Nareszcie wtorek. Już tak na to czekałam. Teraz tylko 6 godzin wykładów, 30 minut drogi i zobaczę Pawła. Oj, chyba się dzisiaj za bardzo nie skupię.
"W końcu!" Wręcz wybiegam z sali i zmierzam do szatni. Chwytam kurtkę, ubieram na siebie i ruszam przed siebie.
- Agata! Gdzie ty tak lecisz? - a, no tak. W głowie mi tylko Paweł, zapomniałam, że Maja też dzisiaj jedzie w tą stronę.
- Sorrki, jestem zbyt podekscytowana.
- Nie no, rozumiem, chodźmy na przystanek - śmiejemy się i wychodzimy na zewnątrz. - A tak w ogóle, to ten facet, który zawiózł nas do szpitala powiedział, że ma na imię Paweł. Skądś to imię kojarzę - patrzy na mnie i ostentacyjnie porusza brwiami.
- A, Paweł, no tak... Poznałaś właśnie mojego instruktora - widzę, że jej oczy się coraz powiększają.
- No, no. Muszę przyznać, nie dziwię się, czemu się za niego wzięłaś - śmiejemy się i wchodzimy do tramwaju.
- Zjedźmy na ten parking - włączam kierunkowskaz i zjeżdżam w prawo. Zatrzymuję się na jednym z miejsc i wyłączam silnik. Odwracam głowę w jego stronę.
- Specjalnie wybrałeś taki pusty parking, co? - odpinam pas i się do niego przysuwam, ale on mnie zatrzymuje.
- Poczekaj. Nie chcę, żebyś robiła coś na siłę. Nie musimy, może po sytuacji z piątku wolisz trochę pocze-
- Ćsiii, nie muszę czekać, a już na pewno nie będę się zmuszać.
Zbliżam swoją twarz do jego, opieram swoje dłonie na jego klatce piersiowej i go całuję. On oddaje mi pocałunki i zanurza swoją prawą rękę w moje włosy. Odrywam swoje usta, patrzę mu w oczy i siadam na jego kolanach. On odsuwa fotel do tyłu, żebyśmy się zmieścili. Ja z kolei ciągnę za wajchę, przez co oparcie fotela spada na dół. Patrzę Pawłowi w oczy i zaczynam odpinać guziki jego koszuli. On w tym czasie leży, patrzy na mnie i ciężko oddycha. Odpinam ostatni guzik, rozsuwam koszulę i pochłaniam wzrokiem jego gołą klatkę. Przejeżdżam dłonią od szyi w dół. Zatrzymuję palce na linii spodni, pochylam się i zaczynam go całować. Czuję, jak jego ręka zjeżdża z góry moich pleców na dół i też zatrzymuje się na linii spodni. Chwyta za dół mojej koszulki i powoli mi ją zdejmuje. Podnoszę się, a on pożera mnie wzrokiem. Odwracam głowę na bok i zauważam, że na parking zjeżdża inna L-ka.
- O kurde, ubieraj się, szybko - zeskakuję z jego kolan na siedzenie kierowcy i wciągam na siebie bluzkę. Poprawiam włosy i wycieram usta. Paweł w tym czasie podnosi fotel i zapina koszulę. Szybko zapalam silnik. Odwracam głowę w lewo i otwieram okno. - Dzień dobry, pani Agnieszko. Też przyjechaliście ćwiczyć parkowanie? - dobra, może na to pójdzie.
- O, dzień dobry, Agato! Tak, duży parking, nikogo nie ma, najlepsze miejsce dla kursantów - uśmiecham się i zamykam okno. Wrzucam wsteczny bieg, wycofuję i wyjeżdżam z parkingu. Zatrzymuję się na czerwonym świetle i patrzę na Pawła. On patrzy na mnie i zaczynamy się nerwowo śmiać.
- Było zdecydowanie za blisko.
- Oj tak, tu się z tobą zgodzę - teraz śmiejemy się już normalnie. Światło zmienia się na zielone i ruszam.