R E V E R S I O N

343 37 21
                                    

Kochajcie mnie B).

***

Mieszałam akurat owsiankę z ciepłym mlekiem, szykując lunch dla Delilah, kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zaklęłam pod nosem i nie zaprzestając mieszania, ruszyłam do wejścia.

Otworzyłam, nie sprawdzając uprzednio, kto stoi na ganku. Byłam przekonana, że to listonosz z codzienną pocztą, ale to zdecydowanie nie był on.

Miska wypadła mi z rąk i robiła się w drobny mak, ale ani trochę mnie to nie obeszło.

Nie byłam w stanie się ruszyć ani wypowiedzieć żadnego słowa.

Przede mną bowiem stał mężczyzna, którego miałam nie zobaczyć już nigdy więcej. Wszędzie poznałabym te oczy.

— Rose — odezwał się pierwszy, a jego głos był zachrypnięty, jakby powstrzymywał wzruszenie.

— Powiedz mi, że to nie jest kolejny sen, w którym wracasz — wydusiłam, patrząc na jego twarz.

Wyglądał tak samo dobrze, jak go zapamiętałam. Miał jasne włosy zaczesane do tyłu, ubrany był w czarną marynarkę, spod której wystawała biała koszula, której nie dopiął.

— Tym razem jestem prawdziwy, obiecuję — zapewnił, po czym wyciągnął rękę w moją stronę, jakby chciał dotknąć mojego łokcia.

Nie było to tym, czego chciałam i czego potrzebowałam, dlatego to ja zrobiłam krok w jego stronę, pokonałam dzielący nas dystans, a potem zarzuciłam mu ręce na szyję.

Był zdziwiony, ale kiedy szok minął, oplótł mnie w talii i uścisnął mocno. Miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia i już nigdy więcej go nie puszczać. Tak bardzo chciałam, żeby to wszystko było prawdą.

Serce waliło mi w piersi jak oszalałe i cała zaczęłam trzęść się z emocji.

— Wejdziesz? — zapytałam, kiedy po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie.

Skinął, ale zanim przekroczył próg, jednym zaklęciem posprzątał potłuczone naczynie.

Zaprowadziłam go na salonu, gdzie zaproponowałam mu kawę. Kiedy oboje siedzieliśmy już z kubkami, dopiero wtedy dotarło do mnie, co się dzieje.

— Zmieniłaś się — odezwał się. — Ale wciąż jesteś piękna.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego, chłonąc ten widok, jakby znowu miało mi go zabraknąć.

Upiłam łyka ciepłego napoju, po czym odstawiłam go na ławę. Założyłam nogę na nogę i przez chwilę pożałowałam, że miałam na sobie zwykłe dżinsy i koszulkę, a nie coś bardziej eleganckiego. Otaksowałam Dracona spojrzeniem i uśmiechnęłam się kąśliwie.

Dla jasności, byłam cholernie szczęśliwa, że siedział przede mną, ale jednocześnie miałam ochotę go zamordować.

— Raczysz może wyjaśnić mi, dlaczego przez trzy cholerne lata nie dałeś żadnego znaku życia? Dlaczego, kurwa, pozwoliłeś mi myśleć, że nie żyjesz? Dlaczego musiałam tęsknić, płakać i modlić się, żebyś któregoś dnia wrócił?

Przeczesał palcami swoje jasne włosy, wydymając wargi. Rozumiałam, że nie było to coś, co chciał usłyszeć, ale zgadywałam, że był na to przygotowany. Miałam wysokie mniemanie o sobie, ale twierdziłam, że kto jak kto, ale akurat on zna mnie wystarczająco dobre, by wiedzieć, że będę oczekiwać wyjaśnień.

Ponieważ jak to wyglądało? Nie odzywa się do nikogo przez lata, a potem nagle staje w moim progu, jak gdyby nigdy nic?

— Wszystko ci wyjaśnię — obiecał, starając się mnie uspokoić.

✔ Obliviate | D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz