Jakkolwiek Suna miewał wyjebane w czysto materialne kwestie, tak dom ten wywarł na nim spore wrażenie. Oczywiście, sprawiał pozory, jakby bywał w tego typu miejscach niemalże codziennie. Bardzo nieudolnie zresztą.
– Czujesz się już lepiej? – zapytał Osamu, podając mu kubek z drugą już herbatą, której nie śmiał odmówić.
Jeśli tak wyglądała zwykła chwilowa niedyspozycja, to następnym razem wyjdzie na dwór nago, wchodząc najlepiej do jakiejś ambitnej zaspy. Albo może lepiej nie. Jakby w odpowiedzi na pytanie kichnął trzy stabilne razy i spojrzał na chłopaka zaczerwienionymi oczyma.
– Wyglądasz okropnie – skompletował go Miya, obrzucając to, co sobą reprezentował pobieżnym spojrzeniem. Trochę zabolało. Ale prawie minimalnie.
– Ty też jesteś przystojny. – Usta szatyna powiedziały to szybciej, niż mózg przetworzył, przez co dane mu było doświadczyć widoku skonsternowanej, zawstydzonej twarzy chłopaka klęczącego obok kanapy. 1:0 dla Suny. Albo i nie.
– Chyba mi tutaj majaczysz w gorączce – wybrnął niezręcznie z tej krępującej sytuacji.
– Chciałbyś.
– Pokaż czoło – rozkazał nieco dosadniej niż miał w zamyśle, ale ten posłusznie pochylił się ku niemu.
Uśmiechnął się na ten gest i "sprawdził jego temperaturę" w dokładnie ten sam sposób co dzisiejszego poranka.
Ich oddechy mieszały się ze sobą, a serca biły niespokojnym rytmem, na co żaden z nich nie zwrócił większej uwagi. Doznanie tego typu bliskości było nowe i sprawiało jakąś niepoprawną przyjemność.
Rintarō znowu to czuł. Krew napływała do policzków, znacząc je różem, a puls przyspieszył z niewiadomych powodów. Pojebane. Uchylił lekko oczy, które zamknął zaledwie sekundę wcześniej, bojąc się, że napotka wzrok chłopaka. Tak się jednak nie stało. Bladozielone tęczówki omiotły jego spokojną, rozluźnioną twarz. Uśmiechał się, a on zatracał się w tym uśmiechu i w widoku jego ust przygryzając z frustracji swoje, aby nie zrobić czegoś głupiego (nie to żeby chciał).
– Chyba jednak nie masz gorączki – wymruczał nieco sennie, co było spowodowane w większości nieprzespaną, niespokojną nocą.
Suna jedynie wpatrywał się w coraz bardziej rozluźnione ciało chłopaka, zastanawiając się jakim prawem zasypia mu niemalże w ramionach, skoro to jego zaczęło rozbierać przeziębienie. Pierwszy raz został postawiony w takiej sytuacji. Nieco niezręcznie wyciągnął dłoń, podtrzymując bezwładnie opadającą głowę szarowłosego, nim ta zaliczyłaby spektakularne uderzenie o podłogę i ułożył ją sobie na kolanach.
Tak intymna bliskość była mu do tej pory obca, stąd w jego serce wkładka się lekka panika, co należy zrobić ze śpiącym człowiekiem. Zwłaszcza że Osamu zasnął tak, jak stał (w sumie to klęczał) i szatyn był pewien, że dla jego kręgosłupa spanie w takiej pozycji będzie niczym wyrok śmierci. Doszedł jednak do wniosku, że Miya na własne życzenie podpisał właśnie pakt z diabłem, którego stawką był ból pleców. W końcu nie kazał mu zasypiać.
W miarę jak zaczął się nad tym zastanawiać, uświadomił sobie, że ten w rzeczywistości miał dziś lekko podkrążone oczy, jak gdyby całą noc nie zmrużył oka (i bynajmniej nie z powodu nauki).
Zobaczył, że jego ciało miarowo podnosi się i opada, co było dla niego jednoznacznym sygnałem, że śpi w najlepsze. Westchnął przeciągle pozostawiony sam sobie w obcym domu.
Niekontrolowanie wyciągnął dłoń i wplątał ją między szarawe kosmyki, przekonując się wreszcie czy naprawdę są takie jak w jego wyobrażeniach. Oddawał się tej czynności, zapominając o całym świecie. Nie były wcale tak miękkie, jak uważał, aczkolwiek przyjemne w dotyku.
CZYTASZ
Lisia rotacja ~ Osasuna / Sunaosa
Fiksi Penggemar❝A on jedynie wyciągnął do niego rękę, zaprowadził do domu i spędził z nim kolejną noc, coraz bardziej zapominając, o tym, jak bardzo nienawidzi spać samotnie.❞ ◆◆◆ ◆ Suna nie wie, co czuje, a Osamu nie jest w stanie tego zakończyć. ◆ Atsumu dąży do...