Rozdział 24

262 14 13
                                    

Punkt widzenia Tromby:

Składałem ostatnie koszulki do walizki, która czekała już od wczoraj gotowa na to, aż w końcu zacznę ją wypełniać swoimi ubraniami. No i się doczekała. Zasunąłem sprawnie zamek i prawie umarłem ze strachu, gdy białe włochate stworzonko przebiegło mi między stopami zaznaczając swoją obecność. Wziąłem chmurkę na ręce i usiadłem z nią na łóżku, całując jej nosek. 

- No i co piesku? Ty to masz żyćko. Żadnych problemów, tylko jedzenie z głaskaniem i spaniem na przemian. Wracamy do domu, bo tęskno mi za resztą zwierzakowej ekipy. Dobrze, że byłaś z nami, zwiedziłaś kawałek Polski... jesteś bardzo prestiżowym psiapsią? Musisz to wiedzieć, każdy cię rozpieszcza... - Gadałem do niej jak do małego dziecka, co rozbawiło moją jeszcze do niedawna byłą, ale znów obecną dziewczynę, która akurat weszła do pokoju ze stertą swoich ciuchów.

Usiadła obok mnie rzucając je gdzieś nieopodal, wzięła chmurkę ode mnie i zaczęła ją głaskać. Uśmiechała się pod nosem co chwilę zerkając w moją stronę i prawie zapomniałbym, że było między nami okropnie, że się raniliśmy i byłem o krok, żeby ją zostawić. Prawie. Problem w tym, że nie potrafiłem, bo obojętność, a wręcz ignorancja którą zaszczycała mnie Marta ostatnio była dla mnie bardzo bolesna i wypaliła mi dziurę w sercu. Dodatkowo mam tak zlasowany mózg, że nie myślę racjonalnie i w tym przypadku nie umiem podążać ani za głosem serca, ani rozsądku. Stałem się robotem bez uczuć, na dodatek związanym umową do końca tego miesiąca i nie bardzo wiem co dalej mam robić ze swoim życiem. To się chyba nazywa kryzys egzystencjalny czy coś takiego. 

Za to Marcysia doskonale wiedziała co dalej i skrupulatnie dążyła do swoich celów, eliminując po drodze wszystkie przeszkody. Gdybym tylko miał czas przemyśleć wszystko na spokojnie sam i zobaczyć kogo tak naprawdę brak...

Naprawdę nie wiesz? Dlaczego więc siedzisz nocami przy oknie zamiast spać obok swojej kobiety? Skoro jest ci dobrze to żyj dalej i zapomnij. Daj żyć komuś, kto chciał żyć dla ciebie.

- Cieszę się, że lecimy na Bali zaraz po powrocie do Krakowa. Nigdy nie byłam w tak egzotycznym miejscu! W ogóle to nikt nie miał pretensji, że znikamy na parę dni? No wiesz, na przykład Łukasz... - Spytała ostrożnie odstawiając szczekającego psa na podłogę. Ten wyleciał jak strzała z pokoju i poleciał najpewniej odwiedzić resztę domowników i mam nadzieję, że pójdzie do rudej, bo dziewczyna zawsze uśmiechała się słodko na jej widok. 

Brakuje mi tego widoku.

Otrząsnąłem się i spojrzałem na brunetkę - Nie no co ty! Friz już wcześniej gadał z Werką na ten temat i od razu zagadał z wujkiem, żeby nie było lipy. Tydzień szybko zleci, a po projekcie i tak pewnie nie będziemy od razu nagrywać. Może inni będą chcieli pojechać do domu, nie wiem... - Wzruszyłem ramionami udając podekscytowanie, które w rzeczywistości było napadem napięcia, które potrzebowałem rozładować. 

- Cieszę się, że jedziemy tam we czwórkę. Dobrze nam to zrobi - Wtuliła się we mnie i objęła mocno rękoma, więc pogłaskałem jedną z nich i ucałowałem jej czoło.

Ciekawe czy wyczuwa jak staram się przekuć to w coś realnego. 

Stop Tromba, jako dorosły mężczyzna podjąłeś decyzję, więc teraz żadne wahania nie wchodzą w grę. 

Chcąc zapomnieć o obrazie błąkającym się w mojej głowie wpiłem się agresywnie w jej usta i natychmiast odpowiedziała tym samym wyraźnie zaskoczona, ale i zachwycona. 

Nie byłaby, gdyby wiedziała o czym myślę całując ją. Czy to kiedyś minie?

***

Nie da się ukryć - Marta x Tromba (Mamba)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz