Rozdział 5

286 11 2
                                    

Zamknęłam oczy tylko po to, by przekonać się, że dzisiaj nie mam po co ich nawet próbować otwierać. I całe szczęście nie musiałam, bo z góry założyliśmy wszyscy, że żadnego nagrywania dzisiaj nie będzie. Z doświadczenia wiedziałam jedynie, że to będzie bardzo ciężki dzień i prawdopodobnie jeszcze przez kilka godzin będę przypominać sobie urywki z ubiegłej nocy. Boże, tak strasznie chcę mi się pić i jednocześnie tak bardzo nie chcę mi się wstawać. Kiedy wracam z baletów w lepszym stanie, zazwyczaj stawiam butelkę wody na szafce nocnej. Spojrzałam odruchowo w to miejsce z nadzieją, że może tak było i tym razem, ale w tym przypadku nadzieja matką głupich. 

Jęknęłam przeciągle i wyjęłam telefon spod poduszki odblokowując go. Tak jak myślałam, było chwilę przed 10. Odkąd pamiętam zawsze miałam problem ze snem dzień po spożywaniu napojów wyskokowych. Naprawdę zazdroszczę ludziom, którzy potrafią przespać kaca i zapewne większość ekipy tak właśnie zrobi.

 Zwlekłam się z łóżka i opornie zeszłam na dół w poszukiwaniu ukojenia w postaci czegoś zimnego, co mogłoby nawodnić mój biedny, nadwyrężony organizm.

Więcej nie piję!

Powiedzieli wszyscy za każdym razem na kacu nie dotrzymując nigdy obietnicy złożonej samemu w sobie w celu uniknięcia tak złego samopoczucia. 

Wchodząc do kuchni po cichu jak złodziej zaczęłam poszukiwania. Nie miałam jednak siły chodzić. więc tylko oparłam się o ścianę i wzrokiem przeszukiwałam każdy skrawek pomieszczenia.

Jest. Calutka zgrzewka wody niegazowanej. Stała i czekała właśnie na mnie. Wzięłam jedną wodę i momentalnie zaczęłam ją pić siadając przy okazji na kanapie. Mogłam się domyślać, że będę pierwszą osobą na nogach, bo jestem skazana na porażkę w tej materii. Westchnęłam ociężale, związałam włosy w gumkę, którą miałam na nadgarstku i od razu mój wzrok przykuł ślad, który odcisnęła w tym miejscu. Miałam ją od wczoraj na ręku, bo teoretycznie nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać.

Kilka sekund później usłyszałam jak ktoś kroczy od strony schodów. Jak dobrze, że nie będę cierpieć sama. Już miałam uśmiechnąć się do brunetki, która zaczęła coś do mnie mruczeć, bo normalną mową tego nazwać nie można, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, bo czym prędzej zaczęłam biec do łazienki, która dzięki bogu znajdowała się również na dole, żeby wydalić z siebie całe zło. Swoją drogą trochę kiepska reakcja na przyjaciółkę, co?

- O ludzie, Marta... - Odezwała się kiedy po kilku minutach wyszłam stamtąd. O niebo lepiej. Ziewnęła przeciągle siedząc i opierając głowę o prawą rękę - Ja też niezbyt prawilnie się czuję. Nie wiem co to będzie, ale cieszę się, że jesteśmy we dwie - Przybiła ze mną żółwika - Może zrobimy jakieś śniadanie, albo przejdziemy się do maca po żarło dla wszystkich?

Ledwo żyłam, a ona chce, żebym gdzieś szła. Za jakie grzechy pytam się? Myślałam intensywnie, a przynajmniej próbowałam w miarę możliwości tyle na ile pozwalał mi mózg. Zgodziłam się mając nadzieję, że spacer mi pomoże. 

Spojrzałam przez okno szukając wymówki, ale pogoda zdawała się rozumieć i być dla nas łaskawa, ponieważ niebo spowite było chmurami i zdawało się być chłodno. Nie ma nic gorszego niż kac w upał.

 Poszłyśmy do pokojów przebrać się i doprowadzić do porządku. Może to lepsze niż gnicie na kanapie?

***

Nie da się ukryć - Marta x Tromba (Mamba)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz