1 1 - jedenasty

791 91 459
                                    

Oddychali powietrzem świata, które z jakiegoś powodu wtłaczało w ich płuca coś gorącego, rozpalającego od środka i przyprawiającego o przyjemne mrowienie w sercu, w dłoniach, w ustach i różnych nienazwanych. Wydawać by się mogło, że ten zwyczajny akt, przeznaczony z założenia dla zakochanych par, zainicjowany przez nich z naglącej potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem był jakimś błędem w systemie i nie powinien był sprawiać tak diabelsko nielegalnej przyjemności. 

Nie dało się jednak zaprzeczyć, że Miya z początku wprawiony w szczere zdumienie, nie potrafił nasycić się dotykiem rozgrzanych ust chłopaka na swoich wargach i jego gorącym oddechu owiewającym swoją skórę. To, co przed sekundą było przesycone rozpaczliwą prośbą o bliskość, stopniowo nabierało bardziej namiętnego, agresywnego charakteru. 

Żaden z nich nie wiedział, kiedy minęła pierwsza minuta, podczas której starali się za wszelką cenę nasycić pocałunkiem, póki wyrzuty sumienia nie nadeszły i nie przypomniało o sobie odrzucone w kąt sumienie. Jednak z każdą kolejną sekundą zdrowy rozsądek spychany był na coraz dalszy plan, wskutek czego Suna wplątał smukłe palce we włosy chłopaka, bawiąc się nimi delikatnie i nawijając niesforne kosmyki dookoła nich.

Kiedy nacisk ust Osamu na tych jego stał się mocniejszy, mimowolnie szarpnął za jego włosy, które akurat przeczesywał, co spotkało się z cichym urywanym westchnieniem. Zajebiście seksownym i zniewalającym, które pobudziło już i tak wystarczająco rozpaloną wyobraźnię i podniecone serce. Rintarō uśmiechnął się, słysząc ten dźwięk, jakby nagle uświadomił sobie, że pocałunek ten nie wynika jedynie z litości czy smutku.

Dostrzegł w tym geście budzące się powoli pożądanie, które do tej pory zabijał w sobie bezskutecznie każdego dnia, kiedy tylko myślał o chłopaku, widział go lub słyszał jego głos, który uwielbiał. Coś w umyśle szatyna zaczęło zastanawiać się, dlaczego Miya nie raczył go odepchnąć i pozwalał mu na to wszystko. Na zabawę swoimi włosami, na przygryzanie własnych warg, na zejście ustami na swoją żuchwę i zrobienie jednej małej malinki w nagłym przypływie zaborczości. Czy zasłużył sobie na to wszystko, po prostu wysłuchując go, nawet nie potrafiąc pocieszyć w żaden sposób?

Odrzucił tę myśl tak szybko, jak tylko się pojawiła. Jakby na przekór wszelkim wątpliwościom podniósł się delikatnie na dłoniach i usiadł zdecydowanie na kolanach chłopaka. Przywarł klatką piersiową do jego rozgrzanego torsu, który poczuł całym sobą. Dzielił ich od siebie jedynie materiał koszulek (dziękował sobie w duchu za zrezygnowanie z bluzy).

Suna wpijając się mocniej w zachłanne wargi, nieco drżącym ruchem wsunął dłoń za jego kark, przybliżając go do siebie jeszcze bliżej na maksymalnie najmniejszą fizyczną odległość. Miya jedynie oddawał pocałunki, nie wiedząc do końca co zrobić a rękami, więc jedynie zatrzymał je udach szatyna, co jakiś czas niekontrolowanie ściskając je lekko.

Kolana Rintarō dociskały się wówczas do bioder chłopaka, a oddech nieco przyśpieszał. Starał się jednak nie dekoncentrować, czerpiąc przyjemność z języka poruszającego się we wnętrzu jego ust. Drugą dłoń pociągającą do tej pory za włosy, wsunął płynnym ruchem pod koszulkę Osamu, zaskakując zarówno siebie, jak i jego, nie wiedząc w zasadzie, co chciałby nią zrobić. Przypomniał sobie wówczas o złotej zasadzie: "Co zmacane to moje" i bezwiednie przesuwał nią po całym rozgrzanym torsie, czując skórę pod swoimi palcami i napięte mięśnie.

Uniósł się lekko na kolanach, przysuwając biodra jeszcze bliżej, mimo że było to pozornie niemożliwe. Przyjemny dreszcz przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa, kiedy otarł się swoją erekcją o brzuch nieświadomego jej dotąd chłopaka. Chcąc nie chcąc (chcąc kurwa) wskutek tak nieznacznego poprawienia usiadł na czymś równie twardym i wcale nie należącym do niego.

Lisia rotacja ~ Osasuna / SunaosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz