Od kiedy Draco dowiedział się, że jestem z nim w drugiej ciąży, stał się niemożliwie nadopiekuńczy. Ciągle musiałam przypominać mu, że noszenia dziecka pod sercem to nie choroba i jestem w stanie sama zrobić sobie herbatę. Jednak on mało kiedy dawał za wygraną. Na początku było to wygodne, ale szybko zaczęło mnie to zwyczajnie denerwować, a przez szalejące w moim organizmie hormony, miałam zdecydowanie mniej cierpliwości niż zawsze.
— Kochanie?! — zawołał Dracy z naszej sypialni, więc podniosłam się z kanapy i ruszyłam w jego stronę.
Kiedy weszłam do środka, zastałam męża leżącego na łóżku w samych bokserkach. Jego włosy były w kompletnym nieładzie, a na twarzy gościł zawadiacki uśmiech.
Oparłam się o framugę i popatrzyłam na niego, walcząc z unoszącymi się kącikami ust.
— Za godzinę trzeba odebrać Delilah z przedszkola — przypomniałam.
— Godzina to dużo czasu — zamruczał, wyciągając ręce w moją stronę.
Prychnęłam, zakręciłam głową i ruszyłam w jego stronę. Wyglądał tak słodko i pociągająco jednocześnie, że nie byłam w stanie mu się oprzeć.
Usiadłam na jego biodrach i przylgnęłam do jego klatki piersiowej. Poczułam silne, męskie dłonie na plecach, pod koszulką, a na szyi miękkie usta.
— Kocham cię — mruknął mi na ucho, a zaraz potem jego palce przesunęły się na mój lekko uwydatniony brzuszek. — I nasze dzieci też.
— Ja też — sapnęłam, po czym pocałowałam jego nieogolony policzek. — Wiesz, wolę, kiedy się golisz — dodałam ze śmiechem, trącając nosem jego szyję.
Zaśmiał się, po czym obrócił nas tak, że to ja leżałam na materacu, a on zawisł nade mną. Pochylił się, odsłonił materiał mojej bluzki, by złożyć na moim brzuchu czuły pocałunek.
— Mama mówi, że niedługo dowiemy się, czy jesteś dziewczyną, czy chłopcem — odezwał się, przesuwając ręką ponad moimi dżinsami. — Mogę iść do lekarza z tobą? — tym razem zwrócił się do mnie.
— Jeśli załatwisz opiekę dla Deli, to jak najbardziej — zgodziłam się, gładząc policzek Dracona wierzchem dłoni.
— Zaraz poproszę Theo, Delilah lubi Pansy, zgadza się?
Więc Theodore odebrał Deli z przedszkola razem z Pansy, a ja z Draco pojechałam na badania, na których okazało się, że geny Draco po raz kolejny zapewniły nam córkę.
Kiedy tylko Dracy dowiedział się, że urodzi nam się dziewczynka, zupełnie zwariował. Ciągle powtarzał, że będzie miał same księżniczki w domu i zaczął zastanawiać się, jakie imię powinniśmy nadać naszemu maleństwu. Rozważał, jak przyjmie to Delilah, której jeszcze nie chciałam niczego mówić, a ja słuchałam go, potakiwałam i próbowałam nie wybuchnąć śmiechem, słysząc entuzjazm i ekspresję w głosie mężczyzny.
— Rachel albo Renee — zadecydował wreszcie. — Które bardziej ci się podoba?
— Mamy jeszcze dużo czasu, Dracy — zaśmiałam się, uwieszając się na jego ramieniu. — Daj spokój, pomyślimy o tym później. Imię dla Delilah wybrałam dopiero po jej narodzeniu, a chyba nie był to najgorszy wybór, co?
— Oczywiście, że nie. — Zgodnie pokiwał głową. — Musisz mi wybaczyć, jestem kompletnie podekscytowany. Wiem, że już jestem ojcem, ale nigdy nie byłem nim od początku, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
— Tak, skarbie, wiem i staram się rozumieć, ale musisz troszeczkę wyluzować. Pomyśl sobie, że ja raz już przez to przeszłam.
— Wiem, że jestem przewrażliwiony i przesadzam, no wiem — przytaknął z cichym westchnieniem. — Dobrze, że mam najcudowniejszą żonę, która wie kiedy i jak mnie zestrofować.
— Przestań tak mi słodzić — prychnęłam, kręcąc głową, po czym nacisnęłam na dzwonek przy drzwiach mieszkania Theo i Pansy.
Zanim Draco zdążył mi odpowiedzieć, Parkinson już stanęła w drzwiach. Wyglądała na zadowoloną z życia, a ja cieszyłam się z tego powodu. Wbrew mojej słabej relacji z Pansy za czasów szkoły, teraz ją lubiłam i śmiało mogłam nazwać ją swoją koleżanką.
— Wejdziecie na kawę? — zapytała. — Deli bawi się z Theodorem, jest nią całkiem oczarowany. Chyba znaleźliście nową nianię.
Zaśmiałam się, oparłszy głowę o ramię Draco. Pomyślałam sobie, że nigdy nie chciałam, żeby tak wyglądało moje życie, ale w tym momencie nie zamieniłabym go na żadne inne. Miałam wokół siebie osoby, które kochałam, które były dla mnie ważne i takie, które troszczyły się o mnie. Z wzajemnością. Nie wiem jak bardzo niewdzięczna musiałabym być, by chcieć od życia więcej, kiedy naprawdę mogłam śmiało stwierdzić, że jestem szczęśćliwa.
— Nie tym razem, ale dziękujemy. Mamy coś do załatwienia w domu — odpowiedział za mnie Dracon, a ja już doskonale wiedziałam, czym jest to jego „coś do załatwienia".
Szykowałam się już na przeglądanie imiennika w poszukiwaniu idealnego imienia dla naszej drugiej córki.
Ja o wiele bardziej wolałabym poświęcić ten czas na szukanie jakiegoś ładnego mieszkania, bo to, w którym mieszkaliśmy obecnie już niedługo mogło stać się ciut przyciasne.
Theodore przyprowadził Delilah, ale jakoś nie mógł się z nią rozstać, więc staliśmy na klatce schodowej prawie pół godziny, czekając, aż Theo raczy oddać nam naszą córeczkę.
— Jak bawiłaś się z wujkiem? — zapytałam, trzymając jedną z rączek Deli. Druga spoczywała w dłoni Dracona.
— Było super! Lataliśmy przedmioty! — zawołała.
Magia wciąż ogromnie ją fascynowała, co Draco uwielbiał wykorzystywać, a ja tylko przyglądałam się temu z boku z błogim uśmiechem. Miałam dziwne przeczucie, że nasz maleńka Delilah w przyszłości stanie się godną zastępczynią bliźniaków Weasley. Nie zdziwiłoby mnie również, gdyby Tiara przydzieliła ją do Gryffindoru, ale wolałam nie dzielić się moimi rozmyślaniami na ten temat z Draco. W końcu mieliśmy jeszcze kilka ładnych lat, żeby się o tym przekonać.
***
Został nam jeden rozdział i epilog, jak się z tym czujecie?
CZYTASZ
✔ Obliviate | D.M. ✔
FanfictionO B L I V I A T E - zaklęcie zapomnienia. *** CZĘŚĆ DRUGA, warto zaznajomić się z częścią pierwszą - Fidelius - na moim profilu. *** " - Brat zapytał mnie, czy sypiasz z Draco - oznajmił Lazarus, więc uniosłam na niego przestraszony wzrok. - Powiedz...