#9 Wyrok?

220 13 5
                                    

W międzyczasie tych rozmów na zewnątrz, w namiocie Malcolm od razu zabrał się do roboty. Chciał od początku zbadać Willa. Zobaczywszy ranę i pozostałości po strzale w okolicach serca naprawdę się przeraził. Wiedział, że przyjechali w samą porę, jeszcze godzina, może dwie i byłoby po wszystkim. Zaczął ostrożnie dezynfekować ranę i zajął się za wyjęcie promienia strzały (tzn. to pomiędzy grotem, a lotką). Halt się temu wszystkiemu rozpaczliwie przyglądał. Nie mógł nic zrobić, to właśnie było najgorsze dla niego, dla wszystkich. Bezsilność. Wiedzieli, że nieważne co by się stało, są tam po prostu bezużyteczni. To właśnie dlatego w składanym pomieszczeniu został tylko zawsze mrukliwy zwiadowca, który w tym momencie nie dbał o swoją reputację tajemniczego, nieugiętego i niepokazującego swoich emocji pozostałym. Ta sytuacja go przerastała. Patrzył na wszystko co robi uzdrowiciel, nie mając najmniejszego pojęcia o tym, w jaki sposób mógłby pomóc. Więc tylko przyklękał obok łóżka, bo choć uzdrowiciel nie przepadał, gdy ktoś obserwował co robi, wiedział doskonale, że w tym momencie nie może odesłać Halta na zewnątrz, po prostu nie miał serca, żeby go stąd wyrzucić. Nie mógł. A mistrz Willa tylko klęczał przy nim, płakał i coś szeptał do swego ukochanego ucznia. Nie zwracał już uwagi na to, czy ktoś zobaczy jego łzy. Teraz najważniejsze było to, by jego... jego syn przeżył.

>>------------->

Wszyscy spojrzeli w stronę drogi, którą błyskawicznie podążał jakiś człowiek w stroju zwiadowcy.

- Już jestem! Co się stało?! Co z Willem?! Gdzie on jest?! – krzyczał Gilan nie mogąc powstrzymać łez.

- Gilan, spokojnie – powiedział dowódca Korpusu – jest tam Malcolm. – Musimy czekać i wierzyć, że Will będzie walczył.

- Ale jak to spokojnie, Crowley?! Co tu się w ogóle stało?! Powinienem tu być wcześniej! – powiedział na dobre już podszyty strachem młodszy zwiadowca. Nie zdawał sobie sprawy, że sytuacja jest aż tak groźna. Naprawdę musiało być źle, skoro zebrali się tu wszyscy, w szczególności król.

- Chodźcie! – powiedział ktoś z wewnątrz namiotu, nie byli pewni kto to, nie było to teraz istotne, najważniejszy jest powód...


PS Przepraszam, że jest taki krótki, jednak chciałam wprowadzić pewną nutkę niepewności :P

Zwiadowcy - Walka ze śmiercią Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz