13. Włosy

427 37 3
                                    

Lubi na niego patrzeć. Lubi spędzać z nim czas. Lubi, kiedy mówi, bo ma piękny głos.  Lubi, kiedy się uśmiecha. Lubi, kiedy żartuje, wtedy w jego oczach pojawiają się słodkie iskierki. Lubi, kiedy całuje jej czoło. Lubi, kiedy chwyta jej dłoń. Lubi, kiedy otacza ją swoim silnym ramieniem, wtedy czuje się naprawdę bezpieczna. Lubi, kiedy zwraca się do niej po imieniu. Lubi, kiedy jej się śni. Lubi opierać się o jego ramię, kiedy jest zmęczona. Lubi patrzeć w jego oczy. Lubi o nim myśleć, ale czy on o niej też myśli?

 Ona jest nikim, a on? On jest kimś.

~*~

Louis zapukał nerwowo do drzwi, mając nadzieję, że tym razem nie spotka matki Jo. Kobieta nie przypadła mu do gustu. Nie podobał mu się sposób, w jaki mówiła o swojej córce. Nie zgadzał się z jej słowami- dla niego Jo była normalną nastolatką, jak każda inna, tylko potrzebowała się o tym przekonać na nowo. Właśnie dlatego nie chciał odpuścić. Poza tym, była dla niego wyjątkowa. Wszystkie dziewczyny przy niej wydawały mu się identyczne, nudne, przejściowe i… Brakowało im czegoś. Czegoś, co wręcz tryskało z drobnej brunetki. Coś takiego, że jak patrzył w jej najpiękniejsze na świecie oczy, czuł kompletne zniewolenie i chciał tylko jednego- żeby ta cudowna istotka była jego. Jego i tylko jego. Chciał codziennie budzić się obok niej, całować w czubek głowy na pobudkę, widzieć jej uśmiech, przytulać. Wiedział, że jest blisko. Wiedział, że poprzedniego dnia się nie przesłyszał. Wiedział, że dziewczyna naprawdę powiedziała jego imię. Żył tą myślą. I nadzieją.

- Dobrze, że jesteś- głos Melanie sprowadził go na ziemię. Nawet nie zauważył, kiedy otworzyła drzwi.- Bałam się, że nie przyjdziesz, a potrzebujemy cię...

- Coś się stało?- zapytał zaniepokojony, widząc smutny wzrok blondynki. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i zajrzała przez ramię w głąb domu, jakby szukając oparcia.

- Jo znowu zamknęła się w łazience i nie otwiera. Słychać tylko jakieś szurania i płacz, ale nie chce otworzyć...- powiedziała i spojrzała na niego, jednak chłopak wyminął ją i wbiegł na górę. "Nie, nie." Cały czas pamiętał wcześniejszy atak paniki brunetki i miał nadzieję, że nie powtórzy się on. Nie mógł do tego dopuścić.

Tak jak poprzedniego dnia, dopadł do klamki i szarpnął za nią, jednak to nie pomogło. Westchnął i oparł czoło o drzwi, przymykając oczy. Słyszał stłumiony szloch dziewczyny, przez co krajało mu się serce. Chciał jej pomóc, ale czuł się bezsilny.

- Jo, to ja. Proszę, otwórz. Martwię się o ciebie- wyszeptał, czując jak z bezsilności zbierają mu się łzy w kącikach oczu.- Proszę, Jo.-  Jego słowa wypowiedziane były bardzo cicho i bał się, że dziewczyna ich nie dosłyszy, jednak po chwili usłyszał szczęk zamka, więc nie czekając nawet sekundy, pchnął drzwi i stanął jak wryty, widząc jej postać. Pierwszą rzeczą, którą zauważył, były czerwone od płaczu oczy brunetki, przez co ścisnęło mu się serce. Dopiero potem dostrzegł drastyczną zmianę w jej wyglądzie- niegdyś piękne, długie loki niemalże do pasa sięgały teraz ledwo ramion, reszta leżała bezwładnie na podłodze, natomiast w dłoni Jo lśniły się złowrogo nożyczki.

- Boże...- usłyszał cichy szept Melanie za plecami, jednak zignorował to i nie odwrócił się w jej kierunku. Stał jak skamieniały i nie był w stanie się ruszyć. Wpatrywał się w czekoladowe tęczówki brunetki i nie mógł uwierzyć, że posunęła się do czegoś takiego. Szybko zmierzył wzrokiem jej sylwetkę, by upewnić się, czy nie zrobiła sobie krzywdy. Zauważył tylko bandaż na prawym nadgarstku, który był pamiątką po poprzednim incydencie. Westchnął i podszedł do dziewczyny, cały czas nie odrywając od niej wzroku, jakby pytając się o pozwolenie, po czym złapał oba jej policzki między dłonie i starł delikatnie kciukiem łzy. Jo jednak pospiesznie wyrwała się z uścisku i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Louis chrząknął cicho i objął delikatnie, pozwalając, by świeże łzy moczyły jego koszulkę. Nie znał przyczyny kolejnej słabości dziewczyny, ale chciał ją poznać.

~*~

Patrzył z czułością na spokojną twarz śpiącej nastolatki. Uwielbiał ją obserwować podczas snu- wyglądała wtedy jak aniołek, albo malutka dziewczynka, którą za wszelką cenę chciał chronić. Westchnął i zgarnął z czoła Jo pojedynczy kosmyk niesfornych włosów. Cały czas jakby nie docierało do niego to, że dziewczyna tak po prostu je ścięła. Kochał je i uważał, że niesamowicie pasowały do  jej osoby, choć musiał przyznać, że w krótkich też było jej ładnie. Wyglądała jeszcze niewinniej.

Zerknął na zegarek i przeklął w myślach, kiedy dotarło do niego, jak późno już było. Nachylił się nad dziewczyną i delikatnie ucałował jej czoło, po czym niemal bezgłośnie wyszedł z pokoju, po drodze gasząc lampkę. W korytarzu natknął się na Melanie.

- Zasnęła?- upewniła się szeptem, na co przytaknął. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.- Naprawdę nie wiem, co się z nią dzisiaj stało... Chyba muszę skontaktować się z jej lekarzem...

- Po co?- zapytał ze ściśniętym gardłem. Nie podobał mu się ten pomysł.

- Louis, jej ostatnie zachowanie nie jest normalne. Owszem, jest niesamowita poprawa, wydaje się, że nareszcie zaczęła kontaktować , rozumieć i próbować porozumiewać się, ale te dwa ostatnie incydenty... Ja się po prostu o nią martwię, nie chcę, żeby zrobiła sobie krzywdę...

- Masz rację- przyznał, choć w głębi duszy dalej był sceptycznie do tego nastawiony. Czuł się, jak egoista, ale bał się, że lekarz może zabronić mu się z nią spotykać, a tego by nie przeżył.

- Przepraszam cię za ciocię- ciągnęła dalej Melanie, jednak przerwał jej.

- To nie mnie powinnaś przepraszać, tylko Jo- prychnął, na co dziewczyna westchnęła.

- Ciocia tak nie myśli- zaczęła tłumaczyć, na co uniósł brwi.- Ona po prostu chciała się was pozbyć i myślała, że przestraszycie się tych słów. Niestety Jo to usłyszała, ale... Ona nie jest taka zła. Bardzo kocha Jo i zrobiłaby dla niej wszystko, dlatego chce ją bronić przed wszystkim i wszystkimi. Rozmawiałam z nią dzisiaj na spokojnie i wszystko jej wytłumaczyłam- powiedziała na jednym wdechu, na co wzruszył ramionami.

 - Niech ci będzie- stwierdził.- Muszę lecieć. Jest już późno, a jutro czeka mnie pracowity dzień.

- Jasne, idź- odpowiedziała mu i pomachała na pożegnanie, ale kiedy chłopak był już na schodach, wpadła na pewien pomysł.- Pozdrów blondyna!

 - Chodzi ci o Nialla?- zapytał, zatrzymując się i odwracając się na pięcie, na co przytaknęła z delikatnym uśmiechem.

Problem || L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz