Siedzimy już tutaj chyba z godzinę lub dwie, straciłam poczucie czasu. Siedziałam teraz przy stoliku i zajadałam się frytkami. Betti gdzieś się pląta między ludźmi, a Theo poszedł zamówić sobie jedzenie. Kto by pomyślał, że będę miała tu jakiś znajomych? Zapewne ta nowość długo nie potrwa, bo wyjadą pod koniec wakacji. Chociaż w sumie, to z Betti będę mieszkać , ale Theo? Pewnie gdy wyjedzie, to stracimy całkowity kontakt. Momentalnie zrobiło mi się smutno, ponieważ trochę sie do faceta przywiązałam. Wiem to głupie i nie powinnam tego robić, ale tak się już dzieje.
- Wszystko w porządku? - podniosłam głowę i spojrzałam na blondyna.
- Tak. Jak w najlepszym. - odpowiedziałam, uśmiechając się. Mężczyzna usiadł z jedzeniem obok mnie i zaczął się głupio szczerzyć.
- No ja mam nadzieje, bo nie ma smutania się. Mamy się dobrze bawić i chyba zacznę tego bardziej pilnować. - przewróciłam oczami na jego słowa. Przez kilka minut nastała cisza, którą postanowiłam przełamać.
- Mogę się coś ciebie zapytać?
- Oczywiście, że możesz. Pytaj.
- Skąd ty w ogóle jesteś? Nie znamy się już aż tak krótko, a nawet nie wiem, gdzie mieszkasz. - Theo nagle spoważniał.
- To akurat jest mało istotne gdzie mieszkam. - zmarszczyłam brwi na jego ton. Zdenerwował się, bo zapytałam skąd jest? Nie poprosiłam o adres zamieszkania! Momentalnie, sama się zaczęłam denerwować.
- Dobrze nie mów. Zresztą nie ważne. Udaj, że nie było pytania. - zdenerwowana spojrzałam na swoje jedzenie, które zaczęłam konsumować.
- To nie jest tak, że nie chce ci powiedzieć. Po prostu lepiej, żebyś nie wiedziała - czułam jego wzrok na swojej osobie, a kiedy nic nie odpowiedziałam, zaczął głaskać mnie po plecach. - Tak będzie lepiej dla ciebie.
- Dobrze, jak uważasz. - chłopak cofnął rękę i zabrał się za swoje jedzenie, przez co razem zajadaliśmy się frytkami.
Zbliżała sie juz dwudziesta druga godzina. Betti niestety musiała nas wcześniej opuścić, ponieważ pojawił się jakiś problem z jej rodzicami, przez co zostałam sama z Theo. Stwierdziliśmy, że pójdziemy sie przejść. Za długo nasiedzieliśmy się w tym hałasie. Szliśmy po wybrzeżu, blisko wody. Woda zalewała mi stopy. Zaczęło robić sie zimno, ale ja głupia oczywiście nie wzięłam swetra.
- Zimno ci? - zapytał blondyn.
- Trochę, ale zaraz się ogrzeję. - odpowiedziałam, pocierając energicznie swoje ramiona. Theo ściągnął szybkim ruchem swoją kurtkę, którą wystawił w moją stronę.
- Masz, bo sie przeziębisz. - spojrzałam na niego i przechyliłam delikatnie głowę w bok.
- Nie trzeba, ale dzięk... - nie dano mi dokończyć. Blondyn po prostu zatrzymał się i założył ją na mnie.
- Masz i nie gadaj. - Włożyłam ręce w rękawy i od razu poczułam jego perfumy i ciepło, które dawała.
- Dziękuję, ale tobie będzie teraz zimno i to ty się przeziębisz. - spojrzałam na niego.
- Ja? Ja jestem gorący chłopak, a przeziębienie ucieka ode mnie. - uśmiechnął się szeroko. Spacerowaliśmy jeszcze chyba z pięć minut, po czym stwierdziliśmy, że usiądziemy. I tak też zrobiliśmy. Nie patrząc na piasek, oddaliliśmy się od brzegu i usiedliśmy na plaży. Uniosłam głowę i spojrzałam na niebo. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy, widząc piękne rozłożenie gwiazd. Kocham takie niebo. Ani jednej chmurki, dzięki czemu gwiazdy są widoczne, a i z dobrym wzrokiem, można zobaczyć jakiś gwiazdozbiór, lub mając szczęście, zauważyć spadającą gwiazdę.
Theo siedział tak blisko mnie, że stykaliśmy się ramieniami. Czułam bijące ciepło od niego. Wiatr nagle zawiał, co odczułam na skórze, bo zaczęłam się lekko trząść. Blondyn widząc to przerzucił swoje ramię, dzięki czemu mnie obejmował. Czułam, że się rumienię. Matko, co sie ze mną dzieje? Mężczyzna chyba wyczuł moje skrępowanie bo cofnął rękę.
- Nie musisz. - powiedziałam pewnym głosem. Na jego twarzy zaistniał uśmiech, po czym przesunął się bardziej do tyłu. Usiadł za mną i przytulił mnie z powrotem. Oparłam głowę na jego piersi i czułam, że był z tego zadowolony. Czułam jak mu bije serce. Spojrzałam na niego z dołu, a on patrzył cały czas na mnie. Zauważyłam jakiś błysk w jego oczach i mój wzrok zjechał na jego usta. Nagle jego twarz zaczęła się powoli zbliżać do mnie. Nie protestowałam. Nie miałam takiego zamiaru.
Poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Pocałunek był delikatny, sam Theo był delikatny, jakby sie bał, że ucieknę. Część mnie chciała to zrobić, ale ta druga nie. Nie słuchając tej „grzeczniejszej i strachliwszej" strony, pogłębiłam pocałunek. Zaskoczyłam go tym. Poczułam, jak uśmiechnął się lekko. Nie robiłam tego pierwszy raz, ale z nim? To jak marzenie. W pewnym momencie poczułam wibracje w kieszeni. Zignorowałam to, bo nie chciałam przerywać tego, ale jak zawsze, osoba dzwoniąca nie dawała za wygraną. Komórka cały czas wibrowała, nie patrząc na to, że nie chcę odebrać.
-Lepiej odbierz. - powiedział Theo, odrywając sie ode mnie a ja? Byłam z tego faktu niezadowolona. Mężczyzna widząc to, musnął jeszcze raz moje wargi i pokiwał głową z uśmiechem. Wyciągnęłam urządzenie i widząc na wyświetlaczu imię rudowłosej, od razu odebrałam.
- Halo?
- Emma... - usłyszałam, jak pociąga nosem. Po głosie mogłam od razu stwierdzić, że dziewczyna płakała.
- Betti, co sie stało? - zapytałam, prostując się. Poczułam jak Theo, zaczął głaskać moje ramiona.
- Przyjedź proszę. Potrzebuję cię. - powiedziała z płaczem.
- Dobrze, powiedz tylko gdzie jesteś.
- Na tyłach motelu. - powiedziała, biorąc głęboki wdech. Pewnie chciała się jakoś uspokoić. Wstałam z piasku, a mężczyzna zrobił to samo.
- Czekaj na mnie, za niedługo będę - rozłączyłam się, po czym odwróciłam się przodem do Theo, patrząc na niego spojrzałam na Theo. Nie musiałam nic mówić, słyszał wszystko.
- Rozumiem, że musisz iść. - uśmiechnął sie delikatnie. Zdjęłam szybko kurtkę i podałam mu ją.
- Proszę twoja kurtka. - Theo przyjął ją i założył z powrotem na mnie.
- Oddasz mi ją przy okazji. - jak tak to nie wiem, kiedy mu oddam. Nie miałam zielonego pojęcia, jak się pożegnać. Przytulić? Pocałować? A może, zwykłe „pa"?
- Muszę już iść. Pewnie zobaczymy się niebawem. - powiedziałam i nie wiedząc co dalej, uśmiechnęłam się po prostu. Odwróciłam się i zrobiłam krok, jednak poczułam opór. Theo odwrócił mnie i złączył nasze usta, przyciągając mnie do siebie. Trzymał mnie w mocnym uścisku. Po chwili odsunęłam się od niego.
- No to pa. - powiedział z uśmiechem. Jaki on jestsłodki. Uśmiechnęłam się ostatni raz i szybkim krokiem zaczęłam zmierzać wstronę motelu.
CZYTASZ
Jedno słowo, tysiąc myśli
RomanceKadyna - mała miejscowość w Ameryce. Znajduje się w niej hostel i bar prowadzony przez Adriane i Thomasa White. Pomaga im dziewiętnastoletnia córka Emma, zamknięta w sobie dziewczyna z ciężka przeszłością Theo Gelbero, dwudziestojednoletni mężczyzn...