Siedział na mięciutkim dywanie i w skupieniu obserwował zwinne palce Jo trzymające ołówek i spokojnie sunące nim po kartce. To powoli stawało się jego ulubionym zajęciem. Uwielbiał wpatrywać się w skoncentrowaną twarz dziewczyny podczas tworzenia kolejnego arcydzieła. Wtedy jakby zupełnie nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, po prostu była w swoim świecie. Świecie, którego on nie rozumiał.
- Zawsze chciałem ładnie rysować, wiesz?- przemówił, przez co brunetka zaprzestała swoich działań, ale nie podniosła wzroku.- Moje siostry umieją i całkiem nieźle mi to wychodzi. Nawet kiedyś uparły się, że mnie nauczą, ale ja jakoś nigdy nie miałem do tego cierpliwości... Chyba jestem zbyt nerwowy.
Po wypowiedzeniu tych słów, sięgnął po szklankę z wodą z zamiarem napicia się. Gdy to zrobił i przeniósł z powrotem wzrok na Jo, ta wpatrywała się w niego uważnie.
- Mam coś na twarzy?- zaśmiał się, czując, jak tonie w czekoladzie jej oczu. Dziewczyna jeszcze chwilę pozostała w tej samej pozycji, nie odwracając wzroku, jednak w końcu przesunęła się bliżej Louisa i złapała go za dłoń. Czuł ciepło z miejsca, w którym zetknęły się ich skóry i był pewien, że Jo jest w stanie usłyszeć jego coraz głośniej bijące serce. Odchrząknął cicho, nie będąc pewnym, jak ma się zachować, jednak brunetka go wyręczyła. Drugą dłonią podała mu ołówek, którego złapał i pod wpływem ruchów jej dłoni zaczął nim jeździć po papierze, tworząc coś na kształt kwiatu, choć daleko temu było do ideału.
- Popatrz, nawet z twoją pomocą jestem do niczego- stwierdził, na co dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie, po czym podała mu nową kartkę i zaczęli kreślić na niej nieznane mu kształty, jednak przerwało im donośne pukanie, a po chwili do pokoju weszła Melanie i spojrzała na chłopaka zimnymi oczami.
- Masz gościa- stwierdziła głosem wypranym z emocji.- Czeka w salonie.
Louis chwilę przypatrywał się jej twarzy, jednak nie był w stanie wyczytać z niej żadnych uczuć. W głębi duszy zaczynał się martwić, ponieważ nie miał pojęcia, kto to mógł być. Wstał z ociąganiem i nie odwracając się, wyszedł z pokoju i zaczął schodzić po schodach. Czuł, jak serce podchodzi mu do gardła. Bał się. Dopiero, gdy zauważył farbowanego blondyna stojącego w przejściu, odetchnął z ulgą. Z drugiej strony cały czas nie wiedział, jaka jest przyczyna jego przyjścia.
- Niall? Co ty tu robisz?- zapytał, usiłując utrzymać pewną siebie pozę. Wciąż pamiętał ich ostatnią kłótnię.
- Chciałem pogadać, a że nie było cię w domu, to od razu wiedziałem, gdzie możesz być. Wystarczyło kilka telefonów do pracowników studia i bez problemów dostałem ten adres- wytłumaczył, uśmiechając się nieśmiało.
- A to ciekawe. Co z ochroną danych osobowych?- zapytała Melanie, która pojawiła się nagle u boku Louisa z założonymi rękami na piersiach. Z wyraźną niechęcią mierzyła wzrokiem przybysza.
- Jak się ma znajomości i pieniądze, to można wszystko- stwierdził trochę bezczelnie blondyn, wzruszając ramionami, co wywołało irytację u dziewczyny. Przeniosła ciężar na prawą nogę i odliczyła w myślach do dziesięciu, nie chcąc się denerwować, co spotkało się z rozbawieniem ze strony chłopaka.
- O czym chciałeś pogadać?- spytał szatyn, ignorując zachowanie tej dwójki.
- Przeprosić. Zachowałem się jak idiota, oceniając je, choć nawet ich nie znam- wyznał szczerze i spojrzał z nadzieją na przyjaciela.- W pełni cię wspieram stary i w pewien sposób podziwiam. Cholera, dobry człowiek z ciebie.
Louis zaśmiał się i spojrzał rozbawiony na blondynkę, która stała niewzruszona i tępo obserwowała parę przyjaciół.
- Jak myślisz, możemy mu zaufać?- zagadał do niej, chcąc wciągnąć ją do rozmowy.
CZYTASZ
Problem || L.T.
RomanceProblem jest po to, by zdać sobie sprawę, na czym tak naprawdę nam zależy.