, górski strumień.

Skończyłam po trzeciej, lekko zmęczona, śpiąca, ale cholernie dumna. Przepełniała mnie dzika satysfakcja, która na chwilę odsunęła ode mnie strach i zdenerwowanie. Było mi lżej na sercu.
To moja terapia. Terapia, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.

Spojrzałam na ekran i prześledziłam wzrokiem kolumny tekstu. Zapisałam całość w chmurze i przed snem weszłam jeszcze na skrzynkę pocztową, choć nie spodziewałam się tam coś znaleźć. A jednak u samej góry widniała nowa wiadomość sprzed zaledwie godziny.
To już trzecia w tym dniu.

Anxdep: Wiesz co mnie zastanawia... dlaczego zeszłaś na tak idiotyczną ścieżkę?

Przeczytałam króciutki e-mail.

Ja: Czyli nie wiesz?

Wysłałam, zanim zdołałam to przemyśleć. Miałam wyłączyć laptopa i położyć się do spania, jednak nie minęło nawet pięć minut jak dostałam wiadomość zwrotną.

Czy on w ogóle sypia?

Anxdep: Nie, a powinienem?

On nic nie wie?!

Ja: Nie, nie, tak po prostu pytam...

Anxdep: Nie masz co robić po nocach, że piszesz do mnie o trzeciej?

Ja: Mogę spytać o to samo, skoro ciągle odpisujesz.

Anxdep: Jestem facetem... to trochę zmienia postać rzeczy.

Ja: Niby co to zmienia? Przepraszam, nie za bardzo rozumiem...

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz