chapter 10

166 8 0
                                    

- W skali od 1 do 10 jak bardzo pijana jesteś? - zapytał Kapitan niosąc Ri do pokoju.

- Nie wiem jakoś... 12 - odpowiedziała wtulając się w niego, na co ten jedynie parsknął śmiechem. Wszedł do jej pokoju i odłożył dziewczynę na łożko.

- Przebierz się, w tej sukni raczej nie będzie ci za wygodnie - pogłaskał ją delikatnie po policzku.

- Tak wiem zaraz to zrobię - uśmiechnęła się delikatnie - Zostaniesz?

- Emm jeśli chcesz - wydawał się zaklopotany.

- Niczego ci nie proponuje, po prostu było by miło jakbyś został - wstała i wyszła do łazienki uwcześniej zabierając piżame, po chwili wrociła ubrana w za dużą koszulke brata u dresowe spodenki, zmyła makijaż a włosy związane miała w niski kok. Ku jej zdziwieniu Steve leżał w jej łóżku ubrany w biały t-shirt. Alkohol troche z niej wyparował czuła się mnije pijana i wolnym krokiem podeszła do łóżka, usiadła na jego brzegu odsłaniając kołdre żeby zaraz zająć miejsce obok Kapitana.

- Ten facet dziś - zaczał Steve - Nie podobało mi się to jak cie zaczepił

- Ta, mnie też nie lubie jak jacyś znajomi Tony'ego się mnie czepiają - westchnęła kładąc sie na poduszke twarzą do Steve'a - Dobrze, że miałam ochroniarza blisko - dodała wywołując śmiech Kapitana.

- Sama sobie doskonale poradziłaś - założył jej wystający kosmyk za ucho a po chwili złożył na jej czole czuły buziak.

- Jeszcze niedawno byłeś taki nieśmiały - zaśmiała sie.

- Lepiej idź już spać - uciął Kapitan. Ri odwróciła się na drugi bok a Steve delikatnie przerzucił swoją dłoń przez jej talie. Gdy rano się obudziła, Kapitana już nie było, spojrzała na zegarek wskazujący godzine 9:20. Kapitan to ranny ptaszek, więc jego nieobecność jej wcale nie zdziwiła. Po ubraniu się zeszła do kuchni gdzie siedziła cała banda.

- Dzień dobry - powiedziała na co reszta odpowiedziała skinieniem głowy

- Szybko wczoraj odpadłas - odezwał się Tony

- Nie chciałam być napastowana przez twoich znajomych, więc wolałam się ulotnić - mowiła parząc kawe.

- Skowronek mi się wczoraj skarżył na kogoś nawet chciałem mi obić twarzyczkę ale Natasha mnie pohamowała - dodał poważnie Thor.

- Na ciebie zawsze można liczyć - powiedziała obejmując go, trwało to chwile bo zaraz zajęła miejsce obok niego - Był ktoś u Lokiego? Dawno nie wychodził - zagadnęła

- On jest typem samotnika - odrzekł Thor - raczej też nie lubi Midgardczyków

- Pójdę sprawdzić co u niego - powiedziała chwytając talerz z kilkoma naleśnikami. Po chwili znalazła się przed jego pokojem do którego weszła uwcześnie pukając.

- Loki, przyniosłam ci śniadanie - skierowała się do Boga kłamstw, który czytał książke.

- Dziękuję Auroro - powiedział nieodrywając wzroku od książki

- Dobrze się czujesz? Nic ci nie jest?

- Jak na więźnia czuje się dobrze - odrzekł z ironią

- Z tego co wiem niedługo będziesz mógł wrócić do Asgardu - uśmiechnęła się pokrzepiająco - Wiem, że nie przepadasz za nami, ale jeśli tylko masz ochotę to możesz mnie odwiedzić czy coś - spojrzała w jego stronę chwytając klamke.

- Aurora, jeśli stąd wyjdę... zabiorę cię na wycieczke po Asgardzie - odpowiedział unosząc na nią wzrok.

- Dziękuję- uśmiechneła się i opuściła jego pokój. Powróciła na górę gdzie został tylko Tony.

- Rogers był u ciebie wczoraj - stwierdził Tony

- Tak był - zgodziła się Ri - Skąd wiesz?

- Chciałem mieć pewność, że jesteś bezpieczna w swoim pokoju, więc zapytałem Jarvisa gdzie jesteś a on powiedział, że śpisz w swoim łóżku, z Kapitanem Rogersem.

- Wiem jak to wygląda, ale po prostu spaliśmy jeśli mi nie wierzysz zapytaj Jarvisa - uśmiechnęła się klepiąc brata po ramieniu.

- Oh już zapytałem i na wasze szczęście powiedział, że spaliście - powiedział Tony - Co jest między wami tak szczerze - zapytał.

- Szczerze? Nie wiem - sama się zastanawiała, poniekąd lubiła go i pociągał ją i to bardzo ale oprócz kilku całusów i przytulasów nie doszło do niczego - Znam go już tyle lat ale ostatnio coś się zmieniło, nie będę ukrywać, że nie, ale nie jestem w stanie powiedzieć ci co to dokładnie jest. Ufam mu czuje się przy nim bezpiecznie, zawsze był dla mnie wsparciem ale nie mam już 10 lat.

- Wiem i z każdym dniem jest mi z tego powodu coraz bardziej przykro. Jak byłaś mała wszystko było jakieś łatwiejsze - zaśmiał się gorzko - Miałem cię przy sobie cały czas, wiedziałem o tobie wszystko, gdzie jesteś, co robisz, co czujesz, jakie są twoje ulubione płatki, wyciągałem żółte cukierki z paczki bo ich wiedziałem, że ich nie lubisz, siedziałaś w kącie mojej pracowni i bawiłaś się swoją lalką. Byłaś moją małą siostrzyczką, którą nie interesował inny świat. Mogłem cię chronić przed tym całym cholernym złem tego świata, a teraz? A teraz jesteś dorosła i już nic nie mogę.

- Tony co się dzieję? - podeszła do niego siadając na krześle znajdujacym się naprzeciw. - Jestem przy tobie cały czas, tobie zawdzięczam wszystko co mam - złapała go za ręce.

- Wiem, przepraszam po prostu wiedziałem, że kiedyś przyjdzie taki moment, że twój świat to będzie coś wiecej niż lalki i zabawki tylko... Nie myślałem, że to zleci tak szybko. Czuje jakbyś jeszcze niedawno bawiła się z Kapitanem i Brucem w berka w salonie albo w przebieranki z Pepper i Wandą, a to było 10 lat temu - Ri nie wytrzymała. Rzuciła się w ramiona Tony'ego cała zapłakana, sama przypomniała sobie ten beztroski czas gdzie całym jej światem był Tony. Trwali tak przez chwilę, po czasie Ri oderwała sie od brata ocierając resztki łez.

- Nie chce żebyś myslał, że nic już dla mnie nie znaczysz bo tak nie jest - powiedziała łamiącym głosem.

- Wiem malutka nie będę tylko już nie płacz - znów zamknął ją w swoich ramionach po chwili dziewczyna  odsunęła się od brata.

- Jeśli przez to chciałeś powiedzieć, że to co się dzieję jakkolwiek to nazwać między mną a Steve'm ci przeszkadza to.. - nie dane było jej niestety dokończyć

- Nie o to chodziło Ri, nie mówie, że skaczę z tego powodu z radości, ale wiem, że podejmiesz właściwy dla ciebie wybór a Kapitan ehh.. jakby o nim nie mówić to dobry gość, trochę sztywny ale jeśli tacy cię pociągają - podniośł ręce w geście poddania na co Ri odpowiedziała mu uderzeniem w ramie a po chwili skwitowali to śmiechem.

I don't like your attitude - Steve Rogers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz