VI.Kamil

139 12 3
                                    

Nie byłem w stanie pokazać się więcej w hotelu, a Hubert nie nalegał na to. Byłem zaskoczony, kiedy nawet nie zapytał mnie o to, czy próbowałem chociaż ponownie skontaktować się z Blanką. Zachowuje się tak, jakby nie było tematu. Sądzę, że to dobrze - nie potrafię się przełamać i spotkać z dziewczyną, jednak nie wyobrażam sobie, by to mój brat miał pierwszy odnowić z nią kontakt. Po prostu... nie.

Wzdycham, sfrustrowany swoimi wewnętrznymi rozterkami.

Do tej pory sądziłem, że jedyne, co będę w stanie do niej czuć, to złość i żal. Tak było przez te dziewięć lat, kiedy to negatywne emocje wręcz mnie zżerały. Z czasem zapomniałem, jak to jest ją kochać. Myślałem, że wyleczyłem się z niej. Powinienem wiedzieć lepiej, że unikanie kobiet i wybieranie tylko tych podobnych do Blanki nie jest po prostu wybrednym gustem, a nieuleczoną do końca raną.

Przed oczami widzę wypiętą w moją stronę pupę Blanki i jej hojny biust, na którym rozciągała się koszula. W moje ciało uderza fala pożądania, którego nie czuję często. Nie jestem z tego powodu zadowolony.

Nie chcę do niej nic czuć. Nie powinienem chcieć. Przeczesuję włosy palcami i przechadzam się po moim pokoju. Mimowolnie wyobrażam sobie, że to palce Blanki zatopione są w moich kosmykach. Zawsze lubiła bawić się nimi.

Siadam na łóżku i próbuję zidentyfikować swoje uczucia względem niej. Czy jej nienawidzę? Do niedawna powiedziałbym, że tak właśnie jest. Teraz nie jestem tego taki pewien. Czy jej pożądam? O tak, z pewnością. Sztywny, niewygodny punkt w moich spodniach jest tego dowodem. Czy ją kocham?

Wstaję i na nowo zaczynam krążyć po pomieszczeniu. Jeszcze do niedawna odpowiedziałbym kategorycznie: ,,nie, nie kocham jej". A teraz? Nie wiem, co czuć.

Moje rozmyślania przerywa dzwoniący w mojej kieszeni telefon.

- Cześć, Oliwia - witam się z rozmówczynią.

- No hej, przystojniaku - woła radośnie. - Długo już się do mnie nie odzywałeś. Obraziłeś się na mnie?

Nie miałem ochoty po raz kolejny ci tłumaczyć, że nie chcę cię dotykać.

- Miałem ostatnio dużo na głowie.

- Och, doprawdy? Cóż takiego oderwało cię od twojej starej przyjaciółki?

- Nadgodziny w pracy - mówię wymijająco, nie żałując kłamstwa.

- Wyjaśnij więc swojemu szefowi, że potrzebujesz nieco wolnego, by mnie odwiedzić - nakazuje.

- To nie takie proste.

- Och, daj spokój. Ze starą znajomą się nie zobaczysz?

Oliwię znam jeszcze z czasów gimnazjum. Była przyjaciółką moją i Blanki. Strasznie przeżyła ucieczkę mojej narzeczonej. Starała się być dla mnie wsparciem, jednak nie miałem ochoty, by za bardzo się do mnie zbliżyła - zawsze próbowała stać się kimś więcej niż tylko znajomą. Nigdy nie byłem jednak w stanie spojrzeć na nią inaczej, ale - nie ukrywam - to często właśnie ona wyciągała mnie z dołka.

- Zrób mi chociaż przysługę - prosi.

Wzdycham ciężko.

- Jasne. Czego potrzebujesz?

- Byłam ostatnio w hotelu, do którego tak często chodzisz. Zostawiłam tam ładowarkę od laptopa. Pakuję się właśnie do Warszawy i nie za bardzo mam jak tam podjechać, a potrzebuję jej.

Marszczę czoło.

- Ładowarkę?

- Tak! Nie mam pojęcia, jak to zrobiłam. Musisz mi ją przywieźć. Proszę?

Kręcę zrezygnowany głową.

- W porządku - mówię. - Pojadę od razu. Później muszę wracać do pracy.

- Dziękuję! Czekam więc.

*

- Ładowarka? - powtarza zaskoczony moją wizytą Michał, kolejny recepcjonista. - Pierwsze słyszę.

Zgrzytam zębami.

