13. Noszę je tam na wszelki wypadek.

4.5K 235 345
                                    

— Mamy zaproszenie na imprezę sylwestrową — powiedział Manu, wchodząc do salonu. Opadł miękko na kanapę, wykładając nogi na stolik.

— Gdzie? — zapytałam, opierając głowę o oparcie sofy.

— Bracia Santana — mruknął, zabierając pilota z mojego uda. Spojrzałam na niego spod rzęs, na co ten jedynie wywrócił oczami.

— Oglądałam to — burknęłam.

— Już nie oglądasz — parsknął, zmieniając kanał. Prychnęłam pod nosem, wbijając palce w jego żebra, za co zostałam boleśnie uszczypnięta.

— To bolało — syknęłam, mierząc go wzrokiem.

— Miało boleć — zaśmiał się, roztrzepując moje włosy. Prychnęłam w odpowiedzi, odsuwając się od niego na sam koniec sofy.

***

  Wygładziłam materiał swojej sukienki, w kolorze ciemnego fioletu. Jej dekolt był prosty, a ramiączka niemal niewidoczne. Kończyła się tuż przed moim kolanem, a z boku miała niewielkie rozcięcie. Materiał był aksamitny i lśnił w świetle lampy.

Na twarz nałożyłam nieco mocniejszy makijaż niż zwykle. Grube, czarne kreski wydłużyły moje oko, a usta podkreśliłam ciemnobrązową pomadką. Oczywiście, wykonturowałam twarz, gdyż bez tego nie wychodziłam z domu, a na szczytach kości jarzmowych lśnił rozświetlacz.

By dekolt nie wyglądał pusto, założyłam złoty naszyjnik z gwiazdkami, a do kompletu również kolczyki w takim samym kształcie. Na nogach miałam czarne rajstopy, a buty na platformie dodawały mi kilka centymetrów wzrostu. Na koniec psiknęłam się jeszcze perfumami o delikatnym, waniliowym zapachu i byłam gotowa do wyjścia.

     Zeszłam na dół, trzymając się poręczy, aby przy okazji nie zaliczyć gleby. Uderzenia moich butów, wybudziły Pereza z transu, który natychmiast zsiadł z krzesełka barowego i stanął na przeciwko mnie.  Chłopak miał na sobie zwykle, czarne jeansy i koszulę na długi rękaw w szarawym kolorze. Jego czarne włosy jak zwykle były roztrzepane, a pełne usta rozciągały się w leniwym uśmiechu. Zmierzył mnie swoim przenikliwym spojrzeniem, a jego brwi powędrowały ku górze.

Przechodząc obok niego, poczułam ostrą woń wody kolońskiej i czegoś miętowego, co nieco mnie otumaniło. Stanęłam w przedpokoju, szukając swojej puchowej kurtki, a gdy trafiła w moje ręce, od razu ją założyłam, zasuwając się pod szyję.

Manu również założył kurtkę, więc spokojnie mogliśmy wyruszyć w drogę do domu braci Santana. Z tego co udało mi się wywnioskować, ludzi miało być w cholerę dużo, nie tylko z naszej szkoły.

     Jednym słowem, szykowała się impreza na miarę Projektu X.

— Mam zamiar się nawalić, więc nie wiem, jak wrócimy do domu i mnie to nie obchodzi — powiedział, tuż po tym jak wsiedliśmy do samochodu. Zaśmiałam się pod nosem, rozsuwając kurtkę, gdyż ogrzewanie było przekręcone niemal na maksa.

— Najwyżej nie wrócimy — parsknęłam, opierając głowę o szybę, która była przyjemnie chłodna. Chłopak pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem.

Do końca drogi trwaliśmy w przyjemnej ciszy. Jedyne, co delikatnie ją przerywało to dźwięk muzyki, która dochodziła z radia. Palcami wybijałam jej rytm na swoim kolanie, co stanowczo mnie uspokajało.

  Zaparkowaliśmy w miejscu, które było zarezerowane dla najbliższych znajomych i wysiedliśmy z samochodu, kierując się w stronę posesji. Wokół budynku kręciło się mnóstwo osób, które żywo ze sobą dyskutowały lub były w mocnym stanie upojenia.

Setting Fire To HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz