- Tony musimy porozmawiać - od akcji z ratowaniem Starka mineło kilka dni, Przez ten czas Ri nie zamieniła z nim ani jedno słowa. Omijała go jak tylko mogła, przesiadywała tylko w pokoju albo na siłowni
- Miło, że zechciałaś ze mna porozmawiać - uśmiechnął się dość niezręcznie
- Koniec z tym, koniec z trzymaniem mnie pod kloszem Tony. Mam dziewiętnaście lat i doskonale umiem o siebie zadbać - miło to w końcu z siebie wydusić
- Nie ma mowy - klasnął mi przed oczami i kierował się w stronę wyjścia
- To nie była prośba Tony, koniec z wiezieniem mnie w wieży. Nie masz prawa mnie tu przetrzymywać, sam nie jesteś w stanie o siebie zadbać porwali cie kolejny raz, więc nawet nie waż się mówić mi cokolwiek o odpowiedzialności. Mam moce, świetnie walcze czego ty sie boisz?!
- Przez wypadkiem też mówiłaś, że nic ci się nie stanie i co nie było mnie przez kilka godzin i prawie Cie straciłem! - założył ręcę za głowe i zaczął krążyć po pokoju.
- Teraz jestem dużo silniejsza niż wcześniej, pozwalasz mi walczyć z psycholami a nie moge wyjść do sklepu? Słyszysz jak to brzmi?
- Dobrze - wypuścił z ust powietrze - masz racje jesteś dorosła nie moge Cię tu trzymać w nieskończoność. Tylko proszę o jedno, nie rób głupot. Mamy tylko siebie - podszedł do dziewczyny i zamknął ją w szczelnym uścisku. Dla niego to koniec pewnej ery a dla niej początek prawdziwego życia.
***
Kolejny dzień gdzie Tony zaszyty jest w swojej pracowni, nasza mała Ri zauroczona Nowym Yorkiem wraca ze spaceru. W windzie spotyka Thora, z którym ucina sobie rozmowę. Lubiła go słuchać, zawsze opowiadał co dzieję się w Asgardzie, opowiadał też historie o swoim bracie, którego jeszcze nie poznała. Zawsze też obiecywał, że kiedyś ją tam zabierze. Gdy weszli na piętro mieszkalne Aurora weszła do kuchni a Thor za nią prosto do lodówki.
- Kiedy zabierzesz mnie do Asgardu? - Ri pytała o to średnio kilka razy dziennie jeśli w okolicy pojawiał się Thor a on zawsze odpowiadał to samo
- Jak tylko sytuacja tam trochę się uspokoi skowronku - mrugnął do niej i do ust włożył resztke pizzy. Po jej dokończeniu wsiadł do windy, udając się do pracowni Starka. Ri poszła do swojego pokoju ubrała szorty i długi t-shirt z logiem S.H.I.E.L.D. Wróciła do salonu i zaczęła układać porozrzucane poduszki. Nagle zza jej pleców dobiegł nieznany głos
- Od kiedy panienki z którymi sypia Stark są też sprzątaczkami? - poczuła, że ktoś kładzie jej rękę na ramieniu. W mgnieniu oka przerzuciła mężczyzne przez ramie, przykładając jego twarz do marmurowych płytek, ręce miał splecione na plecach a Aurora dodatkowo dociskała go kolanem.
- Ile razy jakaś panienka Starka Cię tak załatwiła? - docisnęła kolano w jego plecy co wywołało bolesny jęk
- Matko boska Aurora co ty robisz? - w pomieszczeniu pojawił się Stark - Co to za facet?
- Nazywam się Avery byłem umówiony na rozmowę o pracę, czy ta wariatka może mnie puścić?! - Aurora rozluźniła uścisk a mężczyzna odrazu wstał.
- Wziął mnie za jedną z twoich panienek i na za dużo sobie pozwolił- Ri zmierzyła go wzrokiem
- Ja tylko szukałem Pana Starka a ona mnie zaatakowała - mężczyzna próbował się wybielić, ale Stark nie był aż taki głupi.
- Wynocha - powiedział Stark do chłopaka, ale on stał jak wryty
- Pomóc ci? - Aurora wykonała gest rękami a z jej dłoni zaczęły żarzyć się fioletowe płomienie. Mężczyzna ruszył w stronę windy i nie było już po nim śladu.
- Moja mała wojowniczka - Stark krzyknął i przytulił siostrę - Teraz mam pewność, że dasz sobie radę.
Nie codziennie odbija się komuś twarz- pomyslała dziewczyna. Lekcje samoobrony Steve'a na cos sie przydały, Ri położyła się na kanapie a jej chwilowy spokój zakłócił Rogers. Usiadł obok dzieczyny uwcześnie pytając o zgodę - gentleman - pomyslała. Obróciła się w stronę Kapitana, kładąc głowę na jego klatce piersiowej oraz dzieląc się z nim kocem. W trakcie oglądania opowiedziała mu historię, która wydarzyła się chwilę wcześniej.
- Mówię ci uciekł jak mała dziewczynka - zaśmiała się
- Pięknie go załatwiłaś, czyli jednak to twoje chodzenie na treningi przydało ci sie na coś jeszcze - w domyśle nawiązał do sytuacji z przed kilku dni .
- Ehh Stevi'e to nie jest tak - zaśmiała sie wdrapując sie na kolana Kapitana - Nat rzucała mną jak workiem ziemniaków, ty jestes dużo delikatniejszy, dobrze mi się z tobą ćwiczy i przez to możemy spędzać razem więcej czasu. To, że ćwiczysz bez koszulki to tylko bonus, chociaż dość istotny - Kapitan z uśmiechem spuścił wzrok i pokręcił głową.
- Jesteś niemożliwa - przyciągnął ją do siebie zamykając w uścisku. Lubiła to, mogła sie wtedy wyciszyć i uspokoić emocje, lubiła też Kapitana nawet bardzo.
- Awwww jak słodko, Kapitan zabieraj łapy z mojej siostry - Tony wskoczył na kanape obok swojej siostry, która ciągle siedziała na kolanach u Rogersa.
- Tony, lecz się - ucięła krótko a zaraz w salonie roiło się od Avengersów.