#12 Plotki

223 12 5
                                    

>>------------->

Tymczasem w namiocie

>>------------->



- Chodźcie! – powiedział ktoś z wewnątrz namiotu.

Wszyscy spojrzeli się po sobie. Byli jeszcze bardziej przerażeni, ale bez żadnego słowa weszli do namiotu. To co zobaczyli zmroziło im krew w żyłach. Nikt więcej się dalej nie ruszył, nikt nie mógł. Baron Arald i Crowley, którzy szli na końcu nie wiedzieli co się stało. Crowley najwyraźniej zrozumiał, co było powodem nagłego zatrzymania się pozostałych, jednak baron zaczął się przeciskać przez towarzyszy. Zobaczywszy to, co reszta ledwo nie zemdlał. Pierwszy opamiętał się król Duncan, jednak nic nie powiedział, usiadł tylko na krześle na drugim końcu namiotu i zakrył twarz. Nikt nie wiedział jak zareagować. Gilan, pomimo ogromnej rozpaczy spojrzał kątem oka na Alyss, której kolor skóry był biały jak śnieg, który dopiero co spadł na ziemię. Zauważył, że zaczyna upadać. Szybko ją złapał i chciał zaprowadzić do krzesła obok Duncana, jednak ona nie chciała iść w tamtą stronę, ona chciała iść do Willa, chciała przy nim być, chciała go poczuć. Nie mogła stchórzyć, na pewno nie teraz. Gilan był zszokowany i pełen podziwu, przecież to jest przejaw ogromnej odwagi, podejść do umierającej osoby i po prostu przy niej być, nie brzmi to strasznie, ale dla człowieka, która taka osoba naprawdę wiele znaczyła, to straszne przeżycie. Pomógł jej dojść do łóżka Willa, a sam położył rękę na ramieniu Halta. Jednak on nie zwrócił na niego uwagi, zachowywał się jak nieobecny. Do Gilana dotarło to wszystko dopiero w momencie, kiedy zobaczył na twarzy Halta łzy, których nigdy nie widział. Jego mentor, nigdy nie okazujący uczuć, płakał. W dodatku nie była to jedna, samotna łza, to był niekończący się strumień łez, którego nie mógł powstrzymać. Nie wiedział jak zareagować, nie chciał jeszcze bardziej wszystkich załamywać. Wybiegł z namiotu, nie mógł w nim być, nie chciał pokazywać reszcie, że naprawdę nie ma już nadziei. Arald usiadł obok króla, Cassandra poszła do Alyss wspierać ją, bo wiedziała, że teraz to Haltowi i właśnie Alyss było najciężej. Crowley i lady Pauline podeszli do Halta, a Horace nadal stał w miejscu, nic do niego nie docierało. Przez głowę przeszły mu wszystkie wspólne wspomnienia. Od sierocińca aż po dzień bitwy, w którym przecież jeszcze razem żartowali, w którym to dniu wszystko się stało, w tym właśnie dniu Will został zraniony i to właśnie w tym dniu wszystko straciło sens. Od tamtego dnia nie myślał o niczym innym, żył tylko wspomnieniami i nadzieją, a teraz... teraz Will... nie żyje?! Stał tam, na środku wejścia do namiotu i po prostu płakał, ryczał, nic więcej nie mógł zrobić. Zorientował się, że ktoś położył rękę na jego ramieniu. Odwrócił się bez namysłu, zrobił to odruchowo. Zobaczył wówczas sir Rodney'a – Mistrza Szkoły Rycerskiej. Nie zrobił żadnego gestu, jaki powinien zrobić byłby uczeń, jedyne na co się zebrał, to najzwyczajniej w świecie przytulił się do swojego niegdysiejszego nauczyciela. Ten nie opierał się. Wiedział, w jak trudnej sytuacji znalazł się Horace – jego najlepszy przyjaciel umierał, a on był w związku z tym kompletnie bezsilny. Do sir Rodney'a dotarły pogłoski o tym, że sławny Will Treaty umiera, doszły do niego zdecydowanie później niż do reszty obecnych osób w namiocie, którym, jak się domyślał, ktoś dał znać osobiście, np. Gilan, albo Crowley. Zdecydował jednak tu przybyć mimo, iż go nie zawołano. Pamiętał jeszcze niedawny widok uśmiechniętego ucznia Halta, widział go przed bitwą i w jej trakcie. Zobaczył, jakim wyśmienitym jest łucznikiem, później zaś, gdy w kołczanie nie miał już strzał, jak dobrze posługiwał się dwoma nożami do obrony i ataku. Był pełen podziwu dla jego talentu. Później w gwarze walki stracił go z oczu, tak się zdarza, zarówno on, jak i Will odsuwali się atakując przeciwne flanki przeciwnika. Nie wiedział, że coś się stało i nie mógł w to uwierzyć, postanowił więc jak najszybciej tu przyjechać. Niestety, czasami plotki się sprawdzają. Przez jego głowę przemknęła myśl: Tylko skąd ludzie się o tym dowiedzieli? I to tak szybko?!" Nie zaprzątał sobie jednak tym dłużej głowy. Zresztą i tak nie mógł zebrać teraz myśli, by roztrząsać takie sprawy. Wydawały się one teraz tak błahe i nic nie znaczące. 



Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam to, że dla niektórych może się to wydawać trochę zbyt... ckliwe? Nie jestem pewna, czy to dobre słowo w tej sytuacji 😅

W każdym razie mam nadzieję, że podoba się Wam ten fanfic ❤

Możecie pisać w komentarzach teorie, co będzie się działo dalej... 😅❤

Zwiadowcy - Walka ze śmiercią Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz