Rozdział 9

215 11 0
                                    

Dwa drinki później tańczyłam, a raczej podrygiwałam na krześle w rytm piosenki, która właśnie leciała z głośników. 

Siedzieliśmy w towarzystwie dopiero co poznanych osób, ale część z nich była na poprzedniej, powitalnej imprezie, którą zorganizowaliśmy dość spontanicznie. Nawet nie próbowałam zapamiętać wszystkich imion i twarzy, które przewijały się wciąż i wciąż, bo każdy przyjechał, żeby poznać najsławniejszą ekipę na polskim YouTube. Jednak Łuki i współorganizatorzy byli o tyle mądrzy, że wstęp był ograniczony i żeby dostać się do nas, trzeba było zakupić bilety, a 3/4 dochodu przeznaczona zostanie oczywiście na wybrany szczytny cel zgodnie z umową. Reszta pieniążków pójdzie na sprawy organizacyjne. Wszyscy byliśmy zgodni, że nie potrzebujemy profitu i fajnie będzie przeznaczyć jakąś sumę dla osób bądź zwierzaczków, które tego potrzebują. Ciekawe jak się mają nasi przyjaciele, którzy zostali w domu ekipy bez swoich właścicieli. Cieszyłam się, że Dżo-Dżo był z nami, ale wiedziałam że najlepiej dla zwierząt byłoby, gdyby był z nimi tam, bo ten człowiek jest nadzwyczajnie wyczulony na ich krzywdę.

Poczułam się lekko wcięta i zapomniałam na chwilę, że nie powinnam nadwyrężać nogi w efekcie czego stanęłam na nią pewnie i szybko tego pożałowałam, bo alkohol nie działał na tyle, żeby znieczulić ból.

- Ajajajajaj... - Wróciłam do pozycji siedzącej i krzyknęłam z bólu, czym zwróciłam uwagę kilku osób. Człowiek naprawdę docenia zdrowie i sprawność fizyczną, dopiero kiedy jej brak.

Nowy kolega, który przez ostatnią godzinę przebywał gdzieś ze swoimi znajomymi, żeby nie poczuli się olani i przede wszystkim jak on to stwierdził "nie narzucać się przesadnie" kucnął obok mnie i skrzywił się, bo prawdopodobnie widział całą scenę idąc do mnie. Byłam już trochę zmęczona gwarem i tym, że mnóstwo ludzi ciągle ogląda naszego stream'a i obserwuje każdy nasz ruch.

Czasami wyłaził ze mnie okropny egoizm. Powinnam cieszyć się, że projekt sprawił takie zainteresowanie, a donate'y ciągle wpływają i dają motywację oraz nadzieję, że naprawdę możemy osiągnąć dużo więcej niż zakładaliśmy. Stłamsiłam więc w sobie paskudne myśli i wypuściłam ogromną ilość powietrza z moich płuc. Podchwyciłam spojrzenie Ola i skinęłam pytająco głową.

- Nie poproszę cię do tańca, bo niestety nie jesteś dzisiaj w stanie, chociaż bardzo tego żałuję - Spojrzeliśmy na ludzi, którzy wstawieni i szczęśliwi lokowali się gdzie można było i tańczyli - Ale może pójdziemy na zewnątrz pogadać na spokojnie we dwoje? Gadałem z moimi ziomkami, zapewne nie zostanę już długo - Spojrzał na zegarek - Robi się późno, a przed nami kilka godzin drogi.

No tak. Mówił mi, że mieszka na Śląsku i skoro przyjechał dla mnie, nie chciałam go wykorzystywać i mieć na sumieniu, kiedy kumple będą wypominać mu w drodze, że go przetrzymałam.

Zdążyłam wydukać tylko TAK a już po kilku sekundach byłam niesiona jak księżniczka i jak na szlachtę przystało ludzie widząc nas schodzili na bok, robiąc nam przejście. Na moje nieszczęście mijałam naszą ekipę, która stała we własnym gronie dyskutując o czymś z wujkiem Łukim. Werka dostrzegła nas jako pierwsza i wyszczerzyła się szturchając obejmującego ją Karola pokazując na nas. Zaraz po tym ruszyła lawina i wszyscy jak w dominie zaczęli odwracać się i zerkać szepcąc coś.

Super.

- Mogliśmy wyjść normalnie, teraz robimy sensację.

Olek wyszczerzył się. O to mu chodziło. Znaczył teren i mimo moich zapewnień, że Tromba to kolega ucałował mój policzek, gdy przechodziliśmy obok niego i Marcysi. Nie mogłam powstrzymać śmiechu na widok jego kamiennej twarzy i zaczynało mi się to podobać. Znowu zaczynam myśleć, że lubi mnie bardziej niż koleżankę.

Nie da się ukryć - Marta x Tromba (Mamba)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz