Dwa tygodnie minęły nieubłaganie szybko i do świąt został zaledwie jeden dzień. Chcąc nie chcąc, musiałam zamieszkać z Perezem na dłuższy okres czasu i nikt do końca nie wiedział, ile to jeszcze potrwa.
Szczerze mówiąc, nasze stosunki się ociepliły i prócz tego, że nadal ciągle sobie dogryzaliśmy, to śmiało mogliśmy się nazwać czymś na wzór przyjaciół.
Weszłam do kuchni, w celu zjedzenia mojego masła orzechowego, jednak przeszukując półki, nigdzie go nie znalazłam. Na pewno go nie dotykałam, a w domu mieszkaliśmy we dwójkę, więc wiedziałam, kto stał za jego zniknięciem. Powolnym krokiem skierowałam się do salonu, gdzie na kanapie leżał rozłożony Perez.
— Zjadłeś moje masło orzechowe — powiedziałam, nie kryjąc zdenerwowania. Chłopak spojrzał na mnie ze sztucznym zdziwieniem, marszcząc brwi.
— Ja nic o tym nie wiem — rzucił, zakładając ręce na piersi. Zmierzyłam go wzrokiem, chcąc tym samym, aby przyznał się do winy. — Nie patrz tak na mnie, pewnie jak wróciliśmy z ostatniej imprezy, to byłaś tak najebana, że nie pamiętasz, że je zjadłaś — nadal nie dawał za wygraną, naśmiewając się ze mnie.
— Nie byłam wcale taka pijana! — oburzyłam się, prychając pod nosem.
— Nie, w ogóle. A kto chciał spać na dywanie w przedpokoju? — zadrwił ze mnie, podśmiechując się pod nosem. Chwyciłam poduszkę, która leżała przy bocznym oparciu i z całej swojej siły uderzyłam chłopaka, na co ten się roześmiał.
— Wcale tak nie było — dalej się broniłam, ciągle okładając chłopaka. Dobrze wiedziałam, że nic mu to nie robi, ale przynajmniej mi sprawiało satysfakcję.
— Tak, a ja jestem Świętym Mikołajem — mruknął z sarkazmem, łapiąc poduszkę, którą następnie wyrwał z moich dłoni. — Jak tak bardzo potrzebujesz tego masła orzechowego, to możemy po nie pojechać.
— To ruszaj dupę — powiedziałam, uderzając go delikatnie z otwartej dłoni w czoło. Słyszałam kilka przekleństw, które skierował w moją stronę, ale skwitowałam je śmiechem.
Weszłam do przedpokoju, gdzie ubrałam kurtkę oraz założyłam martensy na stopy. Manu pojawił się kilka sekund po mnie, również czyniąc to co ja i ruszyliśmy do samochodu.
Droga minęła w przyjemnej ciszy, chociaż chwilami była ona przerywana naszymi kłótniami o lecąca muzykę. W radiu leciały świąteczne piosenki, których jak zauważyłam, Manu nie trawił. Jednak ja uwielbiałam go denerwować, więc robiłam wszystko, aby owe zostały puszczone.
Ostatecznie przegrałam i chłopak postawił na swoim.
Weszliśmy do marketu, zabierając przy okazji wózek. Nie miałam pojęcia, po co Manu go wziął, skoro przyszliśmy tylko po jedną rzecz, ale nie protestowałam. Może miał w tym jakieś głębsze intencje.
— Nie sądzisz, że powinniśmy trochę udekorować dom? — rzuciłam, przypominając sobie, jak to wygląda. Oprócz ozdób, które zdołałam ukradkiem gdzieś wcisnąć, było tam ponuro, a tym bardziej nic nie pokazywało, że są święta.
— Musimy? — mruknął, spoglądając na mnie spod rzęs. Ewidentnie nie lubił świąt, co niestety powodowało największą różnice między nami. Ja je kochałam.
— Tak — odparłam, stając obok niego. Rozejrzałam się wokół, poszukując alejki z ozdobami. Jak tylko ją zobaczyłam, złapałam go za rękaw i pociągnęłam w tamtą stronę, co spotkało się z jego przeciągniętym jękiem rozpaczy.
Wiedział, że nie wygra.
***
Wracaliśmy do domu, a na tylnich siedzeniach leżało mnóstwo ozdób. Popadłam w świąteczny wir i ostatecznie nie kupiłam tego, po co przyjechaliśmy. Jednak wizja dekoracji wszystkiego dookoła była warta poświęcenia.
CZYTASZ
Setting Fire To Hell
Roman pour AdolescentsJest to moje pierwsze opowiadanie, co sprawia, że jest przepełnione żenującymi sytuacjami itp, więc od razu na to uczulam - ale nie jest bardzo źle:) Byliśmy demonami w tym świecie, które niszczyły wszystko dookoła. A razem? Razem stanowiliśmy duet...