Rozdział 16

207 12 5
                                    


Wpatrywałam się w Karola, który od kilku minut siedział na kanapie w salonie z telefonem w ręku, wpatrując się w jeden punkt przed siebie. Konkretnie w ławę, którą zupełnie przypadkiem miałam zamiar posprzątać akurat w tym momencie. To jednak nie do końca ukartowane sprzątanie, bo po wczorajszej domówce było co robić. Szkoda tylko, że ci najbardziej aktywni zeszłej nocy, dziś nie wiedzą na jakiej są planecie, więc oczywiście to ja z Kasią musimy ogarniać temat. Biedna dziewczyna, nawet nie była tutaj wczoraj i jak zwykle najciekawsze ją ominęło.

Ciekawe kiedy Marcysia i Werka wrócą? Nie. Ciekawe czemu w ogóle Weronika wyjechała, bo za tą drugą jakoś nieszczególnie mi tęskno, zwłaszcza po ostatniej dramie. Podeszłam bliżej do kumpla z ekipy ze szmatką oraz płynem do mebli w dłoni. Nachyliłam się i powoli zaczęłam wszystko kłaść obok niego, nie spuszczając z niego oczu. Ten jednak nie reagował. Przetarłam więc stolik i odłożyłam wszystko na swoje miejsce. Upiłam łyk zimnej już kawy, która miała prawo wystygnąć, bo od jakiejś godziny stała w jednym miejscu nieruszana. To nic. Żar tak strasznie leje się z nieba, że może to nawet lepiej. Wypuściłam powietrze z ust i postanowiłam podjąć próbę zagadania.

- Żyjesz?

Za cicho.

- Wszystko ok? - Chłopak przeniósł swoje zielone tęczówki na mnie i zmarszczył brwi jakby nie zrozumiał o co pytam, więc usiadłam obok niego. Naprzeciw nas leżał Patec, który cierpi na moją przypadłość wstawania rano na kacu. Coś strasznego. Pojękiwał co chwilę z twarzą ukrytą w swojej koszulce.

- Martwisz się Werką? - Spojrzałam na Wiśniewskiego i oparłam policzek o pięść patrząc smutno na jego posturę. Skinął głową bawiąc się komórką i westchnął.

- Nie chciałem, żeby jechała... To wszystko wydaje się być teraz bardziej poważne, niż myślałem, że jest.

Mówił tak ogólnikowo, że ciężko było się połapać, ale zrozumiałam, że taki był zamysł. Moja wyobraźnia była o krok do podsunięcia mi obrazu mojej rozmowy z Kasią na temat mój i wiadomo kogo, ale w ostatniej chwili kopnęłam te myśl powracając do rzeczywistości.

- Nie chcę wnikać w wasze sprawy... Wiem, że Wersow jest blisko z Marcysią, więc tym bardziej nie czuję się upoważniona... Mam wrażenie, że moje złe relacje z Ryskalą tylko komplikują to wszystko.

Zaśmiał się żałośnie zerkając na mnie przelotnie - Nawet nie masz pojęcia jak bardzo...

Zabrzmiało to tak dwuznacznie, że aż się zlękłam.

"Karol trzyma rękę na pulsie..."

O nie. Bez przesady Marta. Nie możesz teraz wpadać w paranoję i podejrzewać, że wszyscy wiedzą, o tym co odwalasz.

Położyłam dłonie na kolanach i lekko je klepnęłam zdobywając się na coś, na co normalnie nie miałabym odwagi ze względu na moje zróżnicowane relacje z Frizem zależne od tego jak nam wiatr zawieje.

- Posłuchaj, nie będę ci ględzić. Nie jestem najlepszym przykładem jeśli chodzi o związki i... - Zamyśliłam się na chwilę - Strasznie często to ostatnio powtarzam! No więc nie jestem najlepszym przykładem, ale może potrzebujesz kobiecej rady osoby z zewnątrz, bo traktuję Was tak samo. Jak coś to wiesz... - Wzruszyłam ramionami.

Ukazał proste już zęby, wciąż pokryte prawie niewidzialnym aparatem i spojrzał mi w oczy zdumiony tym co usłyszał - Dzięki.

Mam wrażenie, że wraz ze zmianą relacji z Trombą, te z Frizem również się zmieniły. Nie chciałam jednak tego nadużywać i tworzyć między nami napiętej atmosfery, więc wstałam i od razu wpadłam tylko na jeden pomysł widząc Kubę walczącego ze swoim złym samopoczuciem. Podeszłam do okien i opuściłam żaluzje na dół, żeby słońce przesadnie nie wpadało do domku, potęgując cierpienie, a następnie zgarnęłam jedną z nowych ścierek zakupionych w markecie i zmoczyłam ją w lodowatej wodzie prosto z kranu. Czując wzrok blondyna na sobie usiadłam obok Wariateca i szturchnęłam go lekko, ściągając koszulkę z jego facjaty.

Nie da się ukryć - Marta x Tromba (Mamba)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz