komplikacje

24 4 2
                                    

Szłam już dość długo może pół dnia wnioskując po tym, że słońce które dotarło do drogi oświetlało mi drogę znikło gdzieś za drzewami a odkryto zauważalna ciemność. Spojrzałam do torby, którą pośpiesznie spakowała, w poszukiwaniu czegoś co oświetli mi drogę. Wiedziałam że chodzenie po ciemku nie jest dobrym pomysłem ale jak byłam w domu, często włóczyłam się po ciemku. Problem w tym że tamten las znałam i był na blisko mojego ,, domu ''. W końcu znalazłam latarkę. Wyjęłam ją z nadzieją, że baterie nie są rozładowane, w końcu nadziei umiera ostatnia. Włączyłam ją a latarka rozpoznania migać jak gdyby w ramach protestu, ale w końcu dostawę ustabilizował a poszłam ścieżką z coraz rzadszych kropelek krwi.

W momencie kiedy księżyc w nowiu znalazł się wysoko nade mną, wszędzie wokół położonej drogi ciemność i głuchą ciszę zagłusz tylko od czasu do czasu w kołysząc liście oraz obszary zwierzęta. Idąc tak za ścieżką zobaczyłam z za krzaków światło światło oraz jakeś głosy do których prowadziła wytyczona ścieżka. 

Wyłączyłam szybko latarkę aby mnie nie zauważyli i podeszłam trochę bliżej aby się przyjrzeć. Niestety nie zobaczyłam nic oprócz lekko wysuniętego ogniska oraz pagórka który jak na złość zasłaniał mi widok. Nie usłyszałam o czymkolwiek, bo było za daleko. 

Pagórek był porośnięty zieloną i gęstą trawą z tym, który wpadł na genialny, ale również głupi pomysł, który postanowiłam wcielić w życie. Plan polegał na podejściu do nich od strony. Podjęłam się wspięcia na ów pagórek. Po wejściu na szczyt przykułam przez co w ciemności oraz wysokiej jakości dostawam wręcz nie widoczna. Miałam idealny punkt widokowy, jednak dalej było za daleko aby zrozumieć z sensem to co mówili.

 Wyjęłam z torby cicho i ostrożnie rękojeść złamanego miecza znalezionego w lesie. Porównywanieam go z wystającą rękojeścią najbardziej widocznego rycerza, były identyczne.-Poczekam aż zasną i podejdę bliżej - powiedziałam w myślach sama do siebie, zastanawiają się czy aby na pewno nie wymknęło mi się na głos.

Po tym jak zobaczyłam że ostatni z rycerzy zasnął, a ognisko zgasło poczekałam jeszcze trzydzieści minut żeby na pewno nie natrafiła na osobnika który postanowił ją oszukać, że spał.

Zeszłam cicho i ostrożnie z pagórka, najmniejszy szmer trawy wydawał mi się w tej sytuacji głośny co najmniej jak lawina kamieni albo wodospad. Gdy znalazłam się na dole dostrzegłam sylwetki pięć żołnierzy. Wyraźnie widziałam tylko tego najbliżej  mnie . 

Było tak ciemno początku na początku nie dostrzegłam dwóch sylwetek z wyglądali oni na żołnierzy. Podeszłam bliżej przemykając bezszelestnie przez trójkę śpiących zostawiając ich za sobą. Następnie przeszłam jeszcze ciszej o ile to w ogóle obejść obejścia obok dwóch najwyniej za zadanie pilnować dwójki z tyłu i wartę ale coś im chyba nie wyszło. 

Obracajłam się i jeszcze do wierzniając się że wszyscy śpią. Nie mogłam dopuścić do tego żeby mnie zobaczyli gdyby nastąpiło trafiłabym najprawdopodobniej do lochów lub odesłali by mnie do '' DOMU ,,. Nie miałam najmniejszego zamiaru tam wracać.

Z zamyślenia wyrwał mnie cichy ledwo słyszalny zachrypnięty głos - Kto tam jest? - był na nie znanymi wcześniej głosami ale nie należał do żadnego z głosów głosu głosu jednej z postaci przede mną właśnie na usiadła. 

Przełknęłam ślinę i ostrożnie podeszłam bliżej. Zobaczyłam że siedzący siedzący postacią jakiś chłopak w moim wieku obok na leżał Wiz .Oboje związani i byli poharatani. 

Wiz był w ewidentnie gorszym stanie od chłopka jednak jego stanu nie można było nazwać dobrym. Zatkałam usta dłonią, aby nie wydać z każdego dźwięku, ponieważ można obudzić żołnierzy. Chłopak patrzył na pnie tępym wzrokiem wyczerpany i miał rozciętą skroń podejrzewałam że ma wstrząs mózgu. A wiz miał przebitą nogę strzałą oraz ranę na brzuchu. Szybko doszłam do tego, że krew za którą szłamałą do niego,  i w każdej chwili wyzwolenia ducha z powodu wykrwawienia.

Kucałam przy nich chłopak tylko zmrużył oczy - kim jesteś powiedział tym samym ledwo słyszalnym głosem. Ja tylko w ramach odpowiedzi przyłożyłam palec do ust w ramach znaku ,, Nie mogę ci odpowiedzieć bo obudzę tych z tych ,,. 

Chyba zadziałało bo chwilę później z trudem uniósł rękę w kierunku jednego z strażników. Nie wiedziałam o co mu chodzi co on chyba wyczytał z wyrazu mojej twarzy. Przełknął ślinę i powiedział -klucze- dalej wskazując na tą kombinację osób.

Zauważyłam przy jego pasku pęk kluczy. Podeszłam do niego i wyciągnęłam rękę w stronę kluczy zwisających sobie przy jego pasku. Właśnie miałam je wziąć udział kłujący ból w ręce mi na to nie pozwolił. Wyciągnęłam drugą rękę i jak najciszej umiałam wzięłam klucze, aby nie wydały z siebie brzęku, co o dziwo się udało.

Po wędrowałam do nich najpierw uruchamiając chłopaka a na najciszej jak potrafił aby dźwięk łańcucha nie obudził wszystkich wokół. Co mu się chyba nie udało bo w monecie kiedy miałam uwolnić Wiza z kajdan poczułam zimno ostrze miecza które było przyłożone do mojego gardła.

{obiecałam  MilkaMinecraft  i   Hijorician że będzie dzisiaj rozdział i jest. Dawno mnie nie było dziękuję za uwagę, i zapraszam na następny rodził się w krótce pojawi. jeżeli wam się podobało zostawcie po sobie gwiazdki i komentarze do zobaczenia}

Kraina KazomodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz