XXI.Blanka

102 8 0
                                    

Powoli senny koszmar zaczyna ustępować. Szpitalna sala rozmywa się pod moimi powiekami, a ja jestem w stanie znów oddychać. Biorę głęboki haust powietrza i otwieram oczy. Przez żaluzje sączy się światło dnia. Pozwalam sobie leżeć jeszcze chwilę, nim mój umysł uwolni się całkowicie z moich nocnych mar. Odtwarzam w umyśle wczorajszy wieczór, czując jednocześnie strach przed tym, co będzie teraz, kiedy Kamil już wie i ulgę, że w końcu wyznałam mu prawdę.

Zanim odszedł dałam mu list, który napisałam niewiele wcześniej przed moją ostatnią próbą samobójczą. Miałam już dość zabawy w kotka i myszkę. Chciałam, aby wreszcie wiedział wszystko. Nie było już dla mnie ważne, czy to usłyszy, czy przeczyta.

Wstaję powoli i próbuję przystosować się do zmiany pozycji, a potem zmuszam swoje ciało do wstania. Idę do łazienki i krzywię się, widząc w lustrze nadal lekko opuchnięte od płaczu powieki. Mimo to dostrzegam w swoich oczach namiastkę spokoju, którego brakowało mi tak długi czas.

Po prysznicu i zarzuceniu jednej z sukienek, które pożyczyła mi Zara, schodzę na dół, gotowa pokazać się ludziom. Zastaję jedynie panią domu.

- Dzień dobry - odzywa się z łagodnym uśmiechem, natychmiast wyciągając dodatkowy kubek z szafki. - Jak się czujesz?

- Nie wiem - przyznaję, siadając przy kuchennej wyspie i z wdzięcznością przyjmując kawę, którą kobieta stawia przede mną. - Zmęczona i wypoczęta zarazem. Gdzie Kamil?

- Pojechał razem Reyesem do rezydencji. Przyjadą jeszcze przed naszym powrotem.

Biorę solidny łyk kawy.

- Powrotem skąd?

- Z miasta - odpowiada radośnie. - Koniec z podbieraniem mi ubrań z szafy, czas zacząć kolekcjonować własne zwiewne sukienki i spodenki, przez które faceci nie będą mogli chodzić bez dyskomfortu.

Krzywię się.

- Chyba nie...

- Callarse!* - przerywa mi, machając przy tym ręką, jakby chciała skończyć temat. - Jesteś piękną, pewną siebie kobietą, która chce faceta i go dostanie. Aby to pokazać, zaczniemy od zakupów.

- Ale ja...

Callarse! - powtarza stanowczo. - Pij kawę i się zbieramy. Nie maluj się - zabiorę cię do dziewczyny, która robi cuda za pomocą tylko i wyłącznie szminki oraz kredki do oczu.

Patrzę na nią bez słowa, starając się wymyślić wymówkę, dzięki której będę mogła zostać w domu i poczekać na Kamila. Nim zdążę się odezwać, zastanawiam się nad tym jeszcze raz.

Pamiętam reakcję mężczyzny, kiedy dowiedział się o mojej utraconej ciąży. Nie wiem, czy przeczytał list, a nawet jeśli to zrobił nie wiem, czy będzie chciał ze mną rozmawiać - zwłaszcza teraz, kiedy otrzymał swoje odpowiedzi.

Może czas zrobić coś dla siebie?, myślę, wspominając sesje z Tamarą, która w kółko mi to powtarzała. Czy życie nie stanie się prostsze, kiedy zadbam również o siebie?

- Dobrze - mówię w końcu, znowu upijając nieco nektaru bogów.

Zara uśmiecha się szeroko, siadając naprzeciwko.

- Na szczęście! Już myślałam, że będę musiała cię znokautować i wywieźć do miasta nieprzytomną. A, wierz mi, zrobiłabym to.

Uśmiecham się półgębkiem.

- Nie wątpię.

***

- Jak to się stało, że poznałaś Reyesa? - pytam, kiedy wychodzimy ze sklepu.

Jeszcze jedna szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz