Sobota. 6 rano. Jak-mi-się-nie-chce... Chociaż plus jest taki, że zobaczę Pawła. Zaraz, co? Czyli jednak Maja miała rację. Ale co ja się temu dziwię? Większą niespodzianką byłoby, gdyby mi się nie spodobał. Taka już jestem, wszyscy mi się podobają. No dobra, nie wszyscy, ale jak idę chodnikiem, to zwrócę uwagę na jakieś 90% mężczyzn, których mijam. Także to chyba wszystko wyjaśnia. "Dobra, Agata, koniec tych, jakże głębokich przemyśleń. Chyba chcesz jakoś wyglądać, co?" Oj tak, chcę. I to jak najlepiej.
Podnoszę się z łóżka i podchodzę do szafy. Spodnie, bluzka i bluza? A może spódniczka i koszula? Nie, nie, nie będę się stroić, ale nie chcę też wyglądać zwyczajnie. Dżinsy i koszula chyba będą najlepszą opcją. Biorę ubrania w rękę i zmierzam do łazienki. Higiena jamy ustnej. Pamiętacie, dzieci i nie-dzieci, że to bardzo ważna sprawa i nie można o tym zapominać. Więc myję zęby.Hmm... Rozpuszczone? Czy kitek? A może kok? Dobra, wiem. Zrobię sobie luźnego warkocza zarzuconego na lewe ramię. Tak chyba będzie najlepiej. "Uuu, dziewczyno, dobrze wyglądasz. A jeszcze się nawet nie pomalowałaś." No tak, makijaż. Jak już się tak stroję, to nie zapominajmy o tym. Kremik, podkład, puder, rozświetlacz, cienie, tusz i pomadka. Dobra, jestem gotowa. Można schodzić na śniadanie.
- Teraz w lewo. O, i jesteśmy. Dzięki mamo - wysiadam z samochodu. - Po lekcji pojadę do Mai, musimy zrobić prezentację na poniedziałkowe zajęcia.
- Jasne, kochanie. To zadzwoń do mnie wieczorem, to po ciebie przyjadę.
- Dobrze. Pa, mamo - zamykam drzwi, macham jej na pożegnanie i siadam na ławeczce przed wejściem. Na szczęście jest ciepło i świeci słoneczko, to nawet się cieszę, że jestem 10 minut za szybko.
Siedzę i podziwiam świat dookoła. Patrzę na zegarek. "Kurczę, 2 minuty." Wyciągam lusterko i sprawdzam, czy makijaż się nie popsuł, ale nie, wszystko jest tak, jak być powinno. Rozglądam się, ale nie ma nikogo, więc szybko sprawdzam, czy dobrze pachnę. Tak, pachnę aż za dobrze. Nie wiem, czy nie przesadziłam z ilością perfum. Nagle otwierają się drzwi i wychodzi z nich instruktorka. "O nieee, nie ma Pawła?"
- Dzień dobry!
- O, dzień dobry! - uśmiecha się do mnie przyjaźnie. - Był tu może 16-letni chłopak? Niższy od ciebie, blond włosy?
- Nie, nie było jeszcze,
- A, no dobrze, to dziękuję - po tych słowach wraca do środka.
Uff... Już się bałam, że może go ostatnio wystraszyłam, czy coś.
- To co, jedziemy? - matko! Aż podskoczyłam. - O, przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć - tak się śmieje, że chyba mu nie wierzę. Jeszcze wygląda tak uroczo...
Idziemy w stronę samochodu. Jak jesteśmy już przy nim, Paweł rzuca mi kluczyki. Na szczęście złapałam, inaczej zapadłabym się pod ziemię. Otwieram tylne drzwi i odkładam torbę. Zdejmuję też kurtkę i czuję, że ktoś na mnie patrzy. Unoszę głowę i widzę, że dosłownie pożera mnie wzrokiem. Normalnie czuję się bardzo niekomfortowo, kiedy ktoś się na mnie gapi, na dodatek tak intensywnie, ale w jego wykonaniu jest to bardzo przyjemne.
- Dzień dobry! - szybko odwracamy wzrok. Paweł patrzy w stronę chłopaka, który właśnie przyszedł na jazdy, a ja chowam kurtkę i siadam przed kierownicą. Ustawiam fotel, lusterka i zapinam pas. Paweł wsiada, więc odpalam silnik i wyjeżdżam z parkingu.
- Zostało 10 minut, więc możemy już zmierzać do szkółki - śmieję się. - Co się stało? Co cię tak rozśmieszyło? - śmieję się jeszcze bardziej, bo teraz ma taką zdziwioną minkę.
- Nic takiego, po prostu tak słodko zabrzmiało, jak powiedziałeś "szkółka" - niespodziewanie i bardzo szybko przysuwa swoją twarz do mojej i mnie całuje. Jestem zbyt zdziwiona, żeby cokolwiek zrobić, więc tylko tak siedzę. Odsuwa się, siada z powrotem na swoim fotelu i patrzy przed siebie. Ja z kolei, będąc w wielkim szoku, patrzę na niego. I tak siedzimy w bezruchu przez bardzo niezręczne 5 minut. W końcu postanawiam się odezwać.
- Więc... To było, hmm, niespodziewane - nie mam pojęcia, co powinnam powiedzieć w takiej chwili, więc mówię pierwsze, co mi przyszło do głowy. - Ale wiesz, nie było to nieprzyjemne - unoszę głowę, żeby zobaczyć jego reakcję. Cały czas siedzi patrząc się przed siebie. - Dobra. Wracamy? Zostało nam 5 minut, a po drodze jest kilka świateł - jedyne, co robi, to kiwa głową.
Więc ruszam. Wyjeżdżam z parkingu i skręcam w prawo. Mija kilka kolejnych minut ciszy. W końcu nie wytrzymuję, zjeżdżam w najbliższą zatoczkę i gwałtownie hamuję.
- Dobra, tak nie może być. Najpierw się na mnie rzucasz i mnie całujesz, a teraz nic? Nawet się na mnie nie spojrzysz? - trochę ostro to zabrzmiało, ale przynamniej dało jakiś efekt.
- Nie, to nie tak... Po prostu, nie powinienem był tego robić - patrzę się na niego pytającym wzrokiem, więc dodaje. - No wiesz, w końcu jesteś moją uczennicą.
- I nie pomyślałeś o tym wcześniej? - nie chcę być na niego zła, ale to jakoś samo tak wychodzi.
- Noo, niezbyt, przepraszam... - patrzy się na mnie smutnym wzrokiem. I wtedy dociera do mnie, czemu jestem zła. Nie chodzi o to, że mnie pocałował. Ani o to, że się nie pohamował. Chodzi po prostu o to, że chcę to powtórzyć.
- Nie musisz przepraszać - mówię szeptem i patrzę się na jego usta. Wtedy unoszę wzrok i zaglądam mu głęboko w oczy. Powoli się przysuwam, on robi to samo. Unosi swoją prawą dłoń i kładzie ją na moim lewym policzku. Nasze twarze są coraz bliżej. Zaczynam ciężej oddychać i słyszę, że on też. Zamykam oczy i czuję, jak nasze wargi się stykają. Delikatnie mnie całuje, ja to oddaję. Następnie lekko się od siebie odsuwamy. Patrzymy sobie głęboko w oczy, wzrokiem pełnym pożądania. - To było cudowne - delikatnie się uśmiecham.
- Nie mogę się nie zgodzić.
Nadal patrzymy się na siebie i nagle przerywa nam dzwonek jego telefonu. Szybko go odbiera, mina mu poważnieje. Patrzę na zegarek. No tak, o 10 mieliśmy być z powrotem, a jest już 10:10.
- Wybacz, straszne korki. Ale za chwilkę powinniśmy być na miejscu - rozłącza się i znowu na mnie patrzy. Ja z kolei patrzę na niego. - Chociaż nie chcę, to musimy już wracać.
- Niestety... - łapię za kierownicę, wrzucam luz i odpalam silnik.
Po kilku minutach dojeżdżamy. Wyłączam samochód i odwracam głowę w jego stronę.
- To ja będę iść... - chociaż tak bardzo nie chcę.
- Em, tak, chyba tak... To widzimy się we wtorek o 16 - uśmiecha się, więc odwdzięczam się tym samym.
- Tak, wtorek o 16. To do wtorku.
- Do wtorku - wychodzę z samochodu, ubieram kurtkę, biorę torbę i odchodzę. Chwytam telefon i wybieram numer.
- "Halo?"
- "Maja? Cześć. Będę u ciebie za pół godziny. Przygotuj winko, muszę ci coś opowiedzieć."
Wtedy odwracam głowę i widzę, że cały czas się na mnie patrzy. Uśmiecham się i znikam za zakrętem.