Jeśli ktokolwiek, kiedyś, zapyta się mnie czego najbardziej nienawidzę, to wam powiem. Stania za ladą i uśmiechania się do ludzi. Dzisiaj przyjechało dużo rezerwacji. Do tego jeszcze tak wcześnie. O Boże, zlituj się. Ile to jeszcze będzie trwać?! Moja matka doskonale wie jak mnie torturować. Ale jak to ona ujęła? Cieszy się chwilą, dopóki jeszcze nie wyjechałam na studia. Tak drodzy państwo. Wraz z końcem wakacji, wynoszę się z tego miasta. Odliczam dni do mojego wyjazdu. Moja mama ciągle powtarza, że bardzo będzie za mną tęsknić. Nie wiem już, który raz powtarzam jej, że każde wakacje będę spędzać tutaj. Więc moja matka stwierdziła, że dopóki nie wyjadę, to trochę mnie po torturuje. Tak więc nadal stoję za ladą i uśmiecham się jak głupia do ludzi, wydając im klucze do pokoi z jednym, powtarzającym się w kółko tekstem "życzymy udanego pobytu" . Umrę tu! Mówię poważnie. Jeszcze tylko trzy rezerwacje i będę mogła pójść na wzgórze.- Dzień dobry, na jakie nazwisko rezerwacja? - zapytałam ludzi, którzy właśnie przyszli.
- Dzień dobry. Rezerwacja na nazwisko Lee. - powiedział starszy pan. Zapewne przyjechał z małżonką, żeby odpocząć od wnuków. Zazwyczaj przyjeżdżają tu małżeństwa w podeszłym wieku. Nasze miasto jest bardzo spokojne. Nie ma za wiele atrakcji, no chyba że ze muzeum zabawek i wesołe miasteczko, znajdujące się niedaleko plaży.
- Mam. Mają państwo pokój numer dziesięć. Proszę kierować się na pierwsze piętro i ostatni pokój na korytarzu. Życzę udanego pobytu. - podałam klucz i uśmiechnęłam się miło. Szczęka mnie już boli od tego uśmiechania się.
- Dziękujemy panienko. - Wzięli klucz i ruszyli w stronę schodów. Gdy para zniknęła mi z oczu, przestałam się uśmiechać. Zaczęłam zapisywać w zeszycie przybycie kolejnych gości. Jeszcze jedna parka ma przyjść na godzinę czternastą i to wszytko na dzisiaj. Nie lubię tej fuchy, ale trzeba zarobić. Chcę sobie wreszcie kupić samochód. Mam dosyć poruszania się wszędzie rowerem.
- Przepraszam. - z moich rozmyśleń wyrwał mnie męski głos. Podniosłam szybko głowę, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Oczywiście był to ten człowiek spod dwudziestki. Pamiętaj Emma. Bądź miła.
- W czym mogę pomóc? - mężczyzna spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha.
- Widzę, że dzisiaj już masz lepszy humor niż wczoraj. - powiedział z głupim uśmiechem na ustach.
- Jeszcze raz zapytam. Mogę w czymś pomóc? - Emma spokojnie. Nie wybuchaj.
- Tak. Gdzie znajdę w tym mieście jakiś dobry sklep ze sprzętem do surfingu? - zapytał. Wyciągnęłam spod lady mapkę naszej mieściny i pokazałam palcem. Mężczyzna spojrzał na mapę, a potem na mnie.
- Dziękuję bardzo. Mogę pożyczyć mapę? - spytał. Bez odpowiedzi wcisnęłam mu ją w ręce i nie patrząc na niego, wróciłam do swoich zajęć.
- Widzę, że jednak panience humor dzisiaj nie dopisuje - zaśmiał się. No nie, zaraz nie wytrzymam. Facet jest po prostu bezczelny! Wiem, że lepsza nie jestem, ale nie odzywam się kiedy nie trzeba i kiedy widzę, gdy ktoś nie ma ochoty na rozmowę. Lepiej niech już idzie, bo zrobię mu krzywdę. Podniosłam głowę, żeby mu coś opowiedzieć, ale blondyna już nie było. Bardzo dobrze.
Wydałam już wszystkie klucze. Od tamtego czasu nie widziałam nieznajomego blondyna. Może to i nawet lepiej. Zapisałam ostanie dane w zeszycie, dotyczącej ostatniej rezerwacji, po czym zamknęłam zeszyt, wzięłam torbę spod lady, którą założyłam na ramie i ruszyłam tylnymi drzwiami na wzgórze. Muszę się wyciszyć. Wyszłam z budynku i ruszyłam plażą. Po mniej więcej dziesięciu minutach dotarłam na miejsce. Jak zawsze była tu cisza i spokój. Nigdy nie ma tu nikogo, to takie opuszczone miejsce. Dlatego lubię tu przebywać. Nie słychać wrzasków, marudzenia... Jedynie szum morza i własne myśli. Weszłam na górę i usiadłam na ławce. Każdy pewnie zapytałby, dlaczego przesiaduje tu całe dnie. Czemu nie spotkam się z przyjaciółmi. A prawda jest taka, że nie mam przyjaciół. Odkąd pamiętam, jestem typem samotnika. W szkole zawsze uważali mnie za dziwadło. To, że wole samotność, nie znaczy od razu, że jestem dziwna. Nigdy nie umiałam się otworzyć na ludzi. Zawsze każdego odtrącałam. Taka już jestem. Za to byłam jedną z najmądrzejszych osób w tej przeklętej szkole. Oczywiście rodzice z tego powodu byli najbardziej zadowoleni. Świadectwo z paskiem, różne wyróżnienia i takie tam. Jednak byli zawiedzeni, że wybrałam zwykłą uczelnie niż Oxford czy Harvard. Nie kręcą mnie takie rzeczy. Wole skończyć studia, które mi się przydadzą w życiu. Dlatego stwierdziłam, że pójdę na studia biznesu. Może nie byli tak bardzo szczęśliwi, ale byli dumni i życzyli mi jak najlepiej. Oczywiście płacz i histeria za ich kochaną córeczką, która wyjeżdża na długo. Litości! Kiedyś to się musiało stać. Zaczęłam zapisywać w swoim notatniku swoje kolejne myśli. Przyłapałam się na tym, że myślę o tym blondynie. Kim jest nasz nieznajomy?
CZYTASZ
Jedno słowo, tysiąc myśli
RomanceKadyna - mała miejscowość w Ameryce. Znajduje się w niej hostel i bar prowadzony przez Adriane i Thomasa White. Pomaga im dziewiętnastoletnia córka Emma, zamknięta w sobie dziewczyna z ciężka przeszłością Theo Gelbero, dwudziestojednoletni mężczyzn...