#10 Czy to jest sen...?

222 12 18
                                    

PS No dobrze, już dobrze... Wstawiam już następną część. Nie będę się dłużej pastwiła :p


>>------------->


Will obudził się. Obudził się, jednak zobaczył coś, czego się nie spodziewał. Stał właśnie przy Malcolmie, Halcie i... no właśnie... i przy nim samym, przy swoim ciele, które leżało teraz na „stole operacyjnym". Nie miał pojęcia co się wokół niego dzieje. Jak to możliwe?! – pytał sam siebie. Przecież... Jak?!

- Halt – powiedział niepewnie i cicho młody zwiadowca – Halt... Słyszysz mnie? Halt! – mówił coraz głośniej. Jednak nikt nie odpowiadał. Zupełnie jakby... nikt go... nie słyszał... To możliwe? – zapytał sam siebie?

- Tak, to możliwe młodzieńcze – powiedział do niego jakiś głos.

- Gdzie ja jestem? – zapytał Will, jednak ku jego zdziwieniu, nie bał się. Nie bał się niczego, niczym się nie stresował, czuł się wręcz... szczęśliwy. – Co się ze mną stało?

- Jesteś w miejscu, z którego możesz wybrać swoją dalszą drogę.

- Ale dlaczego? O co chodzi? Kim jesteś? Czemu ja cię nie widzę?

- Nie widzisz mnie, ponieważ nie możesz mnie zobaczyć w takiej postaci, w jakiej obecnie jestem. Życzysz sobie, żebym przybrał jakąś widzialną dla ciebie postać?

- Jeżeli jest taka możliwość – powiedział lekko zawstydzony Will.

Nagle zobaczył przed siebie szeroko uśmiechającego się mężczyznę.

- Witaj Willu – powiedział nadal z wielkim uśmiechem na ustach. – Jak się czujesz? Nic cię nie boli? – zapytał nadal uśmiechająca się postać.

- Nie, ale... gdzie ja tak właściwie jestem? Czemu widzę to wszystko z boku? I skąd znasz moje imię?

- Nie martw się. Jesteś w miejscu, w którym nie poczujesz bólu, w którym nie będziesz czuł strachu, czy stresu.

- Czyli ja... umarłem? – powiedział ze smutkiem i łzami w oczach Will.

- Wiedziałeś o konsekwencjach swojego poświęcenia.

- Tak – powiedział już pewny swego Will. Można było zobaczyć na jego twarzy determinację, pewność i.. i radość? Tak, radość... radość, że zrobił wszystko co było w jego mocy, żeby obronić człowieka, którego traktował jak ojca, który przez ostatnie lata jego życia zawsze był przy nim, który stał się jego ojcem...

- Wiem, że ci ciężko chłopcze – mówił ciągle z tym samym uśmiechem - Wiem, że gdybyś został postawiony jeszcze raz w takiej samej sytuacji, nie wahałbyś się jeszcze raz poświęcić swojego życia. Zdaję sobie też jednak sprawę, że ciężko jest myśleć o tym, że na Ziemi pozostali wszyscy twoi bliscy. Jestem świadom tego, że jesteś naprawdę dobrym człowiekiem. Wiem to wszystko, wiem jaki jesteś. Dlatego...

Zwiadowcy - Walka ze śmiercią Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz