Inny punkt widzenia (Część 4) - Bolesna prawda

407 34 163
                                    

Korytarze, na których zazwyczaj roiło się od wszelkiej maści sprzątaczy, pokojówek i ogrodników, teraz świeciły pustkami – wszyscy byli zajęci obsługiwaniem Wielkiej Uczty. Wokół panowałaby grobowa cisza, gdyby nie głosy dwóch młodzieńców. Co prawda Cheng i Yuu-Li na siebie nie krzyczeli, lecz akustyka pałacowych ścian czyniła ich rozmowę dwa razy głośniejszą.

Obi-Wan znalazł kłócącą się parę nieopodal komnat Księcia. Choć „kłótnia" chyba nie była właściwym podsumowaniem sytuacji, gdyż jedynie Cheng wyglądał na wściekłego, zaś Yuu-Li po prostu próbował go uspokoić.

Obi-Wan zatrzymał się w pewnym oddaleniu od kochanków. Rzeźba jednego z dawnych Cesarzy częściowo go zasłaniała, ale nie aż tak, żeby był dobrze ukryty. Nie chciał chować się, podsłuchiwać, ani nawet wtrącać się do konfrontacji. Chciał jedynie „być w pobliżu", w razie gdyby sprawy przyjęły nieprzyjemny obrót.

A przynajmniej tak sobie powtarzał.

W każdym razie, gdyby Książę bądź jego oblubieniec zerknęli w jego stronę, bez problemu by go dostrzegli. Nie żeby mieli ochotę patrzeć na kogokolwiek poza sobą...

- Cheng, posłuchaj... - Yuu-Li spróbował złapać Następcę Tronu za nadgarstek, ale tamten gwałtownie cofnął rękę.

- „Cheng"? „Cheng"?! A na jakiej podstawie wywnioskowałeś, że możesz się do mnie zwracać w tak poufały sposób?!

- Proszę, wybacz mi, mój Książę, ja tylko... W sypialni nigdy ci nie przeszkadzało, gdy mówiłem ci po imieniu i zapomniałem...

- Zapomniałeś o WIELU istotnych sprawach! – Pochylając się w stronę drugiego młodzieńca wysyczał Cheng. – Łącznie z życzeniem, o które miałeś poprosić mojego ojca. Tym, które mi obiecałeś! A może problemem nie jest kiepska pamięć, co? Jesteś teraz jednym z tych żałosnych niewolników, którzy plują na pomniki moich przodków, kpią z naszych tradycji i urządzają sobie strajki w pracy, domagając się wolności?

- NIE! – W oczach Yuu-Li było błaganie. – T-to nie tak! Książę, proszę, pozwól mi wyjaśnić...

- Żadne wyjaśnienia nie zmażą mojego upokorzenia! Nie zmienią faktu, że chwilę temu zrobiłeś ze mnie pośmiewisko całego dworu! Ani nie przywrócą zaufania, które raz na zawsze straciłeś! Byłeś jedyną osobą, na której mi zależało, lecz teraz...

- Ale ja to wszystko zrobiłem dla NAS! – przyciskając sobie dłoń do piersi, rozpaczliwie krzyknął dawny niewolnik. – Dla CIEBIE!

- Dla mnie?

Cheng wciąż emanował chłodem, ale wydawał się jakby odrobinę spokojniejszy. Nie zaprotestował, gdy kochanek sięgnął po jego dłoń i ścisnął ją obiema rękami.

- Chciałem tylko spełnić twoje życzenie. – z nieśmiałym uśmiechem wyjaśnił Yuu-Li. – Twoje prawdziwe życzenie, a nie to, które kazałeś mi wypowiedzieć przed Jego Wysokością. M-mój Książę, przecież... P-przecież tego właśnie chcieliśmy!

- Niby czego? – Następca Tronu lekceważąco uniósł brew. – Zerwania łączącej nas więzi?

- Nawiązania znacznie silniejszej więzi! J-ja... W-wiem, że straciłeś nadzieję, dlatego od dawna o tym nie wspominałeś, ale ja nie zapomniałem! Kilka lat temu...

- Nie przypominaj mi o tym! – Cheng najeżył się jak Nexu przed atakiem, jednak Yuu-Li pozostał niezłomny.

- Kilka lat temu błagałeś ojca, by pozwolił nam się pobrać. Pamiętam, jak ci było przykro, gdy powiedział, że to niemożliwe... Gdy oznajmił, że nigdy nie pozwoli ci poślubić niewolnika i otwarcie kpił z twoich uczuć. Gdy nazywał cię głupim nastolatkiem, który jest za młody, by zrozumieć, czego chce. Płakałeś z głową na moich kolanach, a ja głaskałem cię po włosach. Tamtego dnia obiecałem sobie, że zrobię wszystko, byśmy mogli być razem!

Jasna Strona Miłości (Star Wars Obikin)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz