UWAGA: akcja dzieje się 3 lata po zakończeniu pierwszej części!
Koniecznie dajcie znać w komentarzach, co myślicie :D.
Enjoy!!
Poczułam dłoń na swoim ramieniu, więc odwróciłam się, by zobaczyć mężczyznę, stojącego za mną. Był wysoki, przystojny i śmiertelnie poważny.
— Wiesz, że to nie jest dla ciebie dobre, Rose — odezwał się.
Odwróciłam wzrok, starając się odgonić łzy spod powiek. Przywołałam na twarz uśmiech, ale był on bardziej nostalgiczny, niżbym tego chciała.
— Nie wiem, o co ci chodzi — odpowiedziałam, po czym odwróciłam się i ruszyłam w inną stronę, w tę, w którą naprawdę powinnam zmierzać. — Przecież ja tylko idę na pociąg.
— I czystym przypadkiem stałaś między peronem dziewiątym i dziesiątym, patrząc na dzieciaki, wychodzące ze ściany.
— Lazarusie, ja tylko sprawdzałam rozkład jazdy.
Nie wiem, kogo próbowałam okłamać bardziej, jego, czy jednak siebie. Oczywiście, że stałam tam, gapiąc się na peron 9 i ¾ .
— Kłamiesz — westchnął. — Celowo zawozisz Delilah do dziadków w ostatni weekend czerwca, żeby przyjść tutaj z czystym sumieniem, pod jakimś pretekstem.
Zerknęłam na przyjaciela kątem oka, po czym zatrzymałam się przy odpowiednim peronie. Miałam jeszcze chwilę przed przyjazdem mojego pociągu do Liverpoolu. Na szczęście moja córka spała w swojej spacerówce i najwidoczniej nie przeszkadzał jej szum na stacji.
— Dasz mi już spokój? — poprosiłam z pretensją w głosie. — Po co w ogóle tu za mną przyszedłeś?
— Zapomniałaś telefonu — mówiąc to, podał mi sporych rozmiarów komórkę. Marzyło mi się, żeby telefony były kiedyś bardziej poręczne. Ile razy musiałam męczyć się z tą przeklętą antenką, szukając sygnału...
— Dzięki. — Wrzuciłam telefon do torebki. — Możesz już iść.
— Nie, Rose — zaprzeczył, kręcąc głową, a jego włosy rozsypały się po jego czole. Chyba wolałam, kiedy zaczesywał je do góry, tak jak w szkole. — Nie uciekniesz od tego, porozmawiajmy.
— Niby o czym?
— Doskonale wiesz, o czym — upierał się, a ja byłam tym już naprawdę zmęczona. — Twierdzisz, że nie chcesz mieć nic wspólnego z magią, ale przychodzisz tutaj, żeby popatrzeć na dzieciaki, wracające z Hogwartu na wakacje. To nie ma sensu. Rozumiem, że twój umysł i twoje serce są sprzeczne, ale takie postępowanie jest dla ciebie niedobre, wyłącznie się zadręczasz.
— Lazarusie — zwróciłam się do niego, patrząc mu w oczy odważnie, chociaż tak naprawdę czułam się niewielka w starciu ze słowami, którymi mnie uraczył. — Zajmij się, proszę, swoim życiem. Jestem pewna, że masz wiele spraw na głowie.
— Spraw, o których ty nie chcesz słuchać, ponieważ są związane z magią — zgodził się.
Ścisnęłam nasadę nosa palcami i przymknęłam oczy na krótką chwilę. Od tego wszystkiego, od przemądrzania się Laza, dźwięków dworca oraz plątaniny moich własnych myśli, zaczynała boleć mnie głowa.
Już miałam coś mu odpowiedzieć, kiedy pociąg wjechał na peron. Na szczęście, bo naprawdę nie miałam już siły słuchać tego wszystkiego.
Najgorsze było to, że wiedziałam, że Laz ma rację, ale za nic w świecie nie chciałam się do tego przyznać.
Szybko pożegnałam się z przyjacielem, po czym wsiadłam w pociąg. Natychmiast zajęłam miejsce przy oknie, o które oparłam skroń. Dopiero tutaj mogłam odetchnąć z ulgą. Zostałam sama z moim śpiącym dzieckiem, miałam czas, żeby pomyśleć, pożyć trochę wspomnieniami.
Poprawiłam koc na ramionach Delilah. Ta mała istotka była dla mnie wszystkim. Kochałam ją najmocniej na świecie i oddałabym za nią życie. Wyglądała tak rozkosznie, tuląc do siebie ulubionego misia, kiedy jej usteczka rozchylały się podczas snu, a blond włoski opadały na czółko.
Delilah zdecydowanie wdała się w swojego ojca. Miała bardzo jasne i gęste włosy, bladą cerę i takie magnetyzujące, szare oczy. Patrząc na nią, wiedziałam, że wyrośnie na piękną kobietę. Było mi tylko przykro, że będzie musiała wychowywać się bez taty. To znaczy, bez swojego biologicznego rodzica. Elazar mógł pomagać mi w jej wychowaniu jako mój chłopak, ale nigdy nie zamierzałam wmawiać mojej córce, że to on jest jej ojcem.
Pociąg ruszył, a ja spojrzałam za okno. Moje odbicie spoglądało na mnie zmęczonymi, brązowymi oczami.
Przez ostatnie trzy lata trochę się zmieniłam. Po ciąży przybyło mi kilka kilogramów, przez co moja twarz stała się mniej mysia. Ścięłam też włosy i teraz sięgały mi tylko ramion, ale tak było mi wygodniej. Któregoś wieczoru w akcie ogromnej depresji sięgnęłam po nożyczki, czując, że potrzebuję w swoim życiu zmiany. Pomogło, ale tylko na chwilę.
Przez ostatnie trzy lata niewiele było chwil, kiedy czułam się prawdziwie szczęśliwa. W mojej głowie na okrągło pobrzmiewały wspomnienia i na dobre rozgościła się tęsknota. Brakowało mi mężczyzny, którego miałam już nigdy więcej nie zobaczyć. Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam pod nimi uśmiech Draco, jego błyszczące oczy.
Starłam łzy z policzków, bo to nie był dobry moment na słabości. Musiałam w końcu pogodzić się ze stratą.
**
— Bądź grzeczna — poprosiłam Delilah, po raz ostatni składając pocałunek na jej zaróżowionym policzku. — Mama bardzo cię kocha. — Podniosłam się i poprawiłam torebkę na ramieniu. Spojrzałam na moją matkę, trzymającą torbę z rzeczami Deli. Pomyślałam, że mi nigdy nie poświęcała takiej uwagi, jaką poświęca mojej córce, ale potem zgniłam się za te myśli. To przecież dobrze, że chce uczestniczyć w życiu swojej wnuczki. Może chociaż w jej życiu będzie obecna, nie tak, jak w moim. — W razie czego, dzwoń do mnie — zwróciłam się do kobiety. — Możecie też pisać, dla malutkiej to frajda.
— Mogłybyśmy wysłać ci sowę... — zaczęła mama, przez co od razu zestrofowałam ją wzrokiem.
— Tradycyjna poczta też całkiem nieźle sobie radzi.
— Nie twierdzę, że tak nie jest, mówię tylko, że...
— Mamo — przerwałam jej ostro. — Ja będę decydować o sposobie, w jaki będę wychowywać Delilah, bo to ja jestem jej matką. I zdecydowałam, że nie będzie częścią magicznego świata.
— A kiedy przyjdzie list z Hogwartu?
— Mam dziewięć lat, żeby się nad tym zastanowić.
— Jej ojciec pewnie chciałby, żeby...
— Nie znasz jej ojca — ucięłam. — Nigdy go nie poznałaś, nie wiesz, jaki był i czego by chciał. Więc, błagam, uszanuj moją decyzję i z łaski swojej, nie mieszaj się.
Zasznurowała wargi, a potem skinęła, chyba przyjmując do siebie moją decyzję. Raz jeszcze uścisnęłam córeczkę, po czym pożegnałam się z matką i wyszłam z rodzinnego domu, z którym nie wiązało się praktycznie żadne dobre wspomnienie. Praktycznie, ponieważ raz odwiedził mnie w nim Draco Malfoy, moja wielka szkolna miłość.
CZYTASZ
✔ Obliviate | D.M. ✔
FanfictionO B L I V I A T E - zaklęcie zapomnienia. *** CZĘŚĆ DRUGA, warto zaznajomić się z częścią pierwszą - Fidelius - na moim profilu. *** " - Brat zapytał mnie, czy sypiasz z Draco - oznajmił Lazarus, więc uniosłam na niego przestraszony wzrok. - Powiedz...