7. Płótno

431 41 3
                                    

Zmęczone oczy zamrugały powoli. Lekki uśmiech zdobił twarz Louisa, który stał przed masowym tłumem fanów i paparazzi. Chłopak od zawsze był wdzięczny fanom za wszystko, co dla niego zrobili. Migające światła aparatów, wyrządzały ból w jego oczach, a krzyki fanów przyprawiały go o zawrót głowy. Podniósł rękę wysoko do góry, aby wywołać fale euforii u dziewczyn, które zaczęły histerycznie płakać na widok jego i przyjaciół z zespołu. Jego pierś podnosiła się i opadała lekko, a długie westchnięcia wydobywały się z jego ust, dając sygnał, że nie czuł się zbyt dobrze. Nagle poczuł lekki ścisk na swoim ramieniu, więc automatycznie się odwrócił i zobaczył Nialla, który posłał w jego stronę ciepły uśmiech. Louis wiedział doskonale, że jest najszczęśliwszym facetem na ziemi, a dzisiejszy dzień tylko to potwierdził. Nareszcie był zadowolony z tego, co zrobił. Czuł się jakby lżejszy, spokojniejszy i usatysfakcjonowany. Wszystko zaczynało się układać, a on zaczynał czuć, że jest na swoim miejscu.

~*~

- Dobra, panowie. Na dzisiaj już wystarczy. 

Cała piątka tylko wyczekiwała tych słów ich menadżera. Natychmiastowo zerwali się ze swoich miejsc i delikatnie się przepychając oraz popychając, ruszyli w kierunku wyjścia z pomieszczenia, a Louis w międzyczasie złapał jeszcze stojącą na jednej z półek butelkę z wodą. Wyszli na korytarz i przechodzili w kierunku jednej z wind, wesoło rozmawiając o planach na weekend, gdy Louis zauważył znajomą sylwetkę przy oknie, przez co zatrzymał się zaskoczony. 

- Lou? Wszystko dobrze?- zwrócił się w jego stronę Harry, posyłając mu zaskoczone spojrzenie.

- Tak. Chyba wstąpię jeszcze do toalety. Nie czekajcie na mnie- dodał, po czym reszta zespołu zerknęła na siebie porozumiewawczo, ale po chwili odeszli w stronę wind. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, Louis podbiegł na drugą stronę korytarza i zatrzymał się przy dziewczynie. 

- Jo? Co ty tu robisz?- zapytał automatycznie i dopiero po chwili dotarło do niego, że brunetka nie odpowie. Podszedł jeszcze bliżej i dotknął delikatnie jej ramienia, na co nieznacznie drgnęła i odwróciła się w jego stronę, jednak nie spojrzała w jego oczy, tylko na jego dłonie.- Chcesz pić?

Jak zwykle, nie doczekał się słownej odpowiedzi. Dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła nieśmiało ręce w jego stronę, jakby w proszącym geście. Louis odkręcił butelkę najszybciej jak mógł, po czym delikatnie podał ją Jo, a po chwili brunetka przyłożyła ją do ust i zaczęła zachłannie pić.

Louis czuł, że nareszcie udało mu się nawiązać z nią jakiś kontakt. 

~*~

Uchylił drzwi, które skrzypnęły cicho, przez co delikatnie się skrzywił, ale ruszył w kierunku łóżka, na którem siedziała wyprostowana Jo. Kiedy dotarł tam, zrzucił dość ciężką torbę na ziemię i przysiadł na materacu, po czym westchnął i zerknął na dziewczynę, która tępo wpatrywała się w swoje dłonie. Dlugie palce jakby nerwowo bawiły się naciągniętym rękawem popielatego swetra, jednak po upływie krótkiej chwili poprawiła opadającą beżową kokardkę. Wziął głęboki wdech i podrapał się po karku.

- Wiem, że pewnie nawet nie masz pojęcia, że do ciebie mówię, ale stwierdziłem, że milcząc podczas naszych spotkań, niczego nie zdziałam - powiedział, dobierając uważnie słowa.- To trochę dziwne, nie uważasz? Czuję się, jakbym mówił do ściany, chociaż wiem, że żyjesz... Nie obraziłbym się, gdybyś się jednak odezwała, albo dała mi jakiś sygnał.

Po tych słowach spojrzał w jej oczy, ale zobaczył w nich jakby pustkę. Wciągnął głośno powietrze niezrażony swoją porażką, po czym sięgnął do torby. 

- Nie jestem ślepy, widzę, że kochasz malować, rysować i co tylko. Kompletnie się na tym nie znam, ale mój dobry kumpel pracuje w sklepie malarskim, jest naprawdę bardzo sympatyczną osobą, na pewno polubiłabyś go. Tak czy siak, Mike doradził mi, co powinienem kupić, żebyś się ucieszyła- tłumaczył jak do małego dziecka, wyciągając po kolei sztalugę, płótno oraz farby i ustawiając je odpowiednio.- Wierzę, że wiesz, jak z tego korzystać, bo ja ci niestety nie pomogę, od zawsze jestem kompletnym beztalenciem...

Nie zdołał dokończyć zdania, ponieważ przerwał mu czuły, aczkolwiek nieśmiały dotyk małych dłoni na swoim ramieniu. Drgnął zaskoczony i przekręcił się w stronę Jo, która wpatrywała się w niego z wielkim uśmiechem na twarzy i roziskrzonymi oczami, co uznał za podziękowanie, przez co odwzajemnił uśmiech. Odwrócił się, chcąc dokończyć ustawianie wszystkich narzędzi, jednak usłyszał skrzypienie łóżka, a po chwili Jo wtuliła się w jego tors z pełną ufnością, oplatając go drobnymi ramionami. Zszokowany wciągnął gwałtownie powietrze. Początkowo myślał, że to jego wyobraźnia plata mu figle, że może śpi, jednak ciepły oddech dziewczyny delikatnie drażniący jego ciało uświadomił mu, że to wszystko dzieje się naprawdę. Po krótkiej chwili niepewnie odzwajemnił uścisk i wtulił twarz w miękkie włosy, zaciągając się ich zapachem. Delikatnie pogłaskał ją po plecach. Nie pamiętał, kiedy był tak szczęśliwy jak w tamtej chwili. 

Udało mu się. 

Trochę flaki z olejem, ale ten rozdział jest bardzo potrzebny do dalszego ciągu. 

Czytajcie, komentujcie, gwiazdkujcie!

Problem || L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz