1

5K 224 57
                                    

* Katsuki *
Wstałem rano siadając na łóżku i przetarłem oczy. Ziewnąłem przeciągle.
Spojrzałem na zegarek dochodziła szósta. Zrezygnowanym krokiem ruszyłem do łazienki.
Po krótkim orzeźwiającym prysznicu w ręczniku owiniętym wokół bioder wszedłem do garderoby wyciągając ciuchy na dzisiaj.
Spojrzałem w lustro moje blond włosy które zawsze stały gdzie chciały były jeszcze lekko wilgotne przez co opadały na czoło, a rubinowe oczy wyrażały zmęczenie.

Wstawanie codziennie o wczesnych porach dawało mi w kość. Jako przywódca stada było mi ciężko.

Przeczesałem moje włosy ziewając ponownie. Wyszedłem z pomieszczenia i pokoju kierując się do biura na papierkową robotę. Pewnie znowu będę tam siedzieć do obiadu. 
Wszedłem do biura, było duże nawet za duże no ale nic młody i głupi wtedy byłem.
Wszędzie na biurku walały się kartki i przybory papiernicze. Usiadłem na fotelu, widząc ten stos kartek miałem ochotę uciec jak najdalej, ale robota się sama nie zrobi. Zrezygnowany zacząłem czytać i podpisywać gdzie trzeba.

Jakiś czas później:

Czytałem właśnie jakiś dokument gdy wpadła do biura moja Beta. Była cała czerwona od wysiłku i zdyszana, już wiedziałem że coś się stało. Chłopak był w moim wieku czyli miał 24 lata. Czerwone włosy i zęby jak od jakiegoś rekina, to czasem mogło przerazić. Był niższy niż ja, miał jakieś 175 co na betę było odpowiednie, miał swoją przeznaczoną była to Beta z naszego stada. Chciał coś powiedzieć ale nie mógł wydusić słowa. Oparł ręce na kolana chcąc się uspokoić.

- Coś się stało? - spojrzałem na niego i wróciłem dalej do swojej roboty.

- Na naszym terenie na wschodzie- po wypowiedzeniu tego wziął znów głęboki oddech i zaczął mówić dalej - znaleźliśmy chłopca, chyba Beta, miał ze sobą tylko plecak. - zaciekawiony spojrzałem na niego.

- Chłopak? W środku lasu? Co on tam robił? Z jakiego stada?  - zaciekawiony zadawałem pytania, co Beta mogła robić na naszym terenie i to jeszcze w środku lasu. Czerwonowłosy wyprostował się i już opanowany zaczął mówić dalej.

-Nie wiem co tam robił, wyglądał tragicznie i nie chciał nic powiedzieć, tylko ciągle płakał nie mogliśmy go uspokoić-

- Wyślij Denkiego i Iide niech się nim zajmą dopóki nie skończę tego gówna- Denki to Omega, pewnie go to trochę uspokoi jako, że mają matczyny instynkt. A Iida tylko po to żeby ochronić Denkiego, jako że on też jest Betą to ma znakomite zdolności bojowe więc nie muszę się bać o tego pierwszego, nie wiadomo co ten nowy ma w głowie. Jeżeli to szpieg i to jeszcze Beta będzie mógł zajebać chłopaka. Takie ubezpieczenie będzie najlepsze.

- Tak jest! Ale ty chcesz go sam odwiedzić? - fakt przeważnie miałem w dupie co się dzieje z takimi ludźmi. Przeważnie wszystko dawałem becie do zrobienia.

- Masz jakiś problem?! Jeżeli nie to wypierdalaj stąd! - wydarłem się na niego. Ten pośpiesznie skłonił się i uciekł za drzwi. Byłem zirytowany, nie dość, że mam te papiery przed sobą to jeszcze mi przeszkadzają.

Po skończonej robocie wstałem ze skórzanego krzesła, wyszedłem z biura i szybkim krokiem wbiegłem do kuchni aby coś w końcu zjeść.

Spojrzałem na zegarek dochodziła szesnasta, dziesięć jebanych godzin siedziałem nad tymi papierami.

Otworzyłem lodówkę poszukując coś do jedzenia. Jako, że nie posiadałem omegi każdą rzecz robiłem sam często jedząc jakieś gówna. Mogłem sobie kogoś zatrudnić, ale nie lubię jak ktoś mi obcy łazi po moim domku. W naszej watasze każdy ma swój dom. Jako, że ja jestem głową watahy mam największy, ale to nieważne.

Wyjąłem ser i masło widząc, że tylko to zostało w lodówce. Muszę zrobić w końcu porządne zakupy. Wziąłem chleb, zrobiłem sobie kanapki i nalałem sobie soku. Zjadłem szybko i podszedłem do drzwi, ubierając wcześniej buty ruszyłem do budynku szpitalnego. Po drodze mijałem członków mojego stada. Opuszczali głowę w dół pokazując mi tym szacunek i uległość. Nie kazałem im tego robić, ale to naturalnie, że ci niżej w hierarchii ukazywali swoje poddanie władcy czyli mnie.

-Kirishima! - wrzasnąłem wchodząc do budynku. Beta zaraz znalazła się obok mnie.

- I jak z chłopakiem? - zapytałem już normalnie na co ten się rozluźnił. Znaliśmy się od dziecięcych lat... Kiedyś nawet wyznał mi miłość teraz się z tego oboje śmiejemy. Eijiro dokładnie wiedział kiedy ma uważać, a kiedy nie, dlatego jak usłyszał mój normalny głos uśmiech zagościł na jego twarzy.

- Wszystko dobrze. Obecność Denkiego dobrze mu zrobiła bo już nie płacze. Dalej jest trochę wystraszony, ale już mniej. Ty to jednak jesteś mądry. - zaśmiałem się patrząc na niego. Jednak widząc wzrok innych członków stada, natychmiast przestałem.

- Gdzie jest? - zapytałem go normalnym trochę surowym tonem.

- Ostatnie drzwi na prawo- odparł głośno- na pewno chcesz tam iść? - szepnął  patrząc na mnie uważnie.

- Dzięki - ruszyłem we wskazane miejsce kompletnie zbywając jego pytanie. Czy chciałem oczywiście że nie, ale jako, że moja kochana Alfa chciała sobie pozwiedzać to tu przybyłem.

Przed drzwiami poczułem znajome zapachy Omegi i Bety, ciekawe bo ten chłopak nie pachnie.
Wbiłem do środka ciekawy kto właśnie leży na łóżku szpitalnym. Zobaczyłem leżącego zielonowłosego chłopaka ze szmaragdowymi oczami. Moje drugie ja poruszyło się niespokojnie.

Członkowie mojego stada wstali ze swoich siedzeń, które mieli koło łóżka zielonowłosego i pochylili głowy. Zielonooki patrzył na nich zdezorientowany, jego wzrok pokierował się na drzwi. Gdy mnie zobaczył poruszył się niespokojnie na łóżku. Nie uległ mi co mnie nie powiem wkurwiło, ale musiałem się uspokoić.

- Wy dawaj wyjazd - Beta wraz z Omegom pospiesznie wyszli. Ja usiadłem obok zielonowłosego na miejsce wcześniej zajmowane przez Denkiego. Spojrzałem w te szmaragdowe oczy widząc w nich strach.

- Skąd jesteś i jak się nazywasz- starałem się brzmieć normalnie i chyba się udało.

- I-Izuku Midoriya, mieszkałem w miasteczku na wschodzie. - skończył swoją wypowiedź drżąc.

- Co robiłeś na moim terenie- odwrócił wzrok. Widziałem, że jego zielone oczka się zaszkliły.

- U-Uciekłem z-ze swojego sta-ada- mogłem zauważyć, że zaczął trząść się jeszcze bardziej. Ciekawe czego się tak wystraszył. Na wschodzie była wataha mieszańca. Miał je trochę mniejsze od mojego. Z tego co się orientuję to jest o wiele gorszy niż ja, jeżeli chodzi o szacunek do ludzi.

- Dlaczego uciekłeś? - moja Alfa wyrywała się widząc jak Izuku płaczę. Nie wiem co się z nią działo on nawet nie pachniał. Trudno było mi określić czy to był mój przeznaczony czy też nie. Moje drugie ja mówiło, że nie możemy zasmucać naszej omegi co było dla mnie trochę zastanawiające.

- Miałem być Luna stada, ja nie chcę proszę- złapał mnie za rękę.
Poczułem jak iskierki przechodzą przez nasze dłonie. Miałem ochotę mu powiedzieć, że jest bezpieczny i nic mu nie grozi... Widząc jego minę właśnie tego oczekiwał. Spojrzałem na nasze dłonie i ścisnąłem je mocniej czując przyjemność z jego dotyku.

Co się ze mną dzieje?

- Nie chciałeś być Luną? Przecież to zaszczyt, którego każdy by chciał. - ten spojrzał na mnie wątpliwie, ale wziął głęboki oddech i zaczął mówić.

- Nasza wataha jest strasznie dziwna... Dostaliśmy zastrzyk hamujący nasz zapach na miesiąc.
Alfa w tym czasie jeździ i szuka sobie luny. Wybrał mnie... Gdy się o tym dowiedziałem to uciekłem. To stado nie przetrwa... Wszyscy czujemy się zagrożeni... Za brak szacunku możesz umrzeć. Ja tak bardzo nie chce tam wracać.-płakał głośno zaciskając dłonie w piąstki.

W Twoich Ramionach Znalazłem Ukojenie ~ BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz