6. Wrogość

63 10 20
                                    

Ręka Mike'a zdrętwiała, a grymas niezadowolenia od razu złagodniał. Chciał zapytać o cokolwiek, ale nie umiał zebrać w sobie głosu. Nie wiedział co powiedzieć. Co mówi się komuś kto właśnie stracił młodszego brata? Reszta przypatrywała się twarzy Micheal'a. Nikt nie słyszał tej wiadomości, każdy wyłapywał wnioski z wyrazu twarzy Prescotta.

— Ja... — zaczął, ale kiedy przed oczami stanął mu młodszy brat blondyna z uśmiechem na ustach, od razu przypomniał sobie sytuację, może z przed nie całego miesiąca.

Mała rączka poruszyła zielonym pionkiem, wykonując ostateczny ruch.

— Wygrałem! — wykrzyczał młodszy Williams z wielkim szczerym uśmiechem. Agnes wyszła na nocną zamianę, a Mike był na nocowaniu u Jacoba.

— No dobra młody — westchnął Jake, wstając z miejsca i strącając kostkę i pionki do woreczka strunowego. Grę schował w pudełko i odłożył na najwyższą półkę w salonie. Cały jego dom był ciemny. Czarne panele, zgniłozielona, nie kiedy zdarta tapeta i meble w nie pasujących do siebie kolorach. Mike rozłożył się na kanapie, w kolorze koszulki, którą miał na sobie.

— Ale ja chcę jeszcze z wami zostać! — Brett tupnął nogą, zakładając ramię pod klatką piersiową w geście protestu. Był identyczny jak mały Jake, chociaż starszy brat definitywnie i bez zastanowienia odrzucał tą tezę.

— Stary, daj mu trochę luzu. Jest dopiero dwudziesta. Poza tym Brett to duży chłopiec — Mike posłał w kierunku swojego małego sprzymierzeńca uśmiech, odsłaniając jedynki.

— Właśnie Jake! — mały wskoczył na nogi swojego brata. — Jestem już mężczyzną. Jak dorosnę znajdę sobie ładną dziewczynę i będę pracował w FBI jak tata.

— Dziewczynę? — skrzywił się Jake, przymykając oczy.

— Jacob, ja w jego wieku miałem za sobą więcej związków niż wszystkie laski z naszej szkoły razem wzięte.

— Takie jak Malia? — Jake uniósł brew, ale po chwili pożałował tych słów. — Sorry.

Malia to była dziewczyna Mike'a, poznali się w sierocińcu. To była jego pierwsza i dotychczas jedyna prawdziwa miłość. Jednak ostatecznie Mike przyłapał ją na zdradzie, dokładnie w Sylwestra. Minęło pół roku, ale nadal Malia to jego słabość, pięta achillesowa.

— Spoko — odchrząknął Mike oraz wstał z kanapy, ukradkiem zabierając lizaka z miski.

Mike wręczył młodszemu bratu przyjaciela lizaka w kształcie misia.

— A teraz idziemy pograć na konsoli — Mike uśmiechnął się ostatni raz w kierunku Brett'a, kiedy ten zaczął się śmiać.

— No co? — Mike spojrzał na niego uważnie. — Jestem aż tak brzydki, że aż śmieszy?

— Niee — Brett nadal nie przestał się śmiać, pokazał małym paluszkiem w stronę nosa Prescotta. — Ubrudziłeś się pizzą i wyglądasz jak świnka.

Mike skrzywił się wyobrażając sobie siebie jako świnkę, ale trwało to moment. Chwilę później zaczął łaskotać Brett'a po żebrach, powodując jeszcze większy śmiech dziecka.

— Mikeeee jesteś najlepszy — wykrzyczał chłopiec i kontynuował śmiech, jeszcze głośniej i dogłębniej.

Śmiech Brett'a wbił się w umysł Micheal'a, a po jego nosie spłynęła kolejna łza tego cholernego dnia. 

— Wyrazy współczucia — wydusił jedynie, ocierając łzę kawałkiem materiału koszulki. — Gdzie jesteś? Przyjedziemy.

— Wolę nie — Jake wykrztusił. Miał twardy, a zarazem złamany głos. — Chciałem wam tylko powiedzieć... Idę do mamy.

krwawa rzekaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz