Atsumu nie wracał już do domu w przejawie wolnej woli czy wewnętrznej chęci. Było to bardziej podświadome i machinalne niż kontrolowane zachowanie. Każdej więc nocy (albo nawet ranka) pakował swoje manatki z miejsca, w którym akurat się bawił (a były one zgoła różne i raczej przypadkowe) i szedł mniej lub bardziej chwiejnym krokiem w kierunku jedynego pokoju, jaki mógł nazwać swoim własnym.
W rzeczywistości jednak nigdy nie uważał domu babci za ten prawdziwy i nie zamierzał go takim zaakceptować. Wspomnienia o tym bliskim jego sercu domu były rozmyte, ale bolały za każdym razem, gdy myśli chłopaka zbiegały na niechciane tory. Przypominał sobie wtedy o ojcu.
Był uśmiechnięty, wiecznie zapracowany, ale kochał go i pokazał mu siatkówkę. Czasami, gdy miał gorszy dzień lub było mu smutno tak po prostu, mimo swojego zmęczenia po pracy, tato zabierał go na podwórko i grali razem, dopóki Atsumu nie opadł z sił. Podziwiał go wówczas, że mimo fizycznego zmęczenia jest w stanie grać dłużej niż on z pozoru wypoczęty (na pewno w nieporównywalnie większym stopniu).
Ojciec opowiadał mu często o swoich marzeniach z czasów szkolnych o zostaniu profesjonalnym rozgrywającym. Chciał robić to, co kocha.
Pragnął rozwijać swoją pasję i żyć wraz z nią, nigdy jej nie puszczać i umrzeć ze świadomością, że mu się udało. Nie chciał być podziwiany czy rozpoznawany, tylko najzwyczajniej w świecie oddać się swojej miłości do sportu, zarabiając przy okazji wystarczająco dużo, żeby być w stanie się z tego utrzymać.
Wiele razy powtarzał, że wcale nie żałuje, że jego życie potoczyło się w ten, a nie inny sposób. W efekcie pozostała mu machinalna praca w fabryce zabijająca wszelką pozostałą w nim pasję i kreatywność, ale także dwójka jak to określał wspaniałych dzieci (mimo że to Osamu było bliżej do tego miana, ale chłopak się nie kłócił). Smutek, który widniał wówczas w jego oczach, zaprzeczał tym słowom i mimo że Atsumu miał tylko nieco ponad dziesięć lat nie mógł odnieść innego wrażenia ponad to, że ojciec żałuje i że byli oni dla niego gorszą alternatywą.
Chłopak mu nigdy mu jednak tego nie powiedział. Nie wyznał mu, że zauważył ten ból, nie przeprosił, że ich narodziny odebrały mu szansę do szczęścia, ani nie podziękował, że z owego szczęścia zrezygnował, oddając im całego siebie.
Nie podziękował też, że ten pokazał mu siatkówkę, która była w gruncie rzeczy jedyną rzeczą, jaka mu po nim pozostała. Nie mógł więc zrobić nic innego niż rozwinięcie swoich umiejętności i osiągnięcie celów, które niegdyś należały do taty, a które czuł się w obowiązku spełnić.
Czasami przyłapywał się na tym, że myśląc nim, traktuje go podświadomie jak osobę martwą. W rzeczywistości może i tak było.
Człowiek, którego pamięta z dawnych lat, kiedy przychodził z pracy, gotów był iść z nim na podwórko zamiast do kasyna. Tamten ojciec był w stanie porzucić swoje szczęście i swoją pasję dla dobra własnych dzieci.
Był uśmiechnięty, wiecznie zapracowany, ale kochał go i pokazał mu siatkówkę. Dopadło go uzależnienie i zabiło dawnego ojca. Pierdolone uzależnienie od hazardu zabiło mu ojca.
Atsumu myślał o tym niemal za każdym razem, gdy wlókł się z powrotem do domu. Myślał o tym za każdym razem, gdy widział Osamu, który jak gdyby nigdy nic spotykał się z tym człowiekiem na mieście, odkąd ten wyszedł z więzienia.
Myślał o tym, kiedy jego brat słuchał, jak tato próbuje poukładać sobie życie, a sam opowiadał, jak minął mu dzień i rozmawiali tak, jak powinien rozmawiać ojciec i syn. Ale Atsumu nie potrafił dłużej rozmawiać z nim jak ojciec i syn.
Jego prawdziwy tato był uśmiechnięty, wiecznie zapracowany, ale kochał go i pokazał mu siatkówkę. Teraz została mu jedynie siatkówka i cel bycia najlepszym rozgrywającym. Cel, który musi spełnić w pokucie za zniszczenie mu życia swoją egzystencją.
CZYTASZ
Lisia rotacja ~ Osasuna / Sunaosa
Fanfiction❝A on jedynie wyciągnął do niego rękę, zaprowadził do domu i spędził z nim kolejną noc, coraz bardziej zapominając, o tym, jak bardzo nienawidzi spać samotnie.❞ ◆◆◆ ◆ Suna nie wie, co czuje, a Osamu nie jest w stanie tego zakończyć. ◆ Atsumu dąży do...