- Wyślij więc kogoś, by sprawdził, czy nie ma jej tam. Koleżanka dzisiaj wyjeżdża i potrzebuje tej ładowarki.

Proszę, wyślij Blankę, zaklinam go w duchu.

Zerka jeszcze raz na numer pokoju.

- Obecnie ten pokój jest zajmowany - informuje mnie. - Zadzwonię i zapytam, czy jest tam.

Zawiedziony kiwam głową i czekam, podczas gdy mężczyzna wykonuje telefon.

- Pani mówi, że jest - odzywa się po odłożeniu słuchawki - i zaproponowała, by pan po nią przyszedł. Jeśli nie, mogę wysłać kogoś innego.

Kalkuluję przez chwilę jego słowa i dochodzę do wniosku, że lepiej będzie samemu iść na górę. Mógł wysłać Blankę, ale nie musiał. Ja zaś mogę rozejrzeć się po piętrach.

- Pójdę sam, proszę nikogo nie fatygować.

Raz jeszcze podaje mi numer pokoju i piętro. Windą zatrzymuję się na każdym piętrze, jednak nie widzę swojej byłej narzeczonej. Nagle pomysł ponownego ujrzenia jej nie wydaje się tak zły, jak wcześniej i jestem zawiedziony, że jej nie dostrzegam.

Pukam sfrustrowany do drzwi pokoju, w którym ma czekać ładowarka. Otwierają się i przede mną staje roznegliżowana Oliwia. Jest w samym satynowym, krótkim szlafroczku, którego poły nie zakrywają w pełni jej piersi.

- Oliwia, co ty...

Łapie w dłonie moją twarz i pochyla nas ku sobie, całując mnie z jękiem. Zaskoczony pozwalam jej obrócić nas i wepchnąć do pokoju. Szybko odzyskuję przytomność umysłu, łapię kobietę za nadgarstki i odrywam od siebie. Jęczy niezadowolona i próbuje jeszcze raz mnie dosięgnąć.

Ponad jej głową dostrzegam Blankę, która wygląda, jakby ktoś ją spoliczkował. Krok za nią stoi Hubert, ściskając pocieszająco jej ramię. On zaś ma minę, jakby chciał mi przyłożyć. Widokiem ich razem jestem bardziej zaskoczony niż zachowaniem Oliwii.

Ale nie bardziej niż bólem widocznym na twarzy Blanki, która okręca się na pięcie i ucieka. Mój bliźniak wydaje z siebie warknięcie i podąża jej śladem.

- Hubert tu był? - Oliwia spogląda do tyłu. - Nie wiedziałam, że przyjedziesz z nim.

- Był z Blanką. - Patrzę na nią. - A ty miałaś być w domu i się pakować.

Zamiera.

- Z Blanką? - powtarza. - Co ona tutaj robi?

- Pracuje. - Odsuwam się od kobiety. - Spotkałem ją parę dni temu. Hubert się dowiedział i, jak widać, spotyka się z nią.

Za moimi plecami. Nagle rozumiem, dlaczego nie nalegał, bym znowu spotkał się z Blanką. Coś formuje się w mojej klatce piersiowej. Nie jestem zadowolony z tego, że się widują. Tym bardziej, że wydawali się być dość blisko. Nie to co Blanka i ja obecnie.

- Dlaczego ona tutaj pracuje? - Oliwia nie wygląda na zadowoloną. - Myślałam, że zniknęła na dobre.

Unoszę brew.

- Nie cieszysz się z tego, że odnalazła się twoja przyjaciółka, której odejście tak przeżywałaś?

Wydaje się coś sobie przypomnieć i nagle jej mina staje się łagodniejsza.

- Och, cieszę się, oczywiście. Po prostu... jestem zaskoczona jej widokiem. A ty nie? W końcu myśleliśmy, że już jej nie zobaczymy. A poza tym... postąpiła źle. Potraktowała cię obrzydliwie, pamiętasz?

- Pamiętam - przytakuję, wychodząc z pokoju. - Ale chcę się dowiedzieć, dlaczego to zrobiła.

- I wybaczysz jej? - brzmi na złą. - Wrócisz do niej?

Patrzę na nią przez ramię.

- Nie wiem, co zrobię. Wiem tylko, że chcę odpowiedzi. I, Oliwia... nigdy więcej nie wykręcaj takich numerów. - Po tych słowach odchodzę, by odszukać mojego brata i Blankę.

Jeszcze jedna szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz