Rozdział 10

271 14 1
                                    

Z perspektywy Tromby.

Wyglądałem przez okno opierając się o parapet i rozkoszowałem się ciszą oraz spokojem. Wiedziałem jednak, że mam dla siebie kilka chwil zanim moja dziewczyna wpadnie na to gdzie ma szukać, więc intensywnie próbowałem skorzystać z tej chwili najbardziej jak tylko mogłem. Widok za oknem zapierał dech w piersiach mimo, że kilka miesięcy wcześniej nie takie rzeczy się widziało będąc w USA. Tam był przepych, tu jest spokój. Człowiek czasami potrzebuje dostosować swoje miejsce na ziemi do samopoczucia i humoru.

Pamiętam nasz wyjazd za granicę całą ekipą. Mam wrażenie, że byłem wtedy w zupełnie innym miejscu. Mój związek był wtedy w fazie wzlotów i nic nie zapowiadało upadku. Mieliśmy po prostu swoje pięć minut i chyba już zawsze ten wyjazd i te miejsca będą kojarzyć mi się z czymś dobrym. Pytanie tylko czy wspomnienia powinny trzymać nas przy osobie, z którą nic nas już nie łączy? Nawet gdybym tak bardzo chciał to co raz gorzej idzie mi stwarzanie dobrej miny do złej gry. Czułem jak moje powieki robią się ciężkie i lekko wilgotnieją, aż zamrugałem kilka razy pod rząd, żeby odgonić łzy od siebie. Te emocje były przytłaczające do tego stopnia, że nie potrafiłem się nawet upić mimo szczerych chęci.

Dziwnym trafem w momencie najpotężniejszego przygnębienia, to nie Marcysię miałem przed oczami.

Drzwi otworzyły się z impetem odbijając o ścianę, a ja wybudziłem się z letargu i gwałtownie odwróciłem w stronę hałasu.

- Kurwa... - Zakląłem i zmarszczyłem brwi będąc z góry negatywnie nastawionym do mojej dziewczyny, która weszła do pokoju w niezbyt dobrym stylu. Podeszła do mnie przytulając się mocno i całując mnie w szyję.

- Szukam cię i szukam. Czemu siedzisz tu sam?

Nie to, żebym był zdziwiony ale nie trzymała się dobrze. Nie mam jej tego za złe, ostatnio też zbyt wiele razy odreagowywałem złość i smutek pijąc. Problem w tym, że ma ma o wiele razy słabszą głowę ode mnie.

Nie była w stanie zauważyć mojego chłodu, a może po prostu nie chciała tego widzieć i bez uprzedzenia wpiła się w moje usta próbując rozpalić we mnie ogień, który zgasł dawno temu. Odwzajemniłem pocałunek wcale tego nie chcąc. Co się ze mną dzieję?

Mozolnie zabrała się za rozpinanie mojej czarnej koszuli nie przerywając pocałunków.

Przyciągnąłem ją do siebie próbując jednocześnie wymazać z głowy obraz dziewczyny, który cały czas krążyła nie tylko po niej, ale była dosłownie wszędzie. W moich żyłach, w moim sercu i w mojej duszy. Odruchowo odepchnąłem Marcuchę od siebie i nie zdążyłem przemyśleć jakiego argumentu użyć.

- Napijmy się, co? - Wypaliłem i cmoknąłem ją w usta starając się zatuszować niechęć do niej.

Co jest grane? Jeszcze do niedawna narzekałem na brak uczuć z jej strony i dałbym się pociąć, żeby nas ożywić. Może jej oschłość przeszła na mnie?

Może po prostu ktoś nieświadomie zagoił ranę w twoim sercu, robiąc tam dla siebie miejsce i zamieszkując w nim bez pytania? Hm?

Jedynym pomysłem na który zdążyłem wpaść to dostarczenie do organizmu mojej dziewczyny odpowiedniej dawki alkoholu, która pomoże jej zasnąć.

Dzięki Bogu wziąłem wcześniej z dołu do połowy pełną butelkę rumu i sok ananasowy. Zrobię jej takiego drinka, że padnie.

Podły jesteś Tromba.

- Dobrze kochanie, wznieśmy toast za naszą lepszą przyszłość - Wybełkotała.

Ja jednak byłem zbyt zajęty robieniem drinka i na szczęście alkohol stał na parapecie, więc wlałem potężną ilość rumu i zabarwiłem sokiem, stojąc tyłem do niej. Wiedziałem, że jest mocny, ale lubej było chyba wszystko jedno. Nie wiem nawet czy nasze zbliżenie, do którego dążyła miałoby sens, skoro była mocno znieczulona. Nie lubię tak. Nie kiedy ja jestem trzeźwy.

Nie da się ukryć - Marta x Tromba (Mamba)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